W słonecznym, przynajmniej na te kilka dni, Krakowie, odbył się X Zjazd Klubów „Tygodnika Powszechnego.” Pandemiczna odwilż, mimo że słabo uzasadniona okolicznościami, pozwoliła nam spotkać się w Herbewie po dwóch latach i podziwiać widok z okna na odległe góry.
Środowisko, natura i stworzenie było też głównym tematem Zjazdu. W ciekawej debacie „Etyka solidarności dziś – solidarni ze stworzeniem” zgłębialiśmy potrzeby, wyzwania i dokonania, jakie stawia przed nami Matka Ziemia, tak do tej pory dewastowana i zaniedbywana, jak i wszystko co na niej żyje. Temat szerzej omawialiśmy w tematycznych grupach roboczych i z tych spotkań powstanie specjalny raport, będący częścią naszego solidarnościowego projektu.
Tak upłynął sobotni dzień, rozpoczęty Mszą Św. celebrowaną przez ks. Adama Bonieckiego (nagrania są na naszym fanpage klubowym)
W debacie udział wzięli, a później moderowali spotkania w grupach; Marek Józefiak, Barbara Niedźwiedzka, o. Jacek Poznański SJ, Joanna Zatylny i Michał Olszewski.
Gościem wieczornego spotkania integracyjnego był ks. prof. Alfred Wierzbicki, który wystąpił nie jako profesor etyki na KUL, ale jako poeta. Jego wiersze, żywo reagujące na człowieczy los, otaczający go świat i jego problemy, bardzo pięknie wybrzmiewały w nastroju tego dnia.
Dla wielu było to odkrycie Księdza jako poety i takiej formy komentowania własnych przemyśleń, ludzkiej kondycji i przeżywanych zdarzeń. Myślę, że uważny słuchacz zobaczył w tych tekstach silny przekaz etyczny. Poezja zwykle otwiera przed nami umysł i serce autora i pokazuje to, co jest dla niego w życiu najważniejsze.
W niedzielny poranek po intensywnym spotkaniu koordynatorów, które jest dla prowadzących kluby ważnym elementem Zjazdu, podsumowaliśmy doświadczenia poprzedniego dnia, w czym towarzyszyli nam moderatorzy grup roboczych.
Czas minął bardzo szybko i trzeba było oficjalnie się rozstać, by przejść na drugi kraniec Krakowa do nowej siedziby „Tygodnika Powszechnego”, gdzie prezes zarządu, Jacek Ślusarczyk, oprowadził nas po pomieszczeniach redakcji. Można powiedzieć, że proces zadomowiania się na Dworskiej 1C przebiega bardzo intensywnie, a nowe otoczenie, tak różne od poprzedniego, wyzwala nową energię redakcyjnego życia. Czy skutki tego odczujemy w piśmie, nie wiem, ale ono nas przecież ciągle zaskakuje.
Gdy w mglisty poniedziałek wyszłam na krakowskie Planty, by odetchnąć po tych intensywnych dniach, poczułam zapach jesieni i odnalazłam to uczucie, którego tak ostatnimi czasy brakowało: jest to miejsce, z którym w jakiś sposób się identyfikuję, jest pewnego rodzaju przystanią, do której ciągle wracamy a teraz Kluby nawet zarzuciły kotwicę, otwierając swoją siedzibę w piwnicy na Pijarskiej 5, pod czujnym okiem klubu krakowskiego.
Nasze spotkania to ludzie, którzy je tworzą i którzy w nich uczestniczą. Ważne, by te role się nakładały, tylko wtedy będziemy prawdziwą wspólnotą, środowiskiem, Klubami „Tygodnika Powszechnego”.
W pozjazdowych komentarzach ten ludzki aspekt naszych spotkań odgrywał dużą rolę, to jak się razem czujemy i to, że się na prawdę lubimy i jesteśmy siebie nawzajem ciekawi. Zjazd się skończył, ale dla nas jest po prostu nowym początkiem, w tym roku chyba szczególnie.