Dialog na książki, czyli Empuzjon odpowiedzią na mizoginizm

Nie byłam tego rodzaju młodą czytelniczką, która doszukiwałaby się kobiecych wzorców w swoich lekturach, tym bardziej w tych, podkradanych z biblioteczki rodziców. Tam mogłam spotkać albo miałkie romantyczne bohaterki literatury klasycznej, albo starsze panie
bawiące się w detektywów (damskich trupów na kartach kryminałów nie bierzemy pod uwagę), ewentualnie literaturę, gdzie trup ściele się gęsto w pożodze wojny (zdecydowanie te lektury mnie ukształtowały). Tym bardziej nie warto w tym miejscu wspominać lektur podsuwanych przez panią w szkolnej bibliotece — ani one dobre, ani tym bardziej przeze mnie wybrane. Tych lektur, z których dziewczynka mogłaby czerpać wzorce, nie było mi dane poznać. Może zwyczajnie ich nie było? Podobnie, jak w przypadku młodzieńczej lektury przyszłej Noblistki, w której ta próżno doszukiwała się kobiecych bohaterek. Tamta zdjęta przez nią z półki biblioteki rodziców książka stała się dziś przyczynkiem do napisania książki, o której poniżej.

Nie jest to książka, jak można było wiele razy o niej przeczytać, ani feministyczna, ani stricte kryminalna. Jest natomiast – to trzeba przyznać – odwołaniem do pewnego monumentalnego dzieła, skądinąd równie, jak autorka omawianej książki, genialnego pisarza. Temu porównaniu jej książki nie zaprzecza sama Tokarczuk, świetnie się wręcz bawiąc tą konwencją. Jednak pomyli się ten, kto pomyśli, skreślając najnowszą powieść autorki “Ksiąg Jakubowych”, bojąc się znużenia przewidywalnością.

Akcja książki rozgrywa się w historycznym, położonym dziś na terenach Polski, Sokołowsku, dawnym pruskim sanatorium dla gruźlików. Brawo dla tych, którym przychodzi na myśl Davos z powieści Tomasza Manna “Czarodziejska Góra”. Ale na tym skojarzenia, zamierzone zresztą, mogłyby się zakończyć. Bowiem w Sokołowsku czy też Gorbersdorfie u Tokarczuk, bohaterzy autora dzieła gruźliczego nie chcieliby spędzić pewnie ani jednego dnia. To raczej skromniejsze wydanie leczniczych wczasów, gdzie kuracjusze liczą każdy grosz, przeliczając go na nocleg, obiady i desery. Niby czekają na przeniesienie do lepszego kurhausu, ale z zadowoleniem przyjmują brak miejsc i zaoszczędzoną tym samym gotówkę.

Jest więc “Empuzjon” przywróceniem pamięci o Sokołowsku, w którym doktor Hermann Brehmer, alter ego Wilhelma Opitza, klimatem leczył gruźlików. Samo Sokołowsko, dawniej Gorbersdorf, było pierwszym kurhausem na świecie, w którym wprowadzano metody leczenia gruźlicy powietrzem i przyrodą, gdzie przyjeżdżali podobni bohaterom “Empuzjonu” kuracjusze z wielu zakątków Europy. To przecież też wspólny klucz do “Czarodziejskiej Góry”. Jeden z wielu w książce.

Powróćmy na chwilę do początków. Powieść ma, jak mówi sama autorka, swój zaczyn w dzieciństwie. Zamknięta przez lata w umyśle 14 – letniej dziewczynki, w której nie było zgody na literaturę bez kobiet, zrodziła refleksję nad tym, czego mogła być zapowiedzią, a co właśnie Tokarczuk złożyła w ofierze, wkładając w usta bohaterów mówiących słowami Josepha Conrada, Charlesa Darwina czy nawet Tomasza z Akwinu — wyparcia wpływu kobiet na kształt świata. Trzeba wiedzieć przyszłemu czytelnikowi, że wygłaszane są one z ust ochoczo zakrapianych nalewką o cokolwiek upiornym działaniu. Bo Schwärmerei (podobno w jej składzie bywał i piołun i lubczyk, a nawet babka lancetowata) nie tylko rozwiązuje język, ale i pobudza wyobraźnię. Nie na próżno jego nazwa oznacza „fascynację”.

