Murem za Wierzbickim

Sprawa ks. prof. Alfreda Wierzbickiego, to świadectwo tego, co stało się z uczelnią, która była niegdyś ostoją różnorodności w Kościele. Czy mógłby na niej dziś wykładać np. Władysław Bartoszewski? Pewnie szybko postawiono by go przed komisja dyscyplinarną.

Jeśli wciąż jest tam miejsce dla ludzi o otwartych umysłach, to zapewne powinni oni odczuwać głęboki dyskomfort, gdy widzą co dzieje się z ks. prof. Wierzbickim. Osobiście czekałbym na jasny głos tych pracowników KUL, którzy zachowują wciąż wrażliwość na podstawowe cele akademii. To jest trudne, wiem, sam pracuję na uczelni, jestem świadom pragmatycznych, życiowych ograniczeń wszystkich, których los zależy od decyzji i głosowań w przewodach doktorskich i habilitacyjnych, przedłużeń zatrudnienia etc. etc.

Wszelako “amicus Plato…”. Jak dotąd jasno wybrzmiał gest ks. prof. Andrzeja Szostka b. rektora KUL-u, który zdecydował się zaprzestać współpracy z uczelnią. Uchwałę w tej sprawie przyjęła też Rada Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Uznano w niej, że: „Postępowanie władz KU-u jest sprzeczne z ogólnie przyjętymi zasadami wolności akademickiej, zagwarantowanymi w Konstytucji RP i prawie o szkolnictwie wyższym”. W gronie osób, które wsparły księdza profesora znalazły się m.in. takie postaci jak: były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński, Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Adam Bodnar, naczelny rabin Polski Michael Schudrich. Protestowały rozmaite środowiska np. Kluby „Tygodnika Powszechnego”, a ostatnio Kongres Katolików i Katoliczek.

Niestety zabrakło w tym gronie zakładów, instytutów, rad, kół naukowych  KUL-u. Czyżby brak było tam jakiejkolwiek opozycji wobec kierunku, w którym podąża ostatnio ta instytucja?  Nie wiem, czy władze uczelni noszącej imię Jana Pawła II, wciąż rytualnie odwołującej się do swego patrona, pamiętają słowa, które wypowiedział podczas swej jedynej wizyty w Lublinie, w 1987 r.? Papież, profesor KUL-u, mówił tak: „Uniwersytet, do uczenia to on też niby jest, ale w gruncie rzeczy to on jest po to, żeby człowiek, który do niego przychodzi, który ma swój własny rozum i ten rozum już co nieco rozwinięty, i pewien zasób doświadczenia życiowego, i pewne skrzydła ukryte w głowie, i w sercu, żeby nauczył się myśleć sam. Uniwersytet jest po to, żeby wyzwolił ten potencjał umysłowy i duchowy człowieka, żeby pomógł w jego wyzwoleniu się…”

Uczelnia, jako przestrzeń wyzwalającej wolności myślenia, taki testament pozostawił KUL-owi Jan Paweł II. Może nie jest dziś Karol Wojtyła wzorcem intelektualnej swobody w przestrzeni Kościoła, ale chyba do głowy by mu nie przyszło, że Guz może być jego uczelni bliższy niż Wierzbicki! Jestem pewien, że ten, który w „Pamięci i tożsamości” dał wyraz swej nostalgii za polskością jagiellońską, przypominał, że: „polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie”, byłby zaskoczony ewolucją jego Almae Matris. Nie wystarczą przecież pomniki, patronaty, imiona, cały ten powierzchowny kult, jeśli zapominamy o duchu.

Sprawa ks. prof. Wierzbickiego to jednak coś więcej aniżeli świadectwo degrengolady KUL, to również dowód kryzysu Kościoła w Polsce. Dlaczego nie słyszymy biskupich głosów sprzeciwu wobec represji spotykających człowieka, który ratuje moralne i intelektualne oblicze naszego katolicyzmu? Dlaczego hierarchowie potępiający wizję Kościoła wyznawaną przez ks. Wierzbickiego potrafią mówić pełnym głosem, jednoznacznie i „bez światłocienia”? Dlaczego ci, którzy podzielają jego poglądy (ufam, że tacy są), zatrzymują swoje zdanie dla siebie, używają mowy ezopowej, wymagającej głębokiej egzegezy? Dlaczego nie dadzą świadectwa prawdy, dlaczego abp. Ryś, kard. Nycz, prymas Polak, bp Bryl, nie powiedzą wreszcie publicznie, że stoją po stronie ks. prof. Wierzbickiego, że to on, a nie takie postaci jak ks. Guz, ukazują piękne oblicze polskiego katolicyzmu? Dlaczego wyznawcy idei nacjonalistycznych, antyfranciszkowych, ci, którzy zapraszają do swych kościołów groteskowe postaci, takie jak abp Lenga, zdają się mieć w polskim Kościele miejsce lepsze niż księża Wierzbicki, Boniecki, Draguła?

Wszyscy, którzy wciąż przywiązani jesteśmy do Kościoła „przestrzeni wolności”, inkluzywnego, niewykluczającego, otwartego na świat, ufamy, że tradycja Vaticanum II pozostaje żywa. My, nieliczne sieroty po Vaticanum II, nadal wierzymy, że jego spuścizna, przede wszystkim: Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”, deklaracja o wolności religijnej „Dignitatis humanae”, a ponad wszystko Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, pozostają wciąż szczerym i autentycznym wyznaniem wiary Kościoła, również w Polsce. Ks. prof. Alfred Wierzbicki i jego los w środowisku, z którym związał swoje życie, a które dziś go boleśnie zdradza, też w to wierzy i nie obawia się o tej wierze świadczyć. On nie przemawia do przekonanych, jest kapłanem peryferii i za to jest dyscyplinowany. Czego chcą władze KUL? Zapewne aby milczał, dostosował się, zaakceptował konformizm kościelnego mainstreamu. Dlatego komisja dyscyplinarna i sankcje za to, co jest przecież sensem uniwersytetu – wolności myśli i słowa.

