Niepokalana

Poniższy tekst poświęcony tajemnicy niepokalanego poczęcia NMP jest dostępny w dwóch źródłach. Tutaj w wersji pełnej, a w wersji krótszej na stronie www.tygodnikpowszechny.pl .W zależności od stopnia zainteresowania i czasu, czytelnik może sobie wybrać dłuższą lub krótszą wersję tekstu. Zapraszamy do lektury. Redakcja

Niepokalana

Orzeczenie dogmatyczne o niepokalanym poczęciu nastręcza wierzącym wiele trudności. Jeśli potraktujemy je jako wyraz szczególnego przywileju, jaki Bóg uczynił dla Maryi ze względu na jej przyszłą rolę bycia matką Syna Bożego, wówczas jawi się jako wyjątek niedostępny dla ogółu i jako taki bez znaczenia dla naszej wiary. Jego związek z centralnym przesłaniem chrześcijaństwa o zbawieniu jakie Bóg ofiarował nam przez Chrystusa wydaje się sztuczny. Ahistoryczność formuły dogmatycznej również nie ułatwia zrozumienia. Święto Niepokalanego Poczęcia Maryi jest okazją, aby podjąć się próby odczytania i zrozumienia dogmatu.

Cel jaki sobie stawiamy to odczytanie dogmatu o niepokalanym poczęciu w kontekście historii zbawienia i wskazanie na jego związek z centralnym przesłaniem chrześcijańskim. W tym celu musimy również odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest grzech pierworodny i w jaki sposób człowiek może być od niego uwolniony.

Pius IX 8 grudnia 1854 roku w Konstytucji Apostolskiej „Ineffabilis Deus” ogłosił, co następuje: „ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć” (III, 3).

Trudności z dogmatem

Tym, co sprawia podstawową trudność w percepcji dogmatu o niepokalanym poczęciu jest jego ahistoryczność i to w potrójnym znaczeniu. Po pierwsze, może się wydawać, że dogmat ten niejako spadł z nieba, bez żadnego odniesienia do wcześniej rozwijającej się wiary Kościoła zgodnie z zasadą „o Maryi nigdy dość”. Po drugie, sformułowanie mówiące, że „mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga ….  została zachowana jako nietknięta”, sugeruje, że wszystko to dokonało się mocą arbitralnej decyzji Boga, poza czasem i historią. Po trzecie wreszcie dogmat mówi o tym, że najpierw zaistniał skutek (niepokalane poczęcie), a potem przyczyna (zbawcze dzieło Chrystusa). To wszystko wymaga wyjaśnienia.

Najpierw warto zwrócić uwagę, że dogmat ten miał już za sobą długą historię i był obecny w wierze Kościoła. Samo pojęcie „niepokalana” prawdopodobnie po raz pierwszy zostało użyte w VIII w. przez Andrzeja z Krety (650 – ok. 740 r.). W 1708 r. wprowadzono na Zachodzie obowiązkowe święto Niepokalanego Poczęcia. Na Wschodzie zaś Maryja była czczona jako Panhagia, „cała święta”.

Marcin Luter w drugim kazaniu „Na dzień poczęcia Maryi” z 1527 r. nauczał, że „nabożnie i święcie wierzymy, że została ona poczęta poza grzechem pierworodnym”.

Pius IX podejmując decyzję o ogłoszeniu dogmatu, nie działał więc w oparciu o tabula rasa. Nie wspomnę o szerokich konsultacjach i opiniach jakich papież zażądał od biskupów i teologów. W Konstytucji powołał się natomiast na fakt obecności wiary w niepokalane poczęcie w życiu Kościoła: „od najdawniejszych czasów biskupi, mężowie Kościoła, zakony a nawet sami cesarze i królowie domagali się usilnie od Stolicy Apostolskiej, aby określić Niepokalane Poczęcie Najświętszej Bogurodzicy jako dogmat wiary katolickiej”(ID III,1).

Pojawiały się również trudności w percepcji tego dogmatu. Pojęcie „niepokalane poczęcie” budziło wiele kontrowersji np. w środowiskach dominikańskich. Natomiast w czasach patrystycznych uważano, że bezgrzeszność Maryi godzi w powszechność zbawienia w Chrystusie (Orygenes, Jan Chryzostom, Hilary z Poitiers).

