Nie należę ani do zwolenników, ani do „demonizatorów” Radia Maryja, ale nie uważam, że zdrowa krytyka tego medium nie jest potrzebna. Intuicyjnie odczuwam, że pan Piotr Żyłka, autor tekstu: „Demonizowanie Radia Maryja”, który ukazał się a łamach portalu deon.pl , zgodził by się z tym powyższym zdaniem. Jednakże to właśnie z jego tekstem chciałbym wejść w polemikę.
Można odnieść wrażenie, że po sobotnich obchodach 20-lecia toruńskiej rozgłośni, autor uległ pewnej emocjonalnej euforii, która wszelką krytykę Radia Maryja nazywa „demonizowaniem”. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tej krytyce niejednokrotnie chodzi o coś więcej niż tylko jakieś radio, czy jego dyrektora. Naprawdę chodzi o kształt Kościoła w Polsce. Jego otwartość, autentyczności i zdolność do dialogu.
Godnym zauważenia jest fakt, że pan Piotr Żyłka sam nie jest całkowicie bezkrytyczny względem opisywanej rozgłośni. Zadając pytanie o prawdziwość zarzutów dotyczących istniejącej manipulacji w Radiu odpowiada, że w jakimś stopniu ona istnieje.
O pojawiających się obraźliwych wypowiedziach nie mających nic wspólnego z chrześcijaństwem, które są nacechowane nietolerancją, ksenofobią i antysemityzmem, mówi, że nie są dobrym świadectwem. Pisząc natomiast o upolitycznieniu bez wahania oznajmia, że „nie sposób nie zauważyć, że Radio wspiera PIS. Jest to w 100 procentach prawda i tak być nie powinno”.
Obrona toruńskiej rozgłośni została skupiona na tropieniu podobnych nieprawidłowości u innych mediów. Problem polega na tym, że jak gdzie indziej nie jest w porządku, to wcale nie znaczy, że ja jestem z swoim nieporządkiem usprawiedliwiony. Jeśli „u was biją murzynów” to nie jest to dla mnie ani usprawiedliwieniem, ani przyzwoleniem.
Zresztą nawet pan Piotr Żyłka, słusznie zauważa, że również owe argumenty zasłaniające się nieprawidłowościami w innych mediach są nie trafione. Tamte media nie są bowiem mediami „katolickimi”, więc nie ma co ich porównywać. W obliczu podważenia dotychczasowej linii obrony Radia, autor „wyciąga asa z rękawa”. „Tygodnik Powszechny”, który jest pismem katolickim. Jednakże zarzut dotyczący zaangażowania politycznego „Tygodnika”, chyba świadczy o dość rzadkiej lekturze tego pisma przez autora, gdyż wydaje się całkowicie nietrafiony.
Owszem, pewnie nie sposób zaprzeczyć, że zbytnia identyfikacja polityczna była jakimś problemem na początku lat 90-tych. Wówczas wszyscy się uczyli. W dodatku część członków redakcji, została zaproszona, przez premiera Tadeusza Mazowieckiego, (który z „Tygodnikiem” był również związany) do tworzenia rządu. Nie ulega jednak wątpliwości, że tygodnik w dużej mierze „lekcję odrobił” i mówienie o dzisiejszym upolitycznieniu pisma jest lekką przesadą. Świadczy o tym choćby różnorodność publicystów zapraszanych do wypowiedzi na łamach pisma. Ponadto nikomu w „Tygodniku” nie przyszłoby do głowy utożsamiać się z jakimkolwiek casino online ugrupowaniem politycznym, tak jak toruńska rozgłośnia utożsamia się z PIS-em. Zatem porównywanie go w tej materii z Radiem Maryja jest nie tylko nieuprawnione, a le również dla „Tygodnika Powszechnego” krzywdzące.
Różnica między „Tygodnikiem Powszechnym” a Radiem Maryja w otwartości poglądów (również tych politycznych), jest taka, że do rozgłośni toruńskiej nikt z publicystów „Tygodnika” nie ma wstępu. Natomiast „Tygodnik”, od kilkunastu lat nie może doprosić się o przeprowadzenie wywiadu z Ojcem Tadeuszem. Sytuacja ta symbolicznie ukazuje wizję dialogu i powszechności owych mediów katolickich.
Trzeba również zaznaczyć, iż tłumaczenie pojawiających się skrajnych poglądów na antenie Radia „wolnością wypowiedzi”-brzmi dość kuriozalnie. Wystarczy się zapoznać z formą selekcji wypowiadających się słuchaczy. Do wycinania niechcianych telefonów, często stosowane jest nawet kilkuminutowe opóźnienie emisji na antenie wypowiedzi słuchaczy.
Zatem owe obraźliwe skrajności można zablokować, podobnie jak blokuje się wypowiedzi osób krytycznie nastawionych do panującej w Radiu linii politycznej. Szczególnie w rozgłośni katolickiej pamiętać powinniśmy o odpowiedzialności za słowo. Eter radiowy to jednak nie „tygiel anonimowego internetu”. Ponadto sam pan Piotr Żyłka używając określenia „prawie wszystkie”, przyznaje, że nietolerancyjne wypowiedzi na antenie radia nie są dziełem tylko słuchaczy.
