EWANGELIARZ NIEDZIELNY, 8 maja 2022
IV NIEDZIELA WIELKANOCNA
J 10, 27-30
Jezus powiedział: «Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
Pomimo, że fragment Ewangelii przeznaczony na dzisiejszą czwartą niedzielę wielkanocną jest bardzo krótki i zawiera tylko trzy wiersze, to jednak jest bardzo bogaty w treść. Jest tu mowa o relacji, opisanej językiem pasterskim, pomiędzy Jezusem, a Jego uczniami. Bóg Ojciec, zgodnie z teologią Starego Testamentu jest ukazany jako Pasterz ludu Bożego. Jest mowa o życiu wiecznym. Jest wreszcie mowa o relacji pomiędzy Jezusem, a Ojcem, o ich jedności. Jezus to nie tylko Słowo posłane przez Ojca (teologia odgórna), ale także człowiek, który w swoim życiu odczytuje wiernie zamysł Boga.
Temat życia wiecznego w teologii Jana, tak jak w teologii Kościoła i codziennym przepowiadaniu zajmuje centralne miejsce. Celem życia chrześcijańskiego jest życie wieczne. Jezus sam tak wyjaśniał cel i sens swojej misji: „tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).
Zbyt szybko, niemal instynktownie, życie wieczne kojarzymy z zaświatami, z życiem po życiu, gdzieś w wieczności, po śmierci. Jezus mówi raczej o pełni życia w tym życiu, a nie o życiu po życiu. Jego Ewangelia nie jest instrukcją życia po śmierci, ale w tym świecie. Wystarczy przyjrzeć się pouczeniom jakie zostawia w Kazaniu na górze (Mt 5-6), aby zrozumieć, że Dobra Nowina jaką głosił dotyczy tego życia.
Czy po to Bóg stworzył świat tak wielki i wspaniały, aby naszym celem były zaświaty? „Ten świat był Jego wolą, Jego życzeniem i Jego stworzeniem … . Bogu chodziło o tę ziemię”.* Zmartwychwstania Jezusa nie można zatem odczytywać jako „planu B”, „wyjścia ewakuacyjnego”, lub kapitulacji Boga wobec świata poprzez roztoczenie przed nami wizji alternatywnej rzeczywistości.
Towarzyszyć
Jezus od samego początku swojej działalności dostrzegał, że Jego lud jest „jak owce nie mające pasterza” (Mt 9,36). W Izraelu czasów Jezusa było wiele ośrodków, próbujących sprawować rząd dusz: saduceusze, faryzeusze, herodianie, nieznana z pism chrześcijańskich i mało wpływowa sekta z Qumran, wreszcie zeloci. Każda z tych grup miała swój cel religijno-polityczny i swoje interesy, w których bardziej chodziło o realizację własnych wizji i ambicji niż o dobro ludzi. Dlatego Izrael jawił się jako porzucony, rozproszony, nie mający przywódcy, pozbawiony celu, nadziei, przyszłości. Jeżeli Jezus mówi o sobie „Ja jestem dobrym pasterzem” (J 10,11), to tylko dlatego, że czuje się posłany, aby „rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 52). Ukazać bliskość Boga, ożywić wiarę, przywrócić nadzieję, wzbudzić nowego ducha, przypomnieć o jego powołaniu, nadać cel.
Pragnieniem Jezusa jest zgromadzenie Izraela i przywrócenie go sprawie Bożej. Tą sprawą jest objawienie panowania Boga, Jego królestwo, albo jak nazwie to Jan „życie wieczne”. Pojęcie to występuje w korpusie janowym (ewangelia i listy) ponad dwadzieścia razy i należy do kluczowych terminów dla zrozumienia czwartej ewangelii i tylko sporadycznie pojawia się u synoptyków.
Jezus dostrzega sytuację Izraela tak jak widzi ją Bóg, staje się niejako Jego rzecznikiem mówiąc: ”Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście” (Łk 13,34 zob. Wj 19,4). Wszystko co Jezus czynił, co głosił, wszystkie gesty, znaki, uzdrowienia miały ten jeden cel: aby zgromadzić lud Izraela w jedno, tak aby ten poczuł się ludem Boga, poczuł Jego bliskość i podjął się powierzonej przez Niego misji.
Włączyć
Jan Ewangelista z perspektywy czasu dostrzega, że decydującym wydarzeniem, które dało impuls, aby uczniowie Jezusa podjęli się z wielkim dynamizmem i entuzjazmem powierzonej im misji była Jego śmierć. To jest jego ostatni akt zbawczy. Gdy wszystko się wykonało On „oddał ducha” (J 19,30) zapisuje Ewangelista. „Oddał”, ponieważ tego ducha nie można pozbawić lub zabrać. „Duch”, życie duchowe może być tylko przekazane jako dar. Ten „duch” to nowa forma życia, a właściwie jest to samo życie Boga podarowane nam ludziom, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości (zob. J 10,10). Duch Jezusa jest Duchem Świętym to znaczy bożym, innym niż duch ludzki. Nasz duch, nasze życie jest pełne egoizmu, wyrachowania, przemocy … . Bóg jest inny „Bóg jest miłością” (1J 4,8).
Dobrą Nowiną według Jana jest, to że Bóg przez Jezusa ofiaruje nam życie wieczne, to znaczy udział w swoim życiu w swoim duchu, w życiu samego Boga.