Dominujące, przynajmniej na zachodzie, rozstrzygnięcie pojawiło się w czasach kryzysu pelagiańskiego. Jak zauważa Bernard Sesboüé, Pelagiusz był przeświadczony o absolutnej świętości Maryi, co więcej czynił z niej wzór tego, czym może stać się natura ludzka jeżeli odrzuci grzech. Na co św. Augustyn odpowiedział, że chodzi o przywilej udzielony przez Boga ze względu na jej  macierzyństwo.

Maryja jako figura Kościoła

Joseph Ratzinger twierdzi, że nauka o niepokalanym poczęciu była obecna już u Ojców Kościoła w formie nauki o Ecclesia immaculata (o świętym, niepokalanym Kościele). Tak więc nauka o Niepokalanej była antycypowana jako eklezjologia.

Św. Paweł w liście do Efezjan opisywał Kościół, jako oblubienicę (gr. ecclesia jest rodz. żeńskiego) : „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego (nią) samego siebie, aby go (ją) uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny (-ną), niemający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był (była) święty (-a) i nieskalany (-a)” (Ef 4, 25-27). Kościół Pawła to nie jakaś abstrakcyjna rzeczywistość, ale konkretni ludzie, adresaci jego listów, którzy przyjęli wiarę w Chrystusa, przyoblekli się w nowego człowieka (por. Ef, 4, 23) i doświadczali realności zbawienia.

Biblii znane są figuratywne formy przedstawiania ludu Bożego jako dziewicy (Jer 31,4), córy Syjonu (Jer 6,23), Sługi Pańskiego (Iz 42,1), Syna Człowieczego (Dn 7,11), czy wreszcie Niewiasty (Ap 12,1).

W odniesieniu do Maryi szczególnie bliska stała się figura córy Syjonu. Wybrzmiewa to już w słowach pozdrowienia anielskiego, „Bądź pozdrowiona, …” gr. chaire (Łk 1,28), które nawiązuje do słów z Księgi Sofoniasza: „Wyśpiewuj (gr. chaire), Córo Syjońska! (So 3, 14). Tego rodzaju zabieg, aby jedna osoba stała się figurą większej społeczności nie stwarza ani problemu interpretacyjnego, ani nie jest czymś zaskakującym.

Teolodzy zajmujący się mariologią zgodnie twierdzą, że dogmat niepokalanego poczęcia, tak zresztą jak wniebowzięcia NMP są dogmatami eklezjologicznymi i soteriologicznymi o charakterze figuratywnym i paradygmatycznym. Ukazują one Maryję jako typ Kościoła, a więc jako to czym cały Kościół i całe stworzenie ma być w stwórczym i zbawczym planie Boga. W tym sensie jak mówił Paweł VI nauka katolicka o Błogosławionej Maryi będzie zawsze kluczem do należytego zrozumienia tajemnicy Chrystusa i Kościoła (Przemówienie z 21 listopada 1964 r.). Słowa te stanowią właściwy klucz do zrozumienia dogmatu. Inaczej mówiąc, albo zdołamy odsłonić za pomocą tego dogmatu tajemnicę zbawienia i dostrzec jego związek z centralnym przesłaniem chrześcijańskim, albo pozostanie niemym i nic nie znaczącym ornamentem na teologicznym „płaszczu” Maryi.

Jeżeli Maryja jest figurą Kościoła, to symbolizuje każdego z nas, to kim powinniśmy stać się na drodze wiary. Problem jaki mamy z dogmatem polega na tym, że wcale nie czujemy się adresatami opisu Kościoła z listu do Efezjan czy Apokalipsy, raczej wolimy, być reprezentowani przez Maryję, niż sami podjąć się zadania jakie wynika dla nas z przynależności do Kościoła. Łatwiej nam oddawać cześć apokaliptycznej Niewieście obleczonej w słońce (zob. Ap 12, 1n) niż identyfikować się z Kościołem uwikłanym w grzechy. Ten sam dylemat miał Marcin Luter, stąd nazywał Maryję „nowym Kościołem” (Kazanie na Zwiastowanie). Figura Maryi jest zatem dla nas wszystkich przypomnieniem tego, jakim Kościół być powinien.