Jakżeż to smutne, że ks. prof. Wierzbicki doznaje takiego losu właśnie na uczelni katolickiej, zapewne nie spotkało by go to na żadnej uczelni świeckiej. Trudno mi sobie wyobrazić, aby mój Uniwersytet (UAM) postawił go pod pręgierzem za słowa i myśli, może kontrowersyjne, ale przecież ważne, uprawnione w przestrzeni publicznej debaty. KUL to uczynił! Czyżby uznał, że wiara i nauka Kościoła są związane z jedną orientacją polityczną, narodowo – katolicką, postendecką, że idea Polski piastowskiej, etnicznej, narodu jednego języka i jednej wiary, wykluczającej Żydów, Ukraińców, Białorusinów, określać winna naszą współczesną tożsamość?

Wyrok w sprawie ks. Wierzbickiego będzie niezwykle istotnym świadectwem miejsca, w którym jest dziś nasz, polski Kościół. Czy pojmuje się, jako  „przestrzeń wykluczenia”? Czy jest wspólnotą narodową, czy uniwersalną? Czy zrozumie co znaczy, że „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. (Ga 3.29)? Wiem, że pośród duchownych i świeckich, także hierarchów,   wciąż jest wielu podzielających wizje Kościoła i Polski wyznawaną przez ks. Alfreda Wierzbickiego. Niechże się odezwą!

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

3 odpowiedzi

  1. Ks. prof. A. Wierzbicki jest dla mnie wspaniałym filozofem, księdzem, katolikiem myślącym i żyjącym ewangelia. Takich ostatnio ze świecą szukać! Szkoda, ze KUL dal się uwikłać w układy z rządem i Bóg wie kim jeszcze. Moj s.p. Tata był wykładowcą filozofii i francuskiego w latach 50-tych i 60-tych na KULu, który mimo trudnych czasów był bardziej niezależną uczelnią, wspomaganą funduszami z zagranicy, niż stal się obecnie. Myślę, ze się przewraca w grobie w tej sytuacji. Brałam ślub w kościele na KULu i miałam wielka sympatie do niego do czasów początku nękania ks. prof. Wierzbickiego. Wstyd dla rektora i całego zarządu KULu. Kto poza tym przyznał tytuł prof. obecnemu zniesławionemu ministrowi edukacji?

  2. Bardzo cenię ks prof Wierzbickiego. Jest to człowiek na dzisiejsze czasy, rozumie je i widzi zagrożenia. Podziwiam jego umysł i odwagę mówienia o sprawach najtrudniejszych. Polecam jego książkę Bóg nie wyklucza.

  3. Dotknąłeś (przepraszam, że publicznie na “Ty”, ale znamy się już jakiś czas) kilku poważnych problemów. Ks. prof. Alfred Wierzbicki jest dla mnie, podobnie jak niegdyś ks. prof. J. Tischner (raczej nie poważany na KUL), symbolem otwartości myślenia, znakiem dialogu wiary z nauką. To podtrzymywanie ważnej, sięgającej jeszcze wieków średnich tradycji “wiary, poszukującej zrozumienia”. Jak zauważył ks. prof. Michał Heller (też z KUL) wczesna nowożytność spowodowała rozejście się tych dróg. Kościół potrydencki skupił się na obronie instytucji, gotowy poświęcić wiarę (rozumianą jako chrześcijańską relację wzajemną Człowieka z Bogiem) dla obrony religii, czyli kultu, dogmatyki, moralności, tradycji, klerykalizmu. Kościół kat. stawał się molochem, mającym coraz mniejszy kontakt z wolnością myślenia i poszukiwania prawdy. Stawał się zamknięty w kręgu własnej wizji świata. A ta coraz bardziej rozjeżdżała się z odkryciami nauk nie tylko fizyczno-przyrodniczych, ale także humanistycznych i społecznych. Odrębną drogą poszła też filozofia, schodząc do pozycji jednej z nauk. Obrona instytucji Kościoła katolickiego przed wrogim, oświeceniowym (a potem modernistycznym) projektem rzeczywistości stała się podstawą myślenia i działania wielu hierarchów i prezbiterów; także tych z akademickimi stopniami. Obraz Okopów Św. Trójcy pogłębiał się w miarę powstawania rzeczywiście nieprzychylnych chrześcijaństwu ideologii. Zamknięty w ciasnych ramach stawał się wygodny, dawał poczucie moralnej wyższości. Sobór Watykański II miał odwrócić ten proces, pragnął by Kościół kat. poszedł drogą, którą Karl Rahner określił jako antropologiczny przełom. Byli tacy co uwierzyli i poszli: Jan Paweł II, J. Tischner, A. Wierzbicki i wielu tu nie wymienionych. Wielu jednak wolało pozostać “niezłomnymi” obrońcami Instytucji. Tym można np. wytłumaczyć ataki na mających odwagę “myśleć inaczej” (J. Tischner, H. Küng, A. Wierzbicki) oraz tak żałosną postawę hierarchii wobec pedofilii, której dopuszczali się niektórzy duchowni. Sprawą odrębną jest natomiast problem akademickiego korporacjonizmu i wynikającej stąd skłonności do wykazywania braku odwagi cywilnej przez nas, klerków. No, ale Instytucja Uniwersytetu powstała ongiś na obraz i podobieństwo Instytucji Kościoła katolickiego.

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!