Chrystus definiuje się jako „droga, prawda i życie” (J, 14,6) ponieważ ten, kto spożywa Jego Ciało i pije Jego Krew, kto Jego życie uczyni własnym, ma życie wieczne (por. J 6,54). Odkrył to Piotr, dlatego wyznał: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68). Żyć życiem Jezusa, to mieć tego samego ducha. Dlatego życie Jezusa koncentruje się na tym, aby udzielić nam swojego ducha, Ducha Świętego.
W połowie Ewangelii Jana, wówczas gdy się wydawało, że Jezus porywa za sobą tłumy, Kajfasz, najwyższy kapłan wypowiada „proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 51-52).
Faktycznie Kajfasz stawia sobie za cel, coś bardziej krótkowzrocznego i mało wzniosłego, za to jak mu się wydaje, bardzo pragmatycznego. Tłumaczy obradującym kapłanom, którzy jako najbardziej wpływowy ośrodek władzy politycznej i religijnej w Izraelu czuli się odpowiedzialni za los Izraela: „wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11,49-50). Inaczej mówiąc w sytuacji, gdy rzymianie okupują Palestynę i źle reagują na odradzające się mesjańskie marzenia, lepiej poświęcić jednego, uśmierzyć problem w zarodku, niż ściągnąć na siebie kłopoty w postaci zbrojnej interwencji Rzymu. W ten sposób zostaje uruchomiony mechanizm kozła ofiarnego. Jednakże te właśnie słowa okazały się prorocze (J 11,51).
Podjąć inicjatywę
Ewangelista Jan, który wpisał mechanizm kozła ofiarnego w swoją narrację, aby wyjaśnić, co doprowadziło do okrutnej śmierci Jezusa, wprowadza w ten nieuchronny proces pewną znacząca korektę: Jezus wobec snutych intryg nie jest ukazany jako nieświadomy, bierny przedmiot zaciskającego się spisku na Jego życie, wręcz przeciwnie przejmuje inicjatywę.
W swojej mowie o dobrym pasterzu Jezus ukazuje siebie jako właściwego protagonistę nadchodzących wydarzeń: „Życie moje oddaję za owce. (…) Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (J 10,15-18). Jezus nie jest ofiarą losu, nie jest wyrzuconym poza nawias zbędnym trybikiem historii. Jego zmartwychwstanie nie jest rozpaczliwą próbą przekuwania porażki w sukces.
Franciszek w swoim pierwszym ważnym dokumencie zatytułowanym Ewangelii Gaudium z 2013 r. zachęcał Kościół, aby przyjął nową perspektywę, już nie chował się w okopach i nie traktował apologii jako najważniejszego zadania, ale podjął inicjatywę, pisał w nim: „Kościół wyruszający w drogę stanowi wspólnotę misyjną uczniów, którzy podejmują inicjatywę, włączają się, towarzyszą, przynoszą owoc i świętują.” I tu pada słowo klucz, neologizm wywodzący się z języka hiszpańskiego – „Primerear – to podjąć inicjatywę” – i dalej pisze papież – „wspólnota ewangelizacyjna doświadcza, że to Pan podjął inicjatywę, że On sam nas umiłował (por. 1 J 4, 10) i dlatego wie, jak kroczyć naprzód i dotrzeć na rozstaje dróg, by zaprosić wykluczonych” (EG 24).
Nigdy nie było tak, aby wokół nas, w społecznościach w których żyjemy, nie było wykluczonych i potrzebujących. Dziś, gdy w Moskwie zdecydowano o wykluczeniu Ukrainy, mamy całe rzesze ludzi potrzebujących. Słowa adhortacji mogą stanowić przewodnik dla naszych działań. Wszystko zamyka się w czterech słowach: włączyć, towarzyszyć, przynieść owoc i świętować. Wielu włączyło Ukraińców do swoich domów, towarzyszy im, pomaga rozwiązywać bieżące problemy, odczuwa ich troski, ale też razem z nimi świętuje (Wielkanoc katolicką a potem prawosławną).
Świętować
Nie można świętować w samotności. Dlatego świętowanie jest na końcu pewnego procesu.
Pierwszym krokiem jest podjęcie inicjatywy, niezgodna na to, aby być ofiarą marazmu, wygody, nieczułości, bierności. Chrystus jak dobry pasterz chce abyśmy mieli w sobie życie i „mieli je w obfitości” (J 10,10), aby nie tylko wystarczyło go dla nas samych, ale było go nadmiar, którym możemy dzielić się z innymi.
Drugim krokiem ku świętowaniu jest chęć dzielenia się sobą, bez cierpiętnictwa i poczucia ponoszonej ofiary. Skoro życia jest aż nadmiar, jest w obfitości, to dzielenie się nim nic nie kosztuje, jest darem, który otrzymaliśmy i przekazujemy innym. Treścią „życia wiecznego” jest miłość, niesiona pomoc, to serce otwarte dla potrzebujących bez segregacji na swoich i obcych. Treścią są te cztery słowa: włączyć, towarzyszyć, przynieść owoc i świętować. Treścią jest ostatecznie Ewangelia, choćby wspomniane Kazanie na górze.
Świętowanie przychodzi wówczas, gdy jest co świętować. Gdy zawiązuje się wspólnota poprzez włączenie, a towarzyszenie przynosi konkretne rezultaty, niwelując ludzkie biedy.
Życie wieczne jest darem i udziałem w życiu Boga, dla którego ani czas, ani miejsce nie jest nieprzekraczalną granicą. Kto doświadczy życia wiecznego tutaj w tym życiu będzie go pragnął zawsze. Reszta jest w rękach Boga.
* G. Lohfink, A na koniec nic?, tłum. E. Pieciul-Karmińska.