Czy jednak poprzez taką interpretację nie zawężamy pola widzenia i czy wyjaśnienie zatrzymujące się na figuratywnym znaczeniu wyczerpuje treść dogmatu? Co Maryja jako figura Kościoła mówiłaby nam o konkretniej osobie, Dziewczynie z Nazaretu, o jej historii, jej życiu i tym kim była? Trzeba zatem pójść dalej, aby zobaczyć Ją jako postać historyczną w jej środowisku życia.

Grzech pierworodny

Aby ukazać dogmat o niepokalanym poczęciu w perspektywie historii zbawienia, trzeba wyjść od pojęcia grzechu pierworodnego. M. Luter we wspomnianym już kazaniu słusznie zauważył, że „Najpierw trzeba nam zobaczyć, co to jest grzech pierworodny, aby móc zrozumieć, jak Święta Dziewica została od niego uwolniona”.

Mamy w sobie zakodowane pewne wyobrażenie tego grzechu jako pierwotnej skazy, z którą przychodzimy na świat i która nas obarcza, bez naszej winy i odpowiedzialności. To poaugustiańskie dziedzictwo wymaga nowego odczytania.

Definicja grzechu pierworodnego zawarta w encyklice z 1950 r. Humani generis  wychodzi od założenia, że Księga Rodzaju, choć „nie odpowiada całkowicie metodom pisarstwa historycznego, … należy mimo to do rodzaju literackiego historycznego” (III, 2). To pozwalało pokazać, że grzech pierworodny „pochodzi z grzechu rzeczywiście popełnionego przez jednego Adama i przeszczepiany rodzeniem na wszystkich jest zarazem wrodzonym grzechem własnym każdego człowieka” (III, 1). Inaczej mówiąc Adam, który jest tu traktowany jako postać historyczna, poprzez zrodzenia przekazał swoim potomkom, a przez nich każdemu z nas grzech pierworodny, z którym przychodzimy na świat. Takie jest nasze wyobrażenie. Czy słusznie?

Treść tego nauczania odczytana literalnie wzbudza wiele nieporozumień. Po pierwsze sam fakt, że grzech pierworodny nazywamy „grzechem” sprawia, że kojarzymy go z grzechem uczynkowym, co jest całkowitym nieporozumieniem. Druga trudność wiąże się z pytaniem: czy rzeczywiście nowo narodzone dziecko jest obarczone niezawinionym grzechem, przejętym na drodze dziedziczenia? Jest oczywistą rzeczą, że dziecko nie może zgrzeszyć i przychodzi na świat niewinne.

I ostatnia trudność wyrasta w zderzeniu ze współczesną nauką. Dzisiaj, gdy nasze myślenie o antropogenezie jest związane z teorią ewolucji wyjaśnienie zawarte w Humani generis jawi się jako anachroniczne. Należy jednak zauważyć, że istotą nauki o grzechu pierworodnym nie jest odpowiedź na pytanie „jak” grzech ten jest przekazywany, ale że jest powszechny i dotyczy wszystkich. W tym względzie dogmat o grzechu wyraża oczywistą prawdę. Tradycyjnym sposobem jej wyrażenia jest wskazanie na pochodzenie ludzkości od Adama.

Czym jest grzech pierworodny? W czym się wyraża i jak go doświadczamy?

Syndrom zguby

W najnowszych interpretacjach grzech pierworodny wyjaśnia się jako syndrom zguby (Gerhard Lohfink, Maryja nie bez Izraela). Czym on jest? Poprzez syndrom zguby rozumie się otoczenie, w którym człowiek przychodzi na świat naznaczone różnorakim złem. Co z tego, że dziecko jest niewinne, skoro wzrasta w środowisku, w którym dominują nienawiść, przemoc, podstęp, egoizm. Chodzi o struktury zła, które niejednokrotnie przyjmują globalny zasięg, jak wyzysk, niszczenie środowiska naturalnego, przemoc, dotykając niezliczoną rzeszę ludzi, oraz wprowadzając niszczący podział (np. na pierwszy i trzeci świat). Biblia tę rzeczywistość nazywa „grzechem świata” (l. poj. zob. J 1,29).

