Ewangeliarz Niedzielny
Dwunasta niedziela zwykła
Ewangelia (Mt 10, 26-33)
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie».
+ + +
Jak to możliwe, że Dobra Nowina – choćby wyrażona przez ośmiokrotnie powtarzane “błogosławieni” : ubodzy, smutni, doświadczeni niesprawiedliwością, brakiem pomocy i miłosierdzia, cierpiący prześladowanie, a mimo to zachowujący czyste serce ( zob. Mt 5,11), wolne od pokusy odwetu i upokorzenia sprawców ich niedoli – może ostatecznie być źródłem lęku?
Lęk jako oskarżenie
Trzykrotnie powtórzone przez Jezusa “nie bójcie się” (Mt 10, 26, 28, 31), nie pozostawia złudzeń Dobra Nowina jest również oskarżeniem tych, którzy dopuszczają się niesprawiedliwości, przede wszystkim wołaniem o przemianę serc, tak aby interesy jednych nie stały się źródłem podziałów społecznych (biedni – bogaci; usytuowani – marginalizowani), poniżania i łez drugich.
Ten apel płynący z Ewangelii – powiedzmy to wprost – godzi w interesy, ambicje i “ego” wielu, którzy nic sobie nie robią z Boga, i są w stanie brutalnie przeciwstawić się tym, którzy choćby rzucili cień podejrzenia na proceder, który zapewnia im status społeczny osiągnięty na drodze wyzysku i krzywdzie ludzkiej.
Ewangelia to sprzeciw wobec zatwardziałych serc ludzi, którzy wolą pozostać przy swoim, przy swojej pamiętliwości, krzywdzie, niż przebaczyć i się pojednać.
Ewangelia to wezwanie do naszej hojności, do grubych portfeli, zamiast bowiem cieszyć się dobrostanem, ktoś narusza nasze dobre samopoczucie, śmie powiedzieć, że powinniśmy się tym podzielić ze słabszymi, których często osądza się jako nieudaczników, nierobów, patologię.
Jest też wiele sytuacji, które stawiają nas samych w rozkroku, i oskarża nas samych, gdy chcielibyśmy postąpić tak, aby dać upust naszym pragnieniom, choćby byłyz gruntu złe, a z drugiej słyszymy głos sumienia, że tak nie wolno, nie powinienem.
Tam gdzie głosi się Ewangelię, nie jako pobożne frazesy, które raczej mają podbudować nasze ego i uśpić radykalizm ostrza Słowa Bożego, ale jako autentyczną Dobrą Nowinę dla biednych, pokrzywdzonych i marginalizowanych, tam zawsze spotkamy się ze sprzeciwem. Zawsze bowiem naruszymy czyjeś interesy.
Choćby nasze głoszenie Ewangelii, nasz sprzeciw nie był skierowany “przeciw komuś”, ale w imieniu ze względu na dobro innych, to ostatecznie, każdy rozumie, że nie da się przywrócić sprawiedliwości, usunąć biedy, naprawić krzywdy, pojednać z bliźnim bez wewnętrznej bolesnej operacji przemiany serca, zaparcia się siebie, ugodzenia w swoje “ego”. A to boli! Budzi wewnętrzny sprzeciw i może być odczytane jako oskarżenie i naruszenie strefy komfortu, a jako takie wywoływać odruch obronny – przemoc.
Jezus zatem nie mówi, że nie ma powodu aby się lękać, wręcz przeciwnie. Są sytuacje, w których należy się obawiać najgorszego, zwyczajnie bać się, właśnie ze względu na Ewangelię. Łatwiej bowiem sprzeciwić się Ewangelii, choćby w najoczywistszy sposób, domagała się nawrócenia i samego dobra, niż sobie.
Lęk jako wezwanie
“Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach” (Mt 10, 26-27).
Zwykle zło, gdy się pojawia, im bardziej jest to zło, im bardziej pochłania, im bardziej jesteśmy “umoczeni” w jego brudzie, tym bardziej staje się dyskretne. Mówi się o nim, ale po cichu, skrycie, ma ucho.
