Rola papieża, głowy Kościoła, nie kojarzy się na ogół ani z działalnością stricte teoretyczną i naukową, ani nawet z jej bardziej popularną wersją w postaci wykładów i publicznych wystąpień nie stroniących od subtelnych rozważań teologicznych i filozoficznych. Gdy do tego papież zabiera głos na temat prawdy, to można się spodziewać, że wiadomo, o jakiej Prawdzie (koniecznie przez duże „P”) będzie tu mowa, a zwłaszcza, jaki będzie charakter takiej wypowiedzi. Tak się wydaje….
Wszystko bowiem zależy od tego, jaki to papież. Mając do czynienia z myślą i działalnością Benedykta XVI lepiej wszelkie tego typu oczywistości na chwilę zawiesić i po prostu spróbować posłuchać, co ma do powiedzenia. Zwłaszcza, że sprawy, o których mowa, są zawsze aktualne, a aktualność niektórych z nich jest niekiedy bolesna.
Książka „Poznanie prawdy..” to zbiór sześciu niezbyt obszernych wykładów Benedykta XVI z lat 2006 – 2011, wygłoszonych przy różnych okazjach i skierowanych do różnych gremiów, w tym zwłaszcza do przedstawicieli świata nauki i kultury, do środowiska akademickiego i politycznego, a także po prostu do wiernych oraz wyznawców innych religii. Jej tytuł tylko w pewnym przybliżeniu można uznać za adekwatny, choć ze względu na jego ogólność i związek z treścią przynajmniej niektórych wykładów nie jest on też aż tak wątpliwy. Uwagę zwraca jedynie fakt, że właśnie ten wykład, którego tytuł jest najbardziej zbliżony do tytułu całego zbioru, mianowicie „O poznaniu prawdy” (co mogłoby nasuwać pewne przypuszczenia odnośnie do jego znaczenia dla całości), wydaje się niestety słabszy od pozostałych – ale to na szczęście wyjątek.
Kościół to „my wszyscy”
Wspólnym tematem wszystkich tekstów, jak się zdaje, jest przede wszystkim zagadnienie roli i miejsca chrześcijaństwa w kulturze, zwłaszcza oczywiście w kulturze zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem jego historycznego znaczenia dla ukształtowania się tożsamości Europy; pytanie o współczesne wyzwania, jakie stają przed chrześcijaństwem, także przed samym Kościołem. Odnośnie do tego ostatniego, nie można nie wspomnieć w tym miejscu o wykładzie zamykającym całość zbioru, wykładzie, który wydaje się szczególny, nieco odmienny od pozostałych, zarazem bardzo wymowny w swym znaczeniu. Już jego tytuł mówi wiele: O nawracającym się Kościele.
Benedykt oczywiście zauważa, że Kościół to „my wszyscy”, ale nie próbuje unikać odpowiedzialności i podkreśla w nim szczególną rolę tych, którzy reprezentują jego instytucję. A z tą, jak wiadomo, ostatnio nie bywa najlepiej. „Tworzy się groźna sytuacja, gdy owe skandale zastępują pierwotne zgorszenie (scandalon) krzyża i nie pozwalają do niego dotrzeć, to znaczy gdy prawdziwe wymogi chrześcijańskiej Ewangelii przysłania niegodziwość jej głosicieli.” (s. 154) Kościół, według Benedykta, w każdym jego sensie, nie potrafi niestety uwolnić się od dóbr i pokus tego świata; jakże więc ma uczciwie wychodzić ku temu światu ze swoją misją, realizować swe powołanie? Dlatego obowiązkiem chrześcijaństwa jest nieustane samonawracanie, a także związane z tym ubóstwo i pokora. Nie są to słowa, które zbyt często słyszymy z ust hierarchów, nie wszystkich stać na taką prostotę i szczerość, nie mówiąc już o praktyce.
Religia rozumu
Z pozostałych tekstów, rzec można bardziej charakterystycznych dla tego zbioru, jak np. otwierający całość wykład pt. O wierze, rozumie i uniwersytecie, wyłania się wizja chrześcijaństwa, które w pełni akceptuje swe ugruntowane miejsce w tradycji Zachodu, w tym przede wszystkim czuje ogromną więź z dziedzictwem greckim, filozoficznym. Polemizując z różnymi nowożytnymi koncepcjami dehellenizacji chrześcijaństwa Benedykt opowiada się za dość mocną i być może kontrowersyjną dla wielu tezą: „krytycznie oczyszczone dziedzictwo greckie stanowi integralną część wiary chrześcijańskiej”(s. 38). Nie dziwi więc, że bardzo częstymi „rozmówcami” Benedykta są filozofowie, nie tylko greccy czy chrześcijańscy, ale także nowożytni i współcześni: Kant, Rawls, Habermas.