Człowiek nie rodzi się w przestrzeni niewinności. Grzech kumuluje się w dziejach ludzkości, zatruwając całe społeczeństwa. W takim środowisku naznaczonym syndromem zguby przychodzi nam przyjść na świat. W ten świat wrastamy, stajemy się jego częścią, a z czasem pomnażamy zastane zło, obciążając nim kolejne pokolenia. W tym znaczeniu dogmat o grzechu pierworodnym jest jedną z najbardziej oczywistych prawd wiary. Mówi bowiem o tym, że świat jest naznaczony wielorakim złem.

To przed tak rozumianym grzechem chce nas uchronić Kościół, udzielając chrztu, zanurzając w historii zbawienia i wprowadzając do społeczności, która z założenia powinna tworzyć alternatywne środowisko w stosunku do środowiska naznaczonego grzechem pierworodnym – syndromem zguby.

Analogii do grzechu pierworodnego możemy szukać na polu ekologii. Bywa, że rodzące się dziecko z pierwszym oddechem wdycha zatrute powietrze. Czy można je za to winić? Absolutnie nie. Zatrute powietrze to efekt nieodpowiedzialnej działalności człowieka, który niepokojąco kulminuje się w ostatnich dziesięcioleciach. Zniszczone środowisko obciąża nas, od pierwszych dni naszego życia. Potem jednak my sami przyczyniamy się do niszczenia środowiska naturalnego. Czy ten proces kumulowani zła jest nieuchronny i nie ma od niego uwolnienia?

Tym pytaniem kończyłaby się opowieść o grzechu pierworodnym, gdyby nie Bóg, który ingeruje w świat, aby wybawić człowieka.

Przełamanie syndromu zguby

Paradygmatem uwolnienia od sytuacji zguby jest historia Abrahama. Nie oznacza to, że Abraham z dnia na dzień stał się człowiekiem sprawiedliwym w oczach Boga jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Choć na polecenie Boga opuścił swoje miasto rodzinne, to jednak Ur opuściło go dopiero wówczas, gdy zawiesił nóż nad Izaakiem. Wtedy, jak się wydaje zrozumiał jakie środowisko życia porzucił, zrozumiał również na czym polega różnica między Bogiem, któremu dał wiarę, a rodzimymi bóstwami karmiącymi się krwią ofiar.

Abraham musiał odbyć długą drogę mierzoną kilometrami i wewnętrznym zmaganiem, zanim uwolnił się od rodzimego środowiska i mentalności. Podobnie każdy z nas przyjmując chrzest, rozpoczyna swoją drogę i zmaganie o lepszy świat, taki, jakiego chciał Bóg, wolnego od syndromu zła.

Bóg podarował Izraelowi wiele znaków i instytucji łaski, które miały umożliwić uwolnienie się od syndromu zguby. Na pierwszym miejscu jest Pascha, historyczne doświadczenie wyjścia ze środowiska zguby. W niewoli egipskiej Izraelici nie tylko, że zostali zredukowani do niewolników, ale groziła im fizyczna eksterminacja. Pamięć o wyzwoleniu była dla Izraela znakiem mocy Boga, pocieszeniem i nadzieją wobec kolejnych wyzwań i trudności.

Niezwykle ważną instytucją pomagającą trwać przy Bogu była Tora jako projekt społeczności opartej na prawie Bożym, a więc społeczności alternatywnej w stosunku do ludów ościennych. Jest to narzędzie umożliwiające tworzenie środowiska życia opartego na sprawiedliwości, wzajemnym poszanowaniu, trosce o najsłabszych przy jednoczesnym bezkompromisowym traktowaniu wszelkich przejawów zła. „Kładę przed wami życie i śmierć – mówi Bóg – błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo …” (Pwt 30, 19-20).

W sytuacjach, gdy syndrom zguby stawał się niebezpieczny dla egzystencji narodu Bóg powoływał proroków. Ich zadaniem było nie tylko napominanie. Prorocy pełnili w chwilach krytycznych rolę sumienia narodu i byli znakiem wierności Boga. „A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”(Ez 2,5). Przyjęcie ich nauczania i napomnień chroniło przed szerzeniem się niesprawiedliwości i degradacją społeczeństwa choćby tylko „reszty Izraela”.