Nie informuje się opinii publicznej – za późno – to byłoby już samooskarżenie. Więc zło toczy swoich sprawców, wciąga innych, którzy przez swoją bierność, brak empatii stają się wspólnikami. Ich fasadowa przyzwoitość, jakiś interes, nie pozwala obnażyć zła, stąd zło jest “zamiatane pod dywan” już pod inną nazwą jako “sprawa”, “incydent”, “przypadek”, “słabość”. W ten sposób wielu staje się wspólnikami i niewolnikami zła.
Dla tych, którzy chcą przespać zło, ukryć je, zakamuflować je, ale również dla tych, którzy czują się wmanewrowani, bezsilni, Jezus przekazuje Dobrą Nowinę.
Zło zostanie obnażone, wykrzyczane, stanie w świetle prawdy, fleszy, opinii publicznej -stanie się jawne. Dla wielu, to jedyna droga, aby się uwolnić od zła i odzyskać samych siebie.
Jest wiele grup społecznych, osób, które mogą i powinny czuć się wezwane do radykalnych zmian, pośród nich jest również każdy z nas ilekroć obieramy drogi sprzeczne z duchem Ewangelii. Każdy zatem (w tym moje sumienie) może stać się źródłem lęku dal nas samych, o którym trzykrotnie dzisiaj wspomina Jezus.
“Nie bójcie się” jest dzisiaj również wezwaniem do nawrócenia, wewnętrznej przemiany, do odwagi głoszenie Ewangelii.
Bojaźń jako Dobra Nowina
“Nie bójcie się”, jest nie tylko ostrzeżeniem, przed grupami interesów i naszym egoizmem, ale również Dobrą Nowiną i obietnicą.
Domagając się sprawiedliwości i miłosierdzia bez oskarżania, pojednania bez wskazywania winnych, działania bez wskazywania palcem, raczej bijąc się we własne piersi niż innych, czynimy dobro – to Bóg jest w naszych działaniach, on roztacza nad nami opiekę – co Jezus wyraził w semicki sposób: “u was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie ” (Mt 10,30).
Nie oznacza to, że głosząc Ewangelię, domagając się sprawiedliwości, pojednania, szacunku wobec każdego człowieka, nie narazimy się na ośmieszenie, sprzeciw, a nawet niedogodne dla nas skutki: ostracyzm, utratę pracy, zemstę. Ile to osób z powodu lęku woli “przymknąć oko”, udawać, że nie widzi, wmawia sobie, że to ich nie dotyczy, że … , że …., że …, powodów jest wiele, aby nic nie robić, nie reagować, nie dopominać się, nie wychodzić przed szereg, nie zachować się ewangelicznie.
A jednak Jezus mówi nam “Nie bójcie się”, bo jest to droga do tego, aby ocalić swoją duszę i móc sobie spojrzeć w lustro bez pogardy. Gra toczy się nie o drugą połowę mojego człowieczeństwa (dusza i ciało), ale o moje, Twoje, nasze człowieczeństwo, o najgłębsze “ja” – o to, co czyni nas obrazem i podobieństwem samego Boga. Dla Jezusa dusza to nie platoński dodatek do ciała, ale to my sami w naszym jestestwie, w naszym ciele, historii, środowisku. Inaczej przecież nie istniejemy. Chodzi zatem o nas, o to, co nas określa. Chodzi o to, aby ocalić nasze człowieczeństwo zachować je nienaruszone – chodzi o zbawienie.
Jezus swoją wypowiedzią porządkuje nasz świat. Są rzeczy ważne, o których nie można nie mówić, nie dopominać się za cenę utraty swojej duszy. Jest tak ilekroć widzimy panoszące się zło, jawnie nieewangeliczną postawę, a jednak nie reagujemy, usprawiedliwiamy innych i siebie, tym samym stajemy nie po stronie pokrzywdzonych, sprawiedliwości, pojednania, ale krzywdzących, upartych w swoim egoizmie i czyniących zło.
Bać się należy raczej Boga niż ludzi (por. Iz 8,12n), raczej tego, który Jest, niż tych którzy przemijają jak wiatr. W sposób poetycki wyraził to psalmista:
Dni człowieka są jak trawa;
kwitnie jak kwiat na polu.
ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma,
i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje.
A łaskawość Pańska na wieki wobec Jego czcicieli,
a Jego sprawiedliwość nad synami synów,
nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza
i pamiętają, by pełnić Jego przykazania. (Ps 103 15-18)