Niedziela Dobrego Pasterza

Ewangeliarz niedzielny

Czwarta Niedziela Wielkanocna
J 10, 1-10

Jezus powiedział:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych».
Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił.
Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie, i miały je w obfitości».

+ + +

Na wsi u mojej babci mieszkała pewna kobieta, która w wyniku zawieruchy związanej jeszcze z pierwszą wojną światową przyjechała z Kresów Wschodnich do Wielkopolski. Razem z mężem mieli kilka kóz. Zajmowała się nimi cały dzień, cała była przesiąknięta ich zapachem. I te kozy wyprowadzała w najrozmaitsze miejsca na wypas. Pod lasem skubały listki, w rowie zioła, a po żniwach na polu zbierały ziarna zboża, które tam zostały. Ale ona tych kóz nie poganiała kijem, nie pokrzykiwała na nie, tylko kiedy chciała, żeby się gdzieś zatrzymały i tam się pasły, to po prostu siadała na jakimś kamieniu. A kiedy wstawała i szła dalej, to kozy same za nią szły, bo wiedziały, że ta kobieta zaprowadzi je do najsmaczniejszych listków.

Wiemy, że Jezus nie pochodził z rodziny pasterskiej, a jednak porównał siebie z pasterzem. W czasach Jezusa pasterz, który nie był najemnikiem, cały czas spędzał ze swoim stadem. Wędrował z nimi, a nawet spał razem ze swoimi owczymi towarzyszami. Przesiąkał ich zapachem do głębi. A owce uczyły się rozpoznawać jego głos, uczyły się dźwięków, które towarzyszyły wyruszaniu, wyczuwały, kiedy pasterz stawał się czujny albo kiedy nadchodził czas snu. Takim Pasterzem jest Jezus.

Pasterz nie jest z owiec, a jednak one uznają Go za swojego. A On jest Pasterzem oddanym. Oddanym, bo zaangażowanym. Oddanym, bo sam siebie przeznaczył „na okup za wielu”. On nie tylko umarł, ale oddał, położył swoje życie za kogoś, kogo znał, za te owce, które z Nim wędrowały. Widząc wyschnięte pastwiska, zrosił je swoja krwią, by te zrodziły pokarm dla Jego stada.

On wyprowadza swoje owce z pastwisk spustoszonych przez zarazę bezsilności i beznadziei, i doprowadza do nieustannie zielonych pastwisk uzdrowienia i zbawienia. Karmi swoje owce wiecznie żywym Pokarmem – Eucharystią i Pismem Świętym. Nigdy nie przestał się troszczyć o swoje owce. Nie stracił swojego „owczego” zapachu i nie chce byśmy my zapomnieli Jego głos, Jego słowa i to, że On prowadzi do tego, co może prawdziwie nasycić nasze życie.

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Ewangeliarz redaguje:

Autorzy:

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!