Instytucją, która chroniła przed naiwnym uleganiem złu była Mądrość skumulowana w ludzie Izraela. Mądrość, która personifikowała zamysł Boga wobec świata. Dzięki umiłowaniu  Mądrości Izrael nie był zdany na samego siebie. Kumulująca się w ludzie Izraela Mądrość była była dla każdego pokolenia punktem odniesienia w budowaniu lepszego świata.

Rolę wzmacniania dobra i ochrony przed złem pełniła również Świątynia a szczególnie przebłagalnia, która uwalniała od brzemienia winy i nie pozwalała zatracić się w złu, dając szansę na nowy początek. Podobną role pełnił również rok jubileuszowy. Bo chociaż Izrael miał do dyspozycji wiele znaków i narzędzi łaski, to jednak słabość ludzka, uleganie namiętnościom, a czasami zwyczajna ludzka niezaradność życiowa domagały się oczyszczenia i przywrócenia fundamentalnego porządku. Psalmista wyraża to słowami: „Szczęśliwy ten, komu została odpuszczona nieprawość, …Szczęśliwy człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy” (Ps 32,2-3).

Wreszcie koniecznym elementem umożliwiającym przeciwstawienie się syndromom zguby było właściwe środowisko życia. Pierwszym jest rodzina. Dlatego tradycja chrześcijańska wspomina rodziców Maryi, Joachima i Annę, o których tak naprawdę nic pewnego, oprócz apokryficznych przekazów nie wiemy. Możemy jednak z całą pewnością powiedzieć, że dobrze wychowywali swoją córkę, zapewniając jej środowisko wiary, chroniąc ją od wpływów zał i dając dobry rodzicielski przykład.

W znaczeniu szerszym tym środowiskiem była „reszta Izraela” (zob. Iz 10, 20-22), ta część społeczności ludu Bożego, która na różnych etapach historii okazywała się wierna Bogu (zob. 1Krl 19,18). Do niej należeli ci, o których mówi psalmista: „Szczęśliwy człowiek, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców, lecz w Prawie Pańskim upodobał sobie i rozmyśla nad nim dniem i nocą” (Ps 1, 1-3). To ci, którzy żyli w bojaźni Bożej (zob. Ps 5, 8b), którzy doznając prześladowania nie uciekali się do przemocy, ale swoją sprawę powierzali Bogu (zob. Ps 7,1). Gdy doświadczali osamotnienia, dostrzegając że „nie ma pobożnych”, że „wszyscy mówią kłamliwie” oraz „kierują się podstępem i obłudą”, (Ps 12, 2- 3), uciekali się do Boga wołając „odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy zło czynicie” (Ps 6,9), pragnąc, aby Bóg  „ustrzegł ich tego plemienia” (Ps 12,8) – środowiska naznaczonego syndromem zguby.

To do nich Jezus kierował swoje słowa: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). To ich nazywał „błogosławieni”: ubodzy w duchu, łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, cierpiący prześladowanie dla sprawiedliwości (zob. Mt 5,3-11). To ich symbolizuje ziarnko gorczycy, z którego wyrasta wielki krzew (Mt 13,31n). Do nich też należała Maryja Jego Matka.

Maryja owoc historii zbawienia

W ikonografii, w scenie zwiastowania Maryję zwykle przedstawia się zatopioną w lekturze Psałterza. Scenę tę możemy odczytać jako metaforę tego, że Maryja żyła w środowisku, które inspiracji szukano w Torze, Świątyni, owszem również w recytacji psalmów, których uczono się na pamięć. W swojej dosłowności tak przedstawiona scena zwiastowania niewiele ma wspólnego z rzeczywistością historyczną. Jednak przesłanie zawarte w tej scenie możemy odczytać w ten sposób, że Maryja wzrastała w środowisku wolnym od syndromy zguby, co w języku dogmatu oznacza, że była wolna od grzechu pierworodnego.

Jej wolność nie jest efektem osobistego wysiłku (Pelagiusz), ani tylko arbitralnej decyzji Boga, ani też specjalnego przywileju. Łaska oczywiście zawsze jest przywilejem, a nie koniecznością, zawsze jednak zgodnie z aksjomatem teologicznym, bazuje na naturze, a więc też wymaga współpracy. „Moc szczególnej łaski”, o której mówi dogmat to efekt współpracy z łaską Bożą, uobecniającą się we wspomnianych instytucjach łaski (Tora, prorocy, Świątynia, itd.) nie tylko samej Maryi, ale całych pokoleń od Abrahama po środowisko w którym Ona przyszła na świat. To mozolne budowanie alternatywnego środowiska życia wolnego od syndromu zguby.

