EWANGELIARZ NIEDZIELNY, 6 marca 2022
I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU
Łk 4, 1-13
Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha na pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem».
Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek”».
Wówczas powiódł Go diabeł w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje».
Lecz Jezus mu odrzekł: «Napisane jest: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”».
Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: „Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby cię strzegli, i na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”».
Lecz Jezus mu odparł: «Powiedziano: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”».
Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu.
W tym roku chrześcijanie tradycji zachodniej i wschodniej niemal jednocześnie rozpoczynają Wielki Post – Czas Pasyjny, w którym wspominamy drogę Jezusa Chrystusa na Golgotę, Jego Mękę i Śmierć, prowadzące ostatecznie do Zmartwychwstania. Wszyscy będziemy przeżywać ten okres w wyjątkowy, bolesny sposób, naznaczony cierpieniem naszych ukraińskich sióstr i braci dotkniętych rosyjską agresją. W tradycji chrześcijańskiej to czas pokuty, rozumianej jako powrót do Boga i Jego Słowa.
„Oto idziemy do Jerozolimy, i wszystko, co napisali prorocy, wypełni się nad Synem Człowieczym” (Łk 18,31). Tegoroczna pasyjna droga do Jerozolimy będzie drogą modlitwy o koniec wojny, o pokój między ludźmi i narodami. Wojna jest tragedią zwykłych ludzi, a odpowiedzialność spoczywa na przywódcach. Módlmy się zatem o przemianę ludzkich serc i Bożą opiekę nad wszystkimi, którzy pragną pokoju.
W tych ponurych dniach abp Stanisław Gądecki, przewodniczy Konferencji Episkopatu Polski, napisał w liście do metropolity moskiewskiego Cyryla: „(…) Z całego serca modlimy się o pokój na Ukrainie. By jednak nasza modlitwa nie była uznana za wyraz hipokryzji, muszą jej towarzyszyć czyny. Wierzę, Wasza Świątobliwość, że jesteś człowiekiem pokoju. Nasz Pan, Jezus Chrystus nauczał: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9). Dlatego proszę cię, Bracie, abyś zaapelował do Władimira Putina, by zaprzestał bezsensownej walki z narodem ukraińskim, w której giną niewinni ludzie, a cierpienie dotyka nie tylko żołnierzy, ale i osoby cywilne – zwłaszcza kobiety i dzieci. Jeden człowiek może jednym słowem zatrzymać cierpienia tysięcy ludzi – jest nim prezydent Federacji Rosyjskiej. Proszę Cię, jak najpokorniej, byś zaapelował o wycofanie wojsk rosyjskich z suwerennego państwa, którym jest Ukraina”.
Jak prawie wszyscy, starałem się w tych dniach śledzić relacje z wydarzeń za wschodnią granicą. Wśród wielu ponurych wieści wyróżniał się opanowany i krzepiący głos Oksany Zabużko, który dopływał do mnie z anteny radia. Uderzyły mnie spokój i odwaga tej wybitnej ukraińskiej pisarki. Mówiła: nie bójcie się, nie wpadajcie w panikę, nie dajcie się zastraszyć. Przekonywała, że naszym wrogom chodzi właśnie o to, żebyśmy żyli w strachu, zamknięci w wielkiej celi. Pisarka przywołała białoruskie powiedzenie: możesz zbierać się umierać, ale żyto musi być posiane. Innymi słowy: cokolwiek się dzieje, zrób to, co do ciebie należy. Róbmy to, co najlepiej potrafimy. Niech każdy z nas posieje przysłowiowe żyto, wspiera Ukraińców na tyle, na ile potrafi i wymaga tego od swoich przywódców politycznych, samorządowych i religijnych.
Angażując się w pomoc dla innych nie zapominajmy o sobie i naszych bliskich. W czasie wojny u naszych sąsiadów potrzebujemy zadbać o spokój i rozwagę w Polsce. Agresorowi zależy na tym, żeby nas podzielić. Rakiety i czołgi to nie jedyny arsenał, jakim dysponuje wróg, a wojna nie toczy się tylko w Ukrainie, ale także w internecie, w mediach społecznościowych i w naszych głowach. Trzeba chronić się przed fake newsami i rosyjskimi trollami. Trzeba konsekwentnie, krok po kroku, wyjaśnić cele i skutki kremlowskiej dezinformacji. Z nadzieją na lepszy czas.
