Polski Ład, albo krajobraz po bitwie

W sobotę, 15 maja rząd ogłosił propozycję nowego ładu, który ma dokonać restauracji naszego życia w świecie po pandemii. Media, w zależności od opcji przystąpiły już do apologetyki lub krytyki. Zwolennicy podkreślają nową jakość, opozycjoniści znaną nam z czasów słusznie minionych próbę zaczęcia „od nowa”.

Najpierw słowa pochwały. Samo przedstawienie koncepcji z punktu widzenia praktyk PR-owskich zostało przeprowadzone świetnie. Czas i miejsce odpowiednio wybrane, wizualny rozmach potężny. Większość społeczeństwa, ze wskazaniem na tradycyjny elektorat, winna poczuć się od razu lepiej. Niebieskie, pozytywnie każące patrzeć w przyszłość barwy, biało-czerwona łopocząca pośrodku, klaszczący z ekranów obywatele. I Trójca – przynajmniej wizualnie – pogodzona, jednym (?) głosem przemawiająca. Estetyczni malkontenci, od czasu do czasu odwiedzający teatry, filharmonie czy muzea mogą co prawda kręcić nieco nosem, coś mrucząc o kiczu. Ale w czas pandemii od przybytków kultury wyższej odwykliśmy a pop media to przecież naturalny etnosystem dzisiejszej polityki.

Teraz łyżki dziegciu. Przedstawiona koncepcja przypomina świat z wiersza Tuwima o strasznych mieszczanach. Mają oni jedną cechę: wszystko widzą oddzielnie. A ten krajobraz po bitwie trzeba posklejać. Nawet jeżeli uda się zrealizować większość planu, to i tak będziemy dreptać w miejscu. Przedstawione propozycje nie pozwolą bowiem przejść Polsce na nowy poziom modernizacji, zarówno ekonomicznej jak i społeczno-kulturowej. Jak ktoś przytomnie zauważył, zapleczem gospodarczym Europy to już jesteśmy od lat. Montownie sprzętu wszelakiego to specjalność polskiego krajobrazu. Tymczasem brak wsparcia dla start-upów, gdzie rodzą się innowacje, powstaje nowy wiek. Chciałoby się sparafrazować słowa byłego prezydenta USA: innowacyjność, głupcze! Prototypowa Izera zostaje w tyle za Dacią Spring. Świat nie poczeka. Zapowiadany szerokopasmowy internet w każdej wsi jest na razie cały czas w sferze postulatów. I tu Estonia już nawet nie majaczy na horyzoncie.

Teraz kilka szpil kulturowo-społecznych. Polski Ład zaprezentowało czterech Panów i… tylko jedna Pani. W nowej Polsce patriarchalizm będzie trzymał się więc w najlepsze. A przecież w ostatnich dekadach, a w czasie pandemii to już w sposób galopujący, przeżywamy głębokie zmiany kulturowe. Należy do nich recepcja czwartej fali feminizmu. Młodych kobiet nie da się już zapędzić w tradycyjne ramy szacownego całowania po rączkach czy klaskania z ekranów na rewelacje odczytywane z kartki przez Maczo Bohaterów. Wiem, o czym piszę. Na co dzień pracuję ze studentkami. W ogóle wydarzenia ostatniego czasu pokazują, że młodzież mamy obywatelsko zaangażowaną, potrafiącą zamanifestować swe poglądy. Nie wchodzę tu w obszar żadnej z etyk, ale pomysły ministra edukacji są najlepszą drogą do radykalizacji młodych.

Polski Ład zaprezentowano na sposób feudalno-folwarczny, że tak powiem. Bez konsultacji społecznych, bez narodowej debaty. Pan powiedział, Pan (może) zrobi. Tradycyjny elektorat to przyjmie, młodsi i lepiej wykształceni już nie. A nam potrzeba dyskusji, a nie kolejnej polsko-polskiej wojenki pod flagą biało-czerwoną. A propos, dlaczego zarówno w KPO jak i w Ładzie tak wstydliwie zapomina się o symbolach UE? Przecież bez wspólnotowych pieniędzy nie da rady. Marnie to wszystko widzę bez powrotu do niezależnego sądownictwa, realnej dyskusji o prawach reprodukcyjnych (państwo to nie konfesja religijna), poprawy języka społecznej debaty… itp., itd. Bez szacunku wzajemnego niewiele z tego wyjdzie.

Zjednoczeni w rządzeniu chcą uciec do przodu, żądają by zapomnieć grzechy niedawne. Proponują model quasi chiński: obietnicę konsumpcji za centralizm polityczny i ideowy. Myślę, że w Polsce to się mimo wszystko nie uda. Zbyt jesteśmy przywiązani do tak wywrotowego słowa jak wolność…

Fot. W. Kompała/KPRM Fickr.com

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!