Długa historia wybawienia znalazła swój punkt kulminacyjny w osobie Niepokalanej Dziewicy, a jeszcze bardziej w osobie Chrystusa. O nim też Pismo nie boi się powiedzieć, że „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52). Jest to historia wierności Bogu, celebracji znaków zbawienia, trwania w środowisku wiary i wreszcie zwyczajnego wychowania w domu rodzinnym.

Dogmat ten nie ma zatem nic z mitycznego lub magicznego myślenia. Jest raczej wyrazem historycznego realizmu dostrzegającego z jednej strony, zło panujące w świecie, a z drugiej realizm wiary, Boga działającego w historii, który za pomocą znaków łaski uwalnia człowieka od syndromu zguby.

Na początku tej historii był Abraham, który opuścił rodzinne Ur, aby dać początek alternatywnej społeczności, w której prawo Boże będzie szanowane. Następnie było wyjście z niewoli egipskiej, w której Żydzi na własnej skórze przekonali się, jak niszczące może być środowisko życia. Oba te wydarzenia, zwłaszcza Pascha stały się dla Kościoła modelem wyzwolenia z grzechu pierworodnego i paradygmatem chrztu. Kościół, udzielając chrztu, zobowiązuje się, aby dla nowo ochrzczonego stać się środowiskiem życia, które uchroni go od syndromu zguby. Dlatego w czasie obrzędu chrztu padają te słowa: „Niech wasi bliscy słowem i przykładem pomagają wam zachować godność dzieci Bożych”.

Niepokalana wobec centralnego przesłania chrześcijańskiego

Edyta Stein celnie zauważyła, że „Tajemnice chrześcijaństwa są jedną niepodzielną całością: „kto zagłębi się w jedną z nich, zostanie wprowadzony we wszystkie pozostałe”. Wydaje się, że odczytanie dogmatu o niepokalanym poczęciu Maryi w kluczu historii zbawienia daje taką możliwość, wskazuje bowiem ostatecznie na realność zbawienia, które Bóg ofiarowuje w historii. Ta prawda jest wspólnym mianownikiem i fundamentem wszystkich prawd wiary i dogmatów.

Dogmat o niepokalanym poczęciu, sam w sobie, rozpatrywany poza perspektywą historiozbawczą może wydawać się nieistotny i nastręczać wiele trudności. Faktycznie jako prawda nie wprost zawarta w Piśmie Świętym (fides implicita), aby być zrozumiała musi być rozpatrywana nie sama w sobie, ale w odniesieniu do centralnego przesłania wiary chrześcijańskiej, wprost zawartej w Biblii (fides explicita) dotyczącej tajemnicy Boga i zbawczej misji Chrystusa. Wówczas staje się konkretnym przykładem działania Boga w historii. Wiara w niepokalane poczęcie Maryi jest w gruncie rzeczy przykładem skuteczności zbawienia ofiarowanego nam przez Boga. Zbawienie to bierze bierze początek w Izraelu (zob. J 4,22), ale jest adresowane do nas wszystkich.

Wreszcie możemy odnieść się do tego ahistorycznego elementu formuły dogmatycznej, która dotyczy udziału Chrystusa. Uzasadnieniem i przyczyną sprawczą wolności Maryi od grzechu pierworodnego jest „moc przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa” mówi dogmat. Oznaczałoby to, że skutek jest uprzedni wobec przyczyny, a więc to, co historycznie późniejsze (dzieło zbawcze Chrystusa) jest przyczyną tego, co jest historycznie wcześniejsze (niepokalane poczęcie Maryi). Takie jednak myślenie przeczy naszemu podstawowemu ludzkiemu doświadczeniu.

Warto zwrócić uwagę, że powodem takiego sformułowania jest zabezpieczenie powszechności zbawienia w Chrystusie, dzięki czemu również niepokalane poczęcie Maryi zostaje włączone w centralne przesłanie chrześcijaństwa, co jednak nie uwalnia je od trudności.

