Dział Kultury w „Tygodniku Powszechnym” istnieje od zawsze. Słowo “kultura” pojawia się podtytule pisma i przez jej pryzmat patrzono tu na wiele spraw i w przeszłości i teraz. Dziś to już nie tylko ciekawe teksty poświęcone rozmaitym przejawom kultury, rekomendacje lektur, informacje i komentarze wydarzeń kulturalnych, ale także wyjście do czytelników z “Lekcjami czytania”, wykorzystywanie mediów społecznych (“Book’s not dead”), spotkania, podcasty i patronat nad festiwalami, w tym nad tym najważniejszym, będącym świętem literatury – Festiwalem Conrada. Dlatego, wśród gości „Rozmów na 75 lecie” nie mogło zabraknąć Grzegorza Jankowicza i Moniki Ochędowskiej, redaktorów, którzy swoją przygodę z pismem rozpoczęli w różnym czasie, ale łączy ich literatura i porozumienie co do tego, czym może ona być dla czytelnika.
Naturalnym jest chyba to, że wszystko teraz odnosimy do bieżącej rzeczywistości i takie padło pierwsze pytanie prowadzącego, Rafała Pikuły — czy to dobry czas do czytania i czy jest to czas sięgania po nowe lektury?
Aby czytać z przyjemnością, trzeba mieć spokój i przestrzeń dla siebie. Literatura nie jest zamiast życia, ale po to, by je zrozumieć — odpowiedział nasz gość — Grzegorz Jankowicz. Jest redaktorem działu Kultura, dyrektorem programowym Festiwalu Conrada i programów literackich Fundacji “Tygodnika Powszechnego”. Prowadzi “Lekcje czytania” i podcasty o literaturze. Jest wielkim popularyzatorem czytania literatury, jako sposobu przeżywania i relacji z drugim człowiekiem. To również krytyk, autor i tłumacz wielu książek.
Pytany o to, co myśli o obecnym zamknięciu ludzi w domach z powodu epidemii, powiedział, że izolacja i samotność nie są tym samym. Gdy ta pierwsza zostaje nam narzucona, drugą możemy świadomie wybrać. Samotność może służyć zanurzeniu się w sobie i odnalezieniu przyjemności obcowania ze słowem.
Ale czy takie osamotnienie sprzyja pisaniu? To pytanie było skierowane do Moniki Ochędowskiej, związanej z “Tygodnikiem” od dwóch zaledwie lat, moderatorki interesującej internetowej strony “Tygodnika” – „Book’s not dead”. Jak sama powiedziała o sobie, jest redaktorką od wszystkiego, bo pisze i w mediach społecznościowych, i w “Obrazie tygodnia”, gdzie redaguje „Domowego włóczykija kulturalnego”, będącego przeglądem aktualnych wydarzeń kulturalnych. Wspiera także prowadzenie mediów społecznościowych i strony internetowej. Pisze o współczesnej literaturze i kulturze polskiej, ale też zajmuje się tematyką społeczną.
Nasza gościni przyznała, że na początku, w odizolowaniu, czuła chaos organizacyjny uniemożliwiający skupienie, ale potem pojawiła się możliwość konfrontacji z własnymi i cudzym przeżyciami. Przytoczyła rozmowę z dwoma krakowskim antropolożkami analizującymi obecne zjawisko zamknięcia. W przeprowadzonej przez nie ankiecie jedna rzecz była wspólna dla wszystkich ankietowanych — docenienie znaczenia wyjścia na zewnątrz samego siebie, w sensie dzielenia się swoimi doświadczeniami. To powoduje konieczność ich werbalizacji i pisania; znalezienia balansu w interakcji z otaczającą nas rzeczywistością i oswajanie się z sytuacją, również właśnie przez pisanie. Czy jednak życie literackie można przeżywać w pełni online? To zależy. Promocja literatury okazuje się możliwa i skuteczna, ale przecież nie ona stanowi cel spotkań autorskich i literackich. Festiwale ucierpią najwięcej, bo ich istotą i energią jest element fizycznego spotkania.
Uwielbiam rozmawiać o literaturze, powiedział dyrektor Festiwalu Conrada. Trzeba to, co się przeczytało „dogadać”, dopiero wtedy jest doczytane do końca. Taki jest sens jego “Lekcji czytania”, podcastów, spotkań autorskich i rozmów z pisarzami, taka jest też filozofia festiwalu krakowskiego. To drugie życie literatury i literaturą, dostępne dla każdego i budujące relacje.
Trochę za mało mieliśmy czasu, by porozmawiać o Festiwalu Conrada, którego współorganizatorem jest „Tygodnik Powszechny”. To wydarzenie na skalę światową, nagrodzone Europejską Nagrodą EFFE (Link TUTAJ). Na pytanie prowadzącego o najciekawsze przeżycie związane z Festiwalem, Grzegorz Jankowicz opowiedział o najtrudniejszym, rozmowie z Jonathanem Franzenem, wspaniałym amerykańskim pisarzu o dość przewrotnej osobowości, z którym prowadził spotkanie.
Natomiast Monika Ochędowska opowiedziała o swoim pierwszym tekście w “Tygodniku”, który był najważniejszy, bo pierwszy. Potem już każdy stawał się ważny, spełniał jakieś marzenia, stawiał nowe wymagania, podnosił poprzeczkę. Mówiła o tym, jak każde doświadczenie jest ciekawe, a każdy tekst ważny.
Powracając do tematu literatury online, nasi goście mówili, że nie ma złych miejsc ani sposobów opowiedzenia historii. Historia jest najważniejsza, ludzie zawsze wracają do przeczytanej, opowiedzianej, zasłyszanej historii. Dlatego nie ma złych narzędzi, jest tylko zły sposób ich wykorzystania. Gorzej, gdy narzędzie zaczyna mieć wpływ na kształt pisania i jego treść. Każda historia ma swój rytm i strukturę, a sposób naszej interakcji ze światem nie ma na to wpływu. Literatura uwzględniająca nowe media nie jest niczym dotąd nieznanym, działa się już przed epidemią. Ponieważ jednak żywi się doraźnością, jedynym problemem może być przeniesienie jej później na papier. Mówili też, że nie warto czytać byle czego, ale też, że każdy odbiór literatury jest uprawniony. Nie ma czytelniczego progu ani za trudnej literatury, nie można narzucać sobie takich ograniczeń. Literatura ma przecież zdolność przemawiania do wszystkich i potrafi zmusić do rozmowy.
Pod koniec spotkania rozmawialiśmy o lekturach i planach naszych gości, o tym, jak mówić o książkach z ludźmi o odmiennym życiowym doświadczeniu (na przykład z więźniami), jak z młodzieżą. Doszliśmy do konkluzji, że najlepszym sposobem na przekonywanie, zachęcanie do czytania jest pokazanie własnej pasji, literackich zainteresowań.
To było kolejne ciekawe i piękne spotkanie online. Mamy nadzieję spotkać się z Redaktorami znowu, już “w realu”.