Marstrand jeszcze w osiemnastym wieku było niewiele znaczącą wysepką. Jego skaliste, smagane wiatrem nabrzeże nie zachęcało do zamieszkania. Stało się jednak jedynym miejscem w Szwecji, gdzie mogli osiedlać się Żydzi. To na Marstrand zbudowana została pierwsza synagoga.
Na wyspę 18 listopada 1968 roku (taką datę zanotowano w księdze rejestracyjnej) trafi Anna Grinzweig, przyszła autorka książki Ucieczka na Marstrand (Ośrodek Karta, 2022, tłum. Mariusz Kalinowski) i doktor fizyki. Wraz z rodzicami jest wtedy jednym z setek Żydów wyrzuconych z Polski w wyniku antysemickiej nagonki, jaka miała miejsce w kraju zaledwie dwadzieścia lat po Zagładzie.
Dziś, kiedy Annie zdarza się przepływać u nabrzeży wyspy, która współcześnie jest mekką żeglarstwa chętnie odwiedzaną przez turystów, patrzy na nie przez pryzmat tamtych ciężkich początków, jakie czekały na biedną żydowską dziewczynkę wyrwaną ze znajomego jej środowiska. Podobnie, jak wyrwano stamtąd jej rodziców i wielu innych Żydów, którzy właśnie rozpoczynali życie w Polsce. Jak oni i Anna Grinzweig stała się jesienią 1968 roku bezpaństwowcem.
Wraca też Anna Grinzweig – Jacobsson, by spisać wspomnienia tych, którzy wówczas, podobnie do niej stanęli pierwszy raz na tej nieprzyjaznej szwedzkiej wyspie. To do nich dopisze własne, ukazując czytelnikowi ciągle żywe świadectwo tamtych wydarzeń. Spotyka obecnych mieszkańców Goteborga, Sztokholmu i Kungsbacki – Jurka, Joannę, Lizę, Wiktora i innych, którzy zaczynali swoje życie na Martsrand. Ich imiona powtarzają się, bo przywołują wspomnienia z kilku perspektyw – samego wyjazdu z Polski, okresu adaptacji początkowo na Marstrand, później w innych miastach Szwecji i dalszych ich losów. Niektóre z opowieści sięgają daleko w przeszłość – tą, za którą się tęskni, która nadawała sens życiu, mimo złych doświadczeń, które miały się już nigdy nie powtórzyć. A wówczas w 1968 roku dla większości polskich Żydów kampania antysemicka była niczym zapowiedź wydarzeń Zagłady. Jacobsson pyta swoich rozmówców między innymi o uczucia, jakie towarzyszyły im podczas przymusowych przeprowadzek, o pierwsze tygodnie życia na Marstrand i o dzisiejsze na tamte wydarzenia spojrzenie.
Dla wielu z nich czas cofnął się do okupacji, a konieczność porzucenia dotychczasowego życia w Polsce odbierali jako finalizowanie planu hitlerowców przez polski rząd. To odczucie intensyfikowane było poczuciem odpaństwowienia, wynikającym ze zrzeczenia się obywatelstwa polskiego, pozbawieniem przynależności i obezwładniającym strachem przed powtórzeniem się całkiem jeszcze świeżej historii. To Joanna, księgowa z Goteborga, ma skojarzenia wyspy z gettem, a przecież urodzona w 1947 roku musiała w czasie okupacji być malutką dziewczynką. Być może jej słowa „to wyglądało na getto, że gromadzi się wszystkich Żydów”, które zapisane zostaną w książce, są nieblednącym wspomnieniem z opowieści najbliższych, a być może kalką traumatycznych doświadczeń, jaka odbiła się w jej DNA.
Ale są też w książce Jacobsson słowa, z których odczytać możemy wyjazd na Marstrand jako szansę na drugie, być może lepsze życie. Tym bardziej, że rząd szwedzki, pomimo braku współpracy ze strony rządu polskiego, okazał się bardzo pomocny. „Na Marstrandzie zaczęło się moje drugie życie” powie Wiktor Wal, dziś inżynier w Goteborgu. Także wielu innych rozmówców Anny Grinzweig – Jacobsson zauważa, że „Szwecja im wszystko zapewniała” – czyli kursy językowe, wyżywienie czy opieka lekarska, to tylko z niektórych form wsparcia, jakie oferował rząd szwedzki przyjmujący Żydów. Większość z nich ukończyła w Szwecji studia, które rozpoczęli w Polsce. Ale podobnie wielu ich nie skończyło, zostawiając za sobą rozpoczęte w Polsce kariery naukowe.
Jednak wspólnym mianownikiem wszystkich życiorysów bohaterów Jacobsson jest pytanie o tożsamość. To, jak przyznała autorka książki, temat szczególny, który ją fascynuje. A ta dla rozmówców Jacobsson sytuuje się gdzieś między Polakiem, Żydem a Szwedem. Wielokrotnie łącząc się w jedno. Sami określają się niejednokrotnie jako produkt trzech kultur, jeszcze inni ustawiają się w opozycji do drażniącej ich dychotomii. I choć wśród dzieci tamtych emigrantów nie ma szczególnie religijnych Żydów, to jak przyznaje Anna Grinzweig – Jacobsson „dla wielu z nich emigracja wzmocniła żydowską tożsamość”.
Jest zatem Ucieczka na Marstrand zapisem wspomnień i rozmów zarysowanych na tle historycznym północnej Europy końca lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Wydarzeń, które zdawałoby się po wojnie i Zagładzie Żydów, nigdy już nie będą miały miejsca. A uzupełniona o fotografie zarówno z tamtego czasu ucieczki, jak i tych, którzy dają świadectwo, jest splotem tak wielu spojrzeń i tak wielu szans, ilu było emigrantów, których Polska pozbawiła domu.