W ciągu trzech dni byliśmy mieszkańcami niezwykłego miejsca, do którego po kolei przyjeżdżali nasi Goście: osoby wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju indywidualności. Dzięki nim mogliśmy razem tworzyć tymczasową wspólnotę ludzi o różnej duchowości i światopoglądzie, których łączą wspólne wartości i cele, takie jak dialog, uczciwość, współodczuwanie, chęć zrozumienia.
Relacja z “Solidarność bez granic”, czyli kolejnego, klubowego spotkania młodych “Wspólnota indywidualności”, która tym razem odbyła się w Gorajcu.
17.11.2022, czwartek
To pierwszy zimowy weekend tego roku, dwa dni po eksplozji rakiet w Przewodowie, ruszamy do Gorajca, niewielkiej wsi na Podkarpaciu, całkiem niedaleko ukraińskiej granicy, z Wrocławia to nieco ponad pięć godzin. To tam, w Chutorze Gorajec i Folkowisku, założonym przez Marcina Piotrowskiego i jego żonę Marinę, ma odbyć się tegoroczne wyjazdowe spotkane z cyklu “Wspólnota Indywidualności” organizowanego przez Stowarzyszenie im. Jerzego Turowicza, pod opieką którego działają Kluby “Tygodnika Powszechnego”.
W samochodzie zaczynamy dyskusję, swobodnie przechodzimy z tematu na temat: rozmawiamy o beatyfikacji i pontyfikacie Jana Pawła II, korkach we Wrocławiu, opiece zdrowotnej w Polsce, ulubionych czekoladkach i obozie koncentracyjnym w Bełżcu, którego muzeum znajduje się w niewielkiej odległości od Gorajca. Na wschodzie czuć już zimę i pociągającą dzikość i prostotę natury.
Do domu Marcina i Mariny dojeżdżamy około 23, znam tylko Gosię i Konrada, bardziej z Zupy na Wolności niż z Klubu “Tygodnika Powszechnego”, w aucie poznaję także Dianę, która pochodzi z Estonii i Dominika, zabieramy go z domu rodzinnego w Gliwicach. Na miejscu są już pozostali ludzie z Gdańska, Białegostoku, Krakowa i Warszawy. Po kilku minutach oswajania i obserwacji przychodzi mi na myśl, że takie sytuacje to przecież rzadkość w naszym na wpół wirtualnym świecie, że to trochę jak w filmie: kilkanaście osób wyrwanych z kontekstu codzienności, ląduje gdzieś na końcu świata, pod jednym dachem. Po nas docierają jeszcze przedstawiciele Bydgoszczy i Poznania, a następnego dnia kolejni wrocławianie.
18.11.2022, piątek
W piątek, tuż po śniadaniu, ruszamy do Ambasady Wolności w Cieszanowie. To tu od 24 lutego trwają działania pomocowe dla ofiar wojny na Ukrainie. To tu poznajmy także Marcina Piotrowskiego, założyciela Fundacji Folkowisko i pomysłodawcę festiwalu muzycznego o tej samej nazwie, właściciela Chutoru Gorajec, w którym nocujemy. Marcin jest bezpośredni i autentyczny, to człowiek czynu, który ma w sobie niewiarygodne pokłady siły i energii.
Po krótkiej opowieści o historii i misji Folkowiska dzielimy się na grupy, w których mamy do wykonania konkretne zadania. Trafiam do grupy lifeboxów: to paczki z rzeczami pierwszej potrzeby, które zostaną wysłane na Ukrainę. Ukrainka Masza, która jest tu od wybuchu wojny, tłumaczy nam w jakiej kolejności mamy pakować produkty do kartonów: olej, butelka coca-coli, mąka, ryż, makaron: najlepiej trzy rodzaje; kasza. Potem druga warstwa: herbata, kawa, czekolada, kaszka dla dzieci, podpaski, tampony, maseczki, pasta do zębów. Wszystko pakujemy szybko i w tempie, mimo mechanicznie wykonywanych czynności czuję sens tego działania i jego realny wpływ na życie innych ludzi.
Wspólnymi siłami udaje nam się przygotować około kilkudziesięciu takich lifeboxów. Widzę zaangażowanie i satysfakcję na twarzach moich współtowarzyszy. Później, po powrocie do sali konferencyjnej, współpracownicy Marcina, w tym Wolodymyr Myhaliszyn znów opowiadają nam o aktywnościach fundacji na rzecz przeciwdziałania skutkom toczącej się obok wojny. Nasze lifeboxy okazują się być tylko kroplą w morzu.
Do Chutoru wracamy już po zmroku, mamy niewiele czasu, bo zaraz spotkanie z jednym z najbardziej znanych ukraińskich poetów młodego pokolenia: Andrijem Lubką. Ale zanim ono Chutor wypełnia się niesamowitą energią Niezapominajek, czyli mieszkanek pobliskiego Cieszanowa i okolic, które za namową Marcina nagrały cover “(I can’t get no) satisfaction” Rolling Stonesów.
