Pozorna tytułowa podróż w poszukiwaniu taty jest tylko pretekstem do opowiadania historii. A nawet pokazania, że ta żyje ciągle między nami.
Bogata w symbole książka Tavaresa, w doskonałym tłumaczeniu Wojciecha Charchalisa, zwraca szczególną uwagę na kwestię Zagłady i naszej blednącej o niej pamięci. Lejtmotywem powieści jest różnorodność widziana jako odmienność i nieprzystawalność oraz związany z tym problem akceptacji, czy raczej dowodów jej braku.
Dziewczynka zagubiona w swoim stuleciu szuka taty>To opowieść o spotkaniu dorosłego mężczyzny z dzieckiem. Hana, dziewczynka z dodatkowym chromosomem, pewnego dnia wybiera Mariusa, by pomógł jej odnaleźć tatę. Posługując się jedynie gestami i kartami do nauki życia, które Hana ma przy sobie („Powiedzieć imię”, „Odróżnić mało od dużo”, „Wytrzeć sobie ślinę”), wciąga mężczyznę w tę niesamowitą podróż po miejscach, miastach i historii.
Osobliwe zdjęcia, z których czytelnik odczytuje selektywność, plakaty będące symbolem nieuważności społeczeństw i krótkiej pamięci czy kręte korytarze hotelu, w którym zatrzymują się podróżni Tavaresa, to tylko początek opowieści o historii. Po drodze autor przeprowadza czytelnika przez meandry wstęgi Mobiusa i nieskończone ciągi liczb. Dopiero swoista mapa wspomnianego hotelu, ten specyficzny i zatrważający układ korytarzy czy też lingwistyczny świat wyryty na plecach właściciela, otwierają oczy na prawdę.
Wszystko to, co napotyka w podróży Marius prowadzący Hanę (czyżby istniała naprawdę?), odnosi się do eugeniki, selektywności i nietolerancji.
Czego szukamy wraz z bohaterami książki? Zapewne nie ojca Hany, nie tego fizycznego, który gdzieś, nie wiadomo gdzie, czeka na córkę („Jeśli powiem imię taty, wyłupią mi oczy i wyrwą język!”). Prędzej tego, który jak wielu niemych świadków historii zagubił się w prawdzie. Tej samej prawdzie, o której często boimy się wspominać, tej, przed którą narasta lęk w trakcie lektury książki. Prawdę o naszym braku zrozumienia i tolerancji, a wreszcie o krótkiej pamięci. Szczególnie tej historycznej, którą Tavares w cudowny sposób ukrył w symbolach.
I gdyby chcieć odwrócić bieg tej podróży dotrzemy do punktu wyjścia, gdzie zobaczymy, co może uczynić zapomnienie. Znajdziemy się w całkiem nowej, równie okrutnej przez nas samych pisanej karcie. I będzie to kolejna, niechwalebna opowieść o ludzkości.
Dlatego, na co zwraca uwagę powieść Gonçalo Tavaresa, tak ważna jest pamięć. Zarówno ta wewnętrzna, wynikająca z naszej osobistej troski, jak i ta dostępna w symbolach i dowodach, które są na wyciągnięcie ręki. Właśnie tą pamięcią podszyta jest cała książka. Jest, niczym karty mające ułatwić chorej dziewczynce funkcjonowanie w społeczeństwie, drogowskazem do odnalezienia się w pisanej przez nas historii tak, by nie zatoczyła ona koła.
Po lekturze Dziewczynki… rodzi się jednak pytanie, czy Hana istniała naprawdę, a tytułowa podróż miała miejsce? Czy też autor, sprytnie wkomponowując czytelników w mapę drogi, pokazał ludziom ich słabości?
Gonçalo Tavares jest mistrzem refleksyjnej literatury. Prawie każda jego książka uświadamia czytelnikowi, że żyje powierzchownie, że zaledwie przemyka po życiu. I tym razem udało się autorowi głośnego Jeruzalem, pod pretekstem podróży, jaka miała być uczynnym gestem, rozłożyć na czynniki pierwsze – pod względem ludzi i miejsc – historię, wojnę, a przede wszystkim antysemityzm i nietolerancję. W tej przepełnionej symbolami podróży do ludzkiego umysłu każdy może ujrzeć drogę prowadzącą go do zła, i jednocześnie – trzymając za rękę Hanę, odkryć sposób, by z niej zejść.
* wszystkie cytaty pochodzą z książki