Jednak wychodząc poniekąd, absolutnie niezłośliwie (czytelnik raczej zlituje się nad głoszącymi te teorie), naprzeciw bezkobiecemu światu Tomasza Manna, Tokarczuk sprawia, że dialogi jej bohaterów paradoksalnie gęste są od kobiet, choć przecież nie ma w ich słowach nic pochlebnego. Sokołowsko Tokarczuk jest duszne i przepełnione mizoginiczną atmosferą. W tym wszystkim musi odnaleźć się Mieczysław Wojnicz, główny bohater powieści, sokołowska emanacja Hansa Castorpa. Młody student ze Lwowa, którego ojciec wysłał do sanatorium, nie wiadomo czy bardziej w celu podleczenia gruźlicy, czy wątłej, w jego przekonaniu, męskości. Wychowany bez kobiet, w oschłej i maczystowskiej regule, jaką uprawiał ojciec, musi odnaleźć się w świecie starszych od siebie mizoginów.

Jest wreszcie w jednej ze swoich warstw literackich właśnie “Empuzjon” powieścią o akceptacji albo raczej jej braku. Bo jak inaczej odczytać to, co z małym Mieczysławem robił ojciec, to paternalistyczne traktowanie syna, bolesne epitety, których w jego przekonaniu – celem było zapewne zrobienie z syna mężczyzny, praktyki lekarskie dalekie od ludzkich czy wreszcie, żeby nie tylko na Wojniczu się skupiać, brak tolerancji dla wielu aspektów (religijnych i płciowych – i tu czytelnika książka zaskoczy) w rozmowach bohaterów?

Ta wielowymiarowość książki ma swoje odbicie w naturze głównego bohatera. I choć jest ona zaledwie kropką w całej historii, to przez całą do niej prowadzi. Zbiera bowiem Tokarczuk elementy układanki, podobnie jak Wojnicz, dla którego znienawidzone Sokołowsko jest jedynie przystankiem w drodze do odnalezienia siebie. Zatem, na wzór wielkich dzieł literackich, i “Empuzjon” odkrywa przed czytelnikiem coraz to nowe warstwy książki. Najpierw, w sposób oczywisty zaprasza w do gry skojarzeń z klasyką literatury, by po kolei odsłaniać to, co na pierwszy rzut oka zakryte.

W wywiadzie z Michałem Nogasiem Olga Tokarczuk opowiada także o genezie tytułu, który jest dla niej skojarzeniem z sympozjonem, męską ucztą w starożytnej Grecji, gdzie empuzy są żeńskimi wampirami. Jest zatem tym samym “Empuzjon” (czy też empuzjon) rodzajem zebrania empuz i sądem nad męskim ego, jaki ci wydają nad sobą. I jest “Empuzjon” nie tyle feministycznym wydaniem zmaskulinizowanej Czarodziejskiej Góry, ile rykoszetem literackim na tę właśnie. Kobiecym głosem w odpowiedzi na sympozjonie. Jednak niezaprzeczalnie jedno łączy tę dwójkę – to nieosiągalny dla wielu pisarzy poziom literatury, niebezpodstawnie zwieńczony Noblem.

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Jedna odpowiedź

  1. Przeczytałam już wiele opinii i wysłuchała rozmów o tej książce, ale ta skłania mnie do powrotu by uporządkować pewne własne odczucia. Szczególnie wobec tego co było dla mnie tak bardzo irytujące, karykaturalny wprost sposób mówienia o kobietach i prymitywizm postrzegania świata ubrany na odmianę w otoczkę intelektualnego dyskursu.
    Tak, nie jest to powieść feministyczne ani też nie jest kryminałem jest paszkwilem na postawę nietolerancji i maskulinizm w dwugłosie literackich gigantów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!