Bez wątpienia potrzebujemy nadziei. Nie możemy o niej mówić, jeśli jej nie pomagamy, bo nadzieja w przeciwieństwie do optymizmu wymaga działania, naszej aktywności. Możemy pomagać w różny sposób. Robimy to. Wszyscy podziwiamy szybką i przechodzącą najśmielsze oczekiwania reakcję Polaków na wojnę. Codziennie stajemy na wysokości zadania jako naród, jako społeczeństwo obywatelskie, jako organizacje, po prostu jako dobrzy ludzie. Pomagamy organizując zbiórki pieniędzy, ubrań, żywności i leków. W mediach społecznościowych krążą linki z zaufanymi organizacjami pomocy. Ludzie deklarują chęć przyjęcia ukraińskich rodzin (wielu już je gości), dostarczają ogromną liczbę datków i zakupów, pytają, gdzie mogą oddać krew dla rannych ukraińskich żołnierzy.
Nadziei potrzebują teraz przede wszystkim Ukraińcy. Choć pokonanie wroga wydaje się niemożliwe, to warto przypomnieć, że na miesiąc przed upadkiem muru berlińskiego nikt nie przypuszczał, że upadnie ZSRR. Dopiero po fakcie zauważa się drobne symptomy, które prowadziły do wielkich przemian, przyjmowanych dziś za oczywiste. Kto wie, czy odparcie kolejnego ataku Rosjan, jeszcze jeden dzień bohaterskiej postawy wszystkich Ukraińców, mieszkańców Kijowa, prezydenta Zełenskiego, nie zapoczątkuje czegoś nieprzewidzianego, nowego. Nie chodzi o naiwne tworzenie apokaliptycznych scenariuszy science fiction. Nadzieja, to po prostu wiara w to, że inny świat jest możliwy. Ukraińcy i my potrzebujemy tej wiary. I kontynuacji wsparcia, którego zaczęliśmy udzielać.
Bez naszego zaangażowania świat się nie zmieni. Wydarzenia, które przeżywamy, stanowią tego dobrą ilustrację. Antywojenne demonstracje, aktywność w social mediach, przekazywane środki i praca wolontariuszy, a w końcu polityczne decyzje europejskich rządów składają się w całość. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale kolejne i kolejne…
Na zakończenie ewangeliarza, ku pokrzepieniu serc, krótka legenda. Istnieje ludowy przekaz o Włodzimierzu I Wielkim, księciu Kijowa, władcy Rusi Kijowskiej, który przyjął chrzest w 988 r. Legenda głosi, że ten światły władca wyczuł światowe trendy monoteizmu i zdecydował się odejść od bałwochwalczej wiary przodków. Miał do wyboru trzy monoteistyczne religie tamtych czasów: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Zapytał mędrca islamu: jakie zasady macie w swojej religii? Mędrzec islamu odpowiedział: między innymi zakaz spożywania wieprzowiny i alkoholu. Włodzimierz pokręcił głową i odpowiedział, że w jego ludzie to nie przejdzie. Odrzucił więc islam. Zwrócił się do Żydów mówiąc: wasze miejsce jest w Jerozolimie. Co wy tutaj robicie? Mędrzec żydowski odpowiedział: ponieważ jesteśmy na wygnaniu, nie możemy przebywać na naszej ziemi. Książe Kijowa odpowiedział: Pozostało mi więc tylko przyjąć chrześcijaństwo.
Od tego czasu wiele się zmieniło: Żydzi wrócili do Jerozolimy, a Kijów znowu ma swojego księcia, który nosi imię Wołodymyr. Czy to przypadek?
Wielki Post jest okazją do praktykowania miłości bliźniego względem tych, którzy uciekają teraz przed wojną. „Gość w dom, Bóg w dom”! Przyjmując przybyszów, Abraham dał gościnę samemu Bogu. Gościnność jest cnotą chrześcijańską i uniwersalną. Otwórzmy więc oczy, ręce i serca na los tych, którzy są w potrzebie.