Dzięki temu do Gorajca przyjechały ekipy z BBC i CNN, a Niezapominajki stały się sławne, zostały idolkami nie tylko lokalnej młodzieży i żywą legendą Gorajca. Rozmowa Andrija Lubki i Katarzyny Kubisiowskiej rozpoczyna się nieco po 21. Lubka odpowiada rzeczowo i konkretnie. Dziwimy się, gdy obala panujący w Polsce romantyczny mit bohatera-Zeleńskiego, na pytanie o bombę atomową odpowiada prostym, choć nieoczywistym pytaniem: a czym jej użycie różni się od zabijania w inny sposób? Zapytany, czy wierzy w wygraną wojnę, odpowiada twierdząco z niezachwianą pewnością.
19.11.2022, sobota
Sobota wita nas leniwie, choć rozpoczynamy wcześnie, dość ważną debatą: ma być ona odpowiedzią na to, kim jesteśmy po 24 lutego. Gośćmi panelu są Aleksander Lapko, Marta Titaniec, Aleksandra Chrzanowska i ks. Mieczysław Puzewicz. To aktywiści, działacze, ludzie, którzy są na miejscu wydarzeń bezpośrednio, tak jak Aleksanda Chrzanowska, która wraz z innymi pomaga w lesie i na bagnach ludziom przedostającym się przez granicę białoruską. Goście opowiadają nam o swoich działaniach. Marta Titaniec zwraca uwagę na potrzebę dialogu z władzą, a Aleksandra Chrzanowska mówi o łamaniu przez nią prawa. Czy w tej sytuacji mamy jeszcze czas i możliwość na dialog? Co możemy zrobić? Kim mamy być i kim jesteśmy w tej trudnej moralnie sytuacji?
W trakcie obiadu do Chutoru przyjeżdża Paweł Pieniążek wraz ze swoją dziewczyną Krysią, montażystką filmową. Oboje od razu łapią z nami kontakt, skracają dystans. Paweł kilka dni temu wrócił z Chersonia, o czym opowiada także podczas wieczornego spotkania i tu podobnie jak podczas obiadu, rozmawiamy jak dobrzy znajomi. Dyskusja schodzi na temat stanu polskiego dziennikarstwa, kończymy ją w duchu walecznym, choć wiemy, że w tej kwestii nie będzie łatwo o zmiany.
Podczas kolacji Dominika i Marcin, młode małżeństwo z Krakowa, zagadują mnie o książki, jakie bym poleciła. Pytam, co lubią, wymieniają Dukaja i Myśliwskiego i wiem już, że przed sobą mam wyrafinowane czytelnicze gusta. Oczywiście, jak zwykle, zapominam nazwiska Thomasa Bernharda, polecam Konwickiego, ratuję się Kafką, usprawiedliwiam jak mogę, moi rozmówcy są jednak wyrozumiali, a ja czuję, że będę tęsknić za Chutorem i tymi wszystkimi ludźmi siedzącymi przy stole, których jeszcze dwa dni temu nie znałam.
Wieczorem wraz z Marcinem Piotrowskim idziemy zwiedzać cerkiew położoną tuż obok. W oddali słychać wybuchy, Marcin mówi, że niedaleko jest polski poligon, ale wyobraźnia i tak robi swoje. Cerkiew jest w trakcie przebudowy, a energią z opowieści Marcina można by było oświetlić cały Gorajec. Wracamy przed północą. Zmarznięci, ale szczęśliwi.
20.11.2022, niedziela
W dzień wyjazdu czeka nas spotkanie magiczne, bajkowe i niesamowite, Chutor odwiedza pan zielarz, Zbyszek. Dla nas: zapracowanych, współczesnych niewolników fałszywie rozumianego sukcesu, wyciągniętych z miejskiej dżungli, spotkanie z zielarzem Zbyszkiem, mieszkańcem Gorajca, który sztuki zielarskiej i szacunku do Matki Natury uczył się od swej prababki jest czymś, czego na co dzień brakuje i na co każdy z nas po cichu czekał. Co za osobowość, klasa, wiedza. Do dziś czuję zapach kozieradki i nagietka, a o ciarki przyprawia mnie opowieść o pogrzebach wampirycznych, którego ostatnią odsłonę zanotowano na Podkarpaciu, jeszcze w okresie międzywojnia.
W ciągu trzech dni byliśmy mieszkańcami niezwykłego miejsca, do którego po kolei przyjeżdżali nasi Goście: osoby wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju indywidualności. Dzięki nim mogliśmy razem tworzyć tymczasową wspólnotę ludzi o różnej duchowości i światopoglądzie, których łączą wspólne wartości i cele, takie jak dialog, uczciwość, współodczuwanie, chęć zrozumienia. Rzadko doświadczyć można tego rodzaju spotkania: autentycznego, świetnie zorganizowanego i integralnego programowo, wyrastającego z potrzeby dialogu i świadomego budowania poczucia wspólnotowości, której fundamentem nie jest usilne szukanie podobieństw, a rozumienie różnic.