Choć sam nie należę do gorliwych słuchaczy Radia Maryja, to nie jestem osobą, która by nie zauważała potrzeby istnienia rozgłośni o charakterze formacyjno-modlitewnym. Rozgłośni, która pamiętałaby również o osobach starszych, samotnych i chorych. Problem polega jednak na tym, że słuchacze Radia Maryja często są osobami zalęknionymi i przekonanymi, że żyjemy w najgorszych z możliwych czasów, a wszyscy politycy z „niewłaściwej opcji” są bliskimi współpracownikami szatana.
Nie sądzę również, że Radio ma 30 milionów odbiorców, ale wiem, choćby ze swojego doświadczenia pracy w szkole, że przez przeciętnego młodego człowieka poglądy tego Radia są utożsamiana z 30 milionową społecznością Kościoła Katolickiego w Polsce. A tutaj warto podkreślić, że owo poparcie polityczne dla jednej z partii (nie ważne zresztą jakiej, gdyż owe partie zmieniały się jak w kalejdoskopie) jest ewidentnie sprzeczne z nauką Kościoła. Aby się o tym przekonać, wystarczy poczytać dokumenty soborowe, które w pewnym sensie współtworzył również błogosławiony Jan Paweł II.
Można zorientować się, że podobnie jak pan Piotr Żyłka „nie jestem fanem rozgłośni Ojca Rydzyka”, ale nie bawią mnie jednak apele o „zrobienie porządku” z toruńską rozgłośnią. Tutaj bowiem nie tylko o jakieś radio czy dyrektora chodzi, ale o kształt i „sposób myślenia” Kościoła. Dlatego „porządek zrobić” warto wszędzie tam gdzie nie dorastamy Ewangelii czy oficjalnemu nauczaniu Kościoła Katolickiego.
3 odpowiedzi
Najgorsze w RM jest to, że uważa się za jedynie słuszny katolicki głos w naszych domach a jednocześnie programowo zawęża się do okreslonego mało wybrednego i bezkrytycznego odbiorcy, gotowego uwierzyć we wszystko, co się tam wygłasza. RM to problem szerszy, problem postaw znaczącej części polskich hierarchów, którym się wydaje, że ten sposób ewangelizacji jest jedynie słuszny i jedynie skuteczny.
p.s. Ach, te literówki! Abo tez i literki jakies takie mikroskopijne…dawniej, to były litery! A teraz…
🙂
NO, robi się ciekawie na tej stronie! Wyważony, dobry tekst. Współgra troszkę z bardzo emocjonalnym skadinąd, ale podobnym w wymowie tekstem Stasiuka Pan Bóg z radia. Nawet mniej bym się zajmowała tym, o co oskarza felietonista pan Żyła Tygodnik(nie warto wogóle wchodzić w taką polemike, bo ona troszkę trąci absurdalnym kreceniem sie w kóło( skoro jedni chcą gadac, a drudzy nie, to wiadomo, ze ci co nie chca niewiele wiedza o tym, z którym nie chcą), ile tym co ozanacza “robienie porządku” w wiadomym Radiu z zachowaniem idei, która w sobie jest dobra: formacyjnego, modlitewnego radia, towarzyszącego osobom starszym (czasem śmiertelnie chorym a nawet umierającym, wiem, bo byłam świadkiem). Radia, bądź jakiejkolwiejk innej formy działania, która zaopiekowałoby się ludźmi, którzy pragną byc komuś potrzebni, pragną więzi, wspólnoty, a sa sami starzy, niedołężni, albo choćby nieśmiali czy niedocenieni, którzy są pełni dobrych uczuc i gotowi do wyjścia ku innym, ale struktury parafialne, czy jakiekowliek inne nie umozliwiaja im tego. Złaknieni sa nie tylko modlitwy wspólnej, słuchania o Bogu. ale bycia kimś dla innych. Nierozumiejący skomlikowanych relacji i finezyjnych mechanizmów znimuj acych rzeczywistośc w któej ży6ją, wolniejsi, zmączeni, nienadążający … Ci niepotrzebni, słabi, nieuczeni- żeby nie powiedzieć -anavim-pragną, aby ktoś im powiedział”jesteś wazny, jesteś kimś, jestes potrzebny” .(jakos tak się składa, że większośc to samotn, stare kobiety, których rola jako zon i matek wyczeroała się – podwójnie więc naznaczone.
Wśród słuchaczy Radia sa skarby pobozności, dobroci, spolegliwości, słodyczy- zatruwane systematycznie przez jego ideologię. Dajmy spokój machiawelicznym przywódcom – nie gódźmy sie jednak na wykorzystywanie w ten sposób owych skarbów ludzkich. Może jakas zdrowa konkurencja by się przydała?
Może to też jest ważny aspekt dialogiczno.ści kościoła?