„Tygodnik” o abp. Marku Jędraszewskim

Biskup Marek Jędraszewski był niegdyś moim sąsiadem, choć było to sąsiedztwo dość specyficzne. Sąsiadowaliśmy ze sobą w studenckich indeksach, które miały wtedy jeszcze formę zielonych książeczek. Wykładał przed ponad dwudziestu laty filozofię na UAM, m.in. na moim macierzystym wtedy Wydziale Nauk Społecznych.

Tak się złożyło, że nasze rubryki w indeksach były obok siebie i widziałem, że biskup wpisywał studentom z reguły oceny bardzo dobre, rzadko dobre, inne się nie zdarzały. Miał wtedy opinię człowieka otwartego, który potrafi fascynująco mówić o filozofii Levinasa, porywając nawet tych studentów, którym z Kościołem nie było po drodze. Nawet dziś, moi młodsi koledzy, którzy zostali na uczelni i nie kryją się ze swym antyklerykalizmem, z pewnym sentymentem wspominają biskupa Marka i nie potrafią zrozumieć jak i dlaczego stał się tym, kim jest dzisiaj.

Kościół jest zamknięty

Gdy zasiadłem do czytania obszernego, podzielonego na dwa numery „TP” artykułu: „Kościół jest zamknięty. Kim jest abp Jędraszewski” (Część I i Część II), autorstwa Anny Goc, Przemysława Wilczyńskiego i Marcina Żyły, spodziewałem się odpowiedzi na pytanie nie tylko o to kim jest metropolita krakowski, ale kiedy i dlaczego stał się tym kim jest. To jest bowiem pytanie kluczowe: jak to się stało, że Kościół w wolnej Polsce zaczął przesuwać się na prawo, przestał być „przestrzenią wolności”, zaczął upartyjniać swój przekaz?

Dlaczego ks. Józef Tischner, który w latach 80-tych miał jakoby szanse na prymasostwo, dziesięć lat później znalazł się na marginesie Kościoła? Dlaczego jego uczeń, subtelny intelektualista, admirator Levinasa, zaczął głosić myśli wulgarne, prymitywne, niekiedy wręcz pogańskie, wikłające Kościół w sojusz z PiSem i herezję „religii smoleńskiej”? Niewiele jest ważniejszych pytań dotyczących ewolucji Kościoła w Polsce, a odpowiedź na nie może przybliżyć pogłębiona analiza drogi życiowej, poglądów i uwikłań Marka Jędraszewskiego.

Tekst Anny Goc, Przemysława Wilczyńskiego i Marcina Żyły przynosi wiele ciekawych faktów i refleksji, będących ważnym przyczynkiem do diagnozy dzisiejszego stanu polskiego katolicyzmu i kryzysu, który jest jego udziałem. Każdy kto uważnie śledził publikowane w mediach informacje zna większość faktów przytaczanych w artykule z „TP”, jednak zasługą autorów jest zebranie tego, co rozproszone w spójną całość. Wartością są również komentarze Zbigniewa Nosowskiego i Tomasza Polaka, niegdyś Węcławskiego, które nader często cytują autorzy. Każdy, kto pragnie sobie wyrobić zdanie na temat abp. Jędraszewskiego, musi uznać omawiany tekst za jedno z podstawowych źródeł.

Szklany sufit

Czy otrzymujemy jednak satysfakcjonującą odpowiedź na pytania, które wcześniej postawiłem? Oczywiście nie. I nie ma w tym nic dziwnego, autorzy tekstu stanęli wobec nieprzekraczalnej bariery, szklanego sufitu, pod którym stają wszyscy pragnący dokonać głębszej, nie apologetycznej, analizy stanu Kościoła w Polsce. Zajmuję się tym, coś o tym wiem. Kto ma dostęp do kościelnych dokumentów, komu nie odmawiają rozmowy hierarchowie?

Przez długie lata najwyższy poziom dostępu do kościelnych archiwów miał Peter Raina, historyk hinduskiego pochodzenia, który za cel swej działalności miał nie szukanie historycznej prawdy, ale obronę Kościoła przed prawdziwą i mniemaną krytyką. Udostępniano mu dokumenty, do których nikt inny nie miał dostępu.  Hierarchowie dopuszczają do siebie tylko tych, którym mogą ufać, że w każdych okolicznościach będą bronić Kościoła, dziennikarze „TP” ich zdaniem do takich nie należą.

Zapewne dlatego, krąg konsultantów tygodnikowego tekstu jest ograniczony do Zbigniewa Nosowskiego i Tomasza Polaka. Ich opinie są wartościowe i pogłębione, ale przecież wychodzą z jednego środowiska, zdecydowanie wobec arcybiskupa krytycznego. Szkoda, że nie spróbowali autorzy „Kościoła zamkniętego” sięgnąć do opinii osób z innych środowisk, oni być może nie odmówiliby wypowiedzi, choćby: „ludzi spod papieskiego okna”.