Jezus Chrystus to punkt kulminacyjny historii zbawienia, w którym łączą się wszystkie znaki łaski (Prawo, Mądrość, prorocy, Świątynia, historia Izraela). Niepokalanego poczęcia nie było by bez Izraela, bez historii zbawienia, którego figurą jest Syn Człowieczy – Jezus Chrystus. Przyjmując Jezusa jako figurę odnowionego ludu Bożego Izraela, możemy również przyjąć, że uwolnienie Maryi od grzechu pierworodnego dokonało się mocą Jego zasług.

Figura Syna Człowieczego, z proroctwa Daniela symbolizuje lud Izraela, społeczeństwo o „ludzkiej twarzy”, wolne od syndromu zguby i zniszczenia, przeciwieństwo społeczności symbolizowanych przez zwierzęta wyłaniające się w wizji proroka z odmętów wód – symbolu chaosu. Są one znane z historii: lew symbolizuje Babilonię, niedźwiedź Medów, pantera Persów, i wreszcie czwarte, które jest hybrydą różnych bestii, stąd nie posiada nazwy, symbolizuje państwo Seleucydów, które wsławiło się w Biblii okrutnymi prześladowaniami Żydów (zob. Dn 7,2-14). Cztery bestie symbolizują społeczeństwa o nieludzkich prawach, które wprowadzały  chaos opierając swoje panowanie na przemocy, niesprawiedliwości, podbojach i zniewoleniu i strukturach zła. Symbolizują zatem syndrom zguby – grzech pierworodny – grzech świata.

Nowe środowisko życia, społeczność pod panowaniem Boga, które zapowiadał prorok, a wypełnił Jezus (królestwo Boże), chociaż w wizji Daniela wydaje się, że spada gotowe z nieba, to jednak ma za sobą długą historię przygotowującą jego pojawienie się w świecie.

Niepokalana znakiem nowego świata

Dogmat o niepokalanym poczęciu nie rozstrzyga, czy Maryja była jedyną wolną od wpływu grzechu pierworodnego. Czy takich osób, jak Maryja, którzy na mocy łaski Bożej, są wolni od syndromu zguby może być więcej? Wydaje się, że pozostając w zgodzie z wiarą Kościoła można na to pytanie udzielić pozytywnej odpowiedzi.

Historia zbawienia zna wielu sprawiedliwych. Do nich należą sprawiedliwy Abel, Henoch, który „został przeniesiony, aby nie oglądał śmierci” (Hbr 11,5), Józef, mąż sprawiedliwy, ojciec Jezusa (zob. Łk 2, 48), ale też Symeon i prorokini Anna, która „nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach” (Łk 2,37), Natanael, o którym Jezus powiedział „oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” (J 1,47) ale też wielu, wielu świętych Kościoła, którzy wzrastali w łasce u Boga i u ludzi. Znakiem tej świadomości było ukazywanie w przekazach hagiograficznych niewinności świętych niemal od niemowlęctwa.

Zwykle uwolnienie się od grzechu pierworodnego jest długim procesem współpracy z narzędziami łaski, i jako taki stanowi cel naszego życia. Każde pokolenie, a w nim każdy z nas z osobna musimy pracować nad tym, aby tworzyć choćby małe oazy wolności od syndromu zguby> tylko w ten sposób możemy sprostać naszemu powołaniu, aby stać się solą dla ziemi i światłem dla świata (zob. Mt 5,13),

Dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi dotyka samego rdzenia orędzia chrześcijańskiego: zbawienie ofiarowane przez Boga albo jest skuteczne i przemienia ten świat, albo ciągle trwamy w adwencie. Jako takie jest dla nas wszystkich znakiem nadziei, przezwyciężenia syndromu zguby i znakiem panowania Boga w świecie.

Korzystałem z: G. Lohfink, Maryja nie bez Izraela. Nowe spojrzenie na naukę o Niepokalanym Poczęciu, tłum. E. Pieciul-Karmińska, W drodze, Poznań 2010; Red. B. Sesboüé, Znaki łaski, T 3, tłm. P. Rak, Wydawnictwo „M”, Kraków 2001.

https://www.tygodnikpowszechny.pl/zrozumiec-niepokalana-170025

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

2 odpowiedzi

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!