To greckie, szerzej: filozoficzne dziedzictwo sprawia także, że chrześcijaństwo jest religią tyleż wiary, co rozumu; religią wręcz występującą dziś, w świecie przeżywającym zarówno kryzys wiary, jak i kryzys rozumu, w roli jednego z nielicznych obrońców tego ostatniego. Dla kogoś, kto pamięta tezy encykliki poprzednika Benedykta – „Fides et ratio”, nie powinno to być zaskoczeniem. Tym, co tu „nowe”, jest coś innego: zdecydowanie szersze kulturowe tło oraz większe pogłębienie i sproblematyzowanie głównych kwestii, a także – co nie jest bez znaczenia – sam ton i styl wypowiedzi, czyniący rzecz całą niezwykle przyjazną w odbiorze i w zwyczajny sposób po prostu wciągającą.
Europejska tożsamość chrześcijaństwa wyraża się również w jego stosunku do idei prawa. „[…] prawo jest przesłanką wolności, nie jej przeciwnikiem” (s. 68) – podkreśla Benedykt w sposób bliski wypowiedziom wielu najważniejszych nowożytnych filozofów. Prawo, to w istocie rzymskie dziedzictwo, jak wiadomo, jest dla chrześcijaństwa ważne także z powodu wpływu, jaki miało na instytucjonalny kształt tej religii, a urząd sprawowany przez Benedykta jest jednym z tego przykładów. Jednak nie wydaje się, by to właśnie Urząd miał większe znaczenie dla Benedykta jako autora tych wykładów, co wydaje się skądinąd zrozumiałe, zważywszy na to, do kogo są kierowane i przy jakich okazjach wygłaszane.
Wrażliwy myśliciel
Nie są one, a przynajmniej nie w sposób wyraźny, nauczycielskim głosem Magisterium Kościoła, nie przemawia w nich Doktryna, nie mówi Instytucja. Są wypowiedzią chrześcijańskiego myśliciela, wrażliwego tak na sprawy swojej religii, jak i na problemy współczesnego świata; kogoś, kto robi wiele, by uczynić swój głos zrozumiałym i zrozumianym, bo sam rozumie innych. Oczywiście, jest tu obecna pewna określona koncepcja człowieka i świata, która zawsze stanowi niepowątpiewalny punkt oparcia, ale nie ma się wrażenia, że jest ona prezentowana w roli Prawdy, z którą się nie dyskutuje. Wykłady te w istocie niczego nie „głoszą”, niczego nie „nauczają”, przynajmniej w mocnym sensie tych słów.
Są raczej zachętą do dyskusji i stanowią jeden z głosów w tej dyskusji. Ich autorem nie jest Namiestnik Chrystusa na Ziemi, a raczej – jak często podkreśla Benedykt – jedynie „biskup Rzymu” lub jeszcze skromniej i zwyczajnie: „przedstawiciel wspólnoty wierzących”. Te określenia na pewno nie są przypadkowe. One, jak też poziom i kultura tych skromnych wykładów, pozwalają się domyślać, w jakiej roli Józef Ratzinger czuł się zawsze najlepiej, a w jakiej mógł odczuwać pewien – by tak to nazwać – dyskomfort.
Jak już wielokrotnie zauważano, Benedykt posiada umiejętność mówienia o sprawach ważnych, niekiedy trudnych, w zrozumiały i angażujący sposób. Wykłady mogą być naprawdę wartościową i pouczającą lekturą nawet dla tych, którzy nie podzielając prezentowanego w nich stanowiska chcą odpowiedzieć na wezwanie ich autora i posłuchać głosu kogoś, kto głęboko wierząc w swe powołanie zapragnął jeszcze raz „opowiedzieć chrześcijaństwo”.
Benedykt XVI, Poznanie prawdy. Wykłady papieskie
Wydawnictwo WAM,
Kraków 2017, wznowienie 2018, 2020, 2021.