Wysłuchać racje innych

To sformułowanie, jest cytatem z mojego tekstu, który opublikowała przed dwoma laty „Więź”. Był on reakcją na demonstracje poparcia dla abp. Jędraszewskiego, która odbyła się pod Franciszkańską 3 w sierpniu 2019 r. Proszę wybaczyć, że zacytuję sam siebie: „Patrzę na tłumy pod oknem na Franciszkańskiej i próbuję zrozumieć. Co się stało, dlaczego nienawistne słowa abp. Jędraszewskiego spotkały się z tak masowym poparciem? Dlaczego miejsce, gdzie spotykaliśmy się z Janem Pawłem II w poczuciu radosnej wspólnoty, zostało przejęte przez tych, którzy słowa o „tęczowej zarazie” pojmują jako świadectwo prawdy? […] Nie wiem, czy wszyscy, którzy przyszli w sobotę pod Franciszkańską 3 byli bezwarunkowymi apologetami biskupich słów, podejrzewam, że część wystąpiła w obronie atakowanego pasterza, potrafiącego stanąć przeciw światu, coraz słabiej przez nich rozumianego i w obronie wartości, do których są przywiązani. […] Winniśmy mieć świadomość, że jesteśmy dziś we wspólnocie Kościoła w mniejszości. Liberalna inteligencja, fundament „Kościoła otwartego” w większości już świątyń nie nawiedza, w ich murach dominuje klientela Ojca Dyrektora i ci, dla której Kościół jest niewinnym obiektem ataku”.

Mam wrażenie, że w tygodnikowym tekście tego wymiaru zabrakło. Nosowski i Polak, to mimo wszystko jedna strona sporu, wszelako jest i druga, której pomijać nie można. Przecież nie wszyscy uznający racje krakowskiego metropolity są oszołomami niewartymi uwagi. Jest wśród nich wielu takich, którzy mają inną wizję Kościoła i społeczeństwa i być może warto byłoby wysłuchać ich racji. Tak sobie myślę, że Nosowski i Polak mogliby zostać skonfrontowani np. z Pawłem Milcarkiem lub kimś innym ze środowiska Christianitas, Teologii Politycznej. Tekst by na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie dałby więcej do myślenia.

Nie znalazłem w artykule Anny Goc, Przemysława Wilczyńskiego i Marcina Żyły odpowiedzi na podstawowe pytania, które mnie od dawna nurtują. Zapewne inaczej być nie mogło, autorzy stanęli przed murem, którego przeskoczyć nie byli w stanie, choć przecież mogli poszerzyć spektrum swych rozmówców. Tym niemniej tekst jest godzien lektury. Jeśli pragniemy zrozumieć, co dzieje się w przestrzeni naszego Kościoła, pojąć dramat Jego zapaści, winniśmy przeczytać tekst dziennikarzy „Tygodnika Powszechnego”.

 

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

4 odpowiedzi

  1. “Liberalna inteligencja, fundament „Kościoła otwartego” w większości już świątyń nie nawiedza, w ich murach dominuje klientela Ojca Dyrektora i ci, dla której Kościół jest niewinnym obiektem ataku”

    Czy liberalna inteligencja nie uznaje immanentnej wartości Eucharystii? Czy liberalna inteligencja opiera swoje zainteresowanie Eucharystią na czynnikach zewnętrznych, tj. postawie hierarchii kościelnej? Czy według Pana Profesora takie podejście do Eucharystii jest przejawem dojrzałości w wierze?

    Czy liberalna inteligencja utożsamia się z katolicyzmem?

  2. a same linki do np więź.pl informujące o tym pożałowania godnym wydarzeniu też ocenzurujecie? Chciałbym jedynie zadbać o wiedzę Autora, który – jak sam napisał – nie dostrzegł belki we własnym oku

  3. Akurat niewiele wiem o odprawianiu nabożeństw dziękczynnych za: za “dwie błogosławione kadencje Pani Gronkiewicz-Waltz przez kardynała Nycza, o. Bonieckiego i kilku zwykłych księży”. Czy tak właśnie brzmiały intencje. Cieszyłbym się, jesli by mnie Pan w tej kwestii uświadomił. Jeśli rzeczywiscie którykolwiek z wymienionych odprawiałby mszę dziększynną za “błogosławione kadencje”, to faktycznie byłbym przeciw. Ale czy tak było? Diabeł tkwi w szczegółach!

  4. Trafne uwagi do tekstu w TP. Reaguje na twierdzenia o upartyjnieniu wielu księży i biskupów w polskim kościele pytaniem czy Pan Profesor potępia rownież odprawienie mszy za dwie błogosławione kadencje Pani Gronkiewicz-Waltz przez kardynała Nycza, o. Bonieckiego i kilku zwykłych księży, czy też to było ok bo przecież o. Adam nie zrobiłby nic zdrożnego?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!