Katastrofa ekologiczna Odry i jej wpływ na bioróżnorodność

W zielonogórskiej Piekarni Cichej Kobiety specjaliści, którzy badają przyrodę i rzeki, debatowali o katastrofie ekologicznej na Odrze. A byli to: prof. Grzegorz Gabryś, biolog UZ, prof. Maciej Gąbka, hydrobiolog UAM w Poznaniu, dr Stanisław Rosadziński, geobotanik UAM oraz ekolożka, Ewa Drewniak. Rozmowę, która odbyła się 2 września 2022 r. w ramach spotkań “Tygodnika Powszechnego”, prowadził Konrad Stanglewicz, były dziennikarz Radia Zachód. Niżej zamieszczamy tekst o naszym spotkaniu, który ukazał się w piątek, 9 września 2022 r. w “Gazecie Wyborczej”/Zielona Góra.

Naukowcy badający starorzecze: Odra nie umarła naturalnie

To jest moment, w którym powinniśmy się wszyscy zastanowić, czy my jesteśmy w naszym kraju chronieni przed totalną degradacją środowiska naturalnego. Katastrofa pokazała nam, że wszelkie służby, które są odpowiedzialne za tego typu zdarzenia, okazały się absolutnie bezradne – mówi prof. Grzegorz Gabryś, biolog UZ.

W zielonogórskiej Piekarni Cichej Kobiety specjaliści, którzy badają przyrodę i rzeki, debatowali o katastrofie ekologicznej na Odrze. Rozmowę, w ramach spotkań Tygodnika Powszechnego, prowadził Konrad Stanglewicz, były dziennikarz Radia Zachód. Dociekał, dlaczego rząd zmienił optykę patrzenia na rzekę.

Przypomnijmy. 12 sierpnia premier Mateusz Morawiecki mówił, że do rzeki wpuszczono dużą ilość substancji toksycznych. 25 sierpnia, nie czekając na wyniki prokuratorskiego śledztwa, orzekł, że przyczyny zatrucia wody są naturalne. „Nie było zrzutów substancji toksycznych ani innych, którymi nas straszono” – oceniał premier.

Złota alga, czyli co wiemy o Odrze?

Czy naprawdę nic nie wiemy, a jeśli wiemy, to co? – postawił ramę debaty Stanglewicz.

Prof. Maciej Gąbka, hydrobiolog Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, który rok temu badał starorzecze Odry, uważa, że możemy jedynie odpowiadać na to pytanie, mnożąc kolejne pytania.

Biorąc pod uwagę obecną wiedzę, nie mamy jednoznacznego wyjaśnienia pewnych zjawisk. Opieramy się na naszej intuicji i wiedzy badawczej. Cały czas czekamy na rzeczywiste wyniki, które miały się pojawić w związku z integracją badań polskich i niemieckich, które miały wyjaśnić przyczyny tej katastrofy – mówił prof. Gąbka. Przyznał, że brak wyników nie oznacza, że nie możemy mówić o przyczynach umierania Odry.

To się dzieje od lat, to nie jest nowe zjawisko, doskonale wiemy, dlaczego kwitną sinice. Możemy też mówić o problemie słabego monitoringu rzeki. Dopóki jednak nie poznamy twardych danych, nie poznamy mechanizmu, który wywołał tak wielką katastrofę ekologiczną. Możemy tylko przypuszczać, jakie są przyczyny – tłumaczył. Wskazywał, że zwalanie winy tylko na złotą algę jest zbyt dużym uproszczeniem.

Razem z prof. Gąbką starorzecza badał dr Stanisław Rosadziński, geobotanik, briolog UAM. Na problem zanieczyszczonej Odry wskazuje od lat.

On nie pojawił się tego lata. Dopiero w tym roku ta katastrofa stała się tak spektakularna i przemówiła do nas tonami śniętych ryb. Ale warto zauważyć, że już w poprzednich latach wyniki badań pokazywały, że woda w Odrze nie jest w dobrej kondycji. Rzeka miała w sobie bardzo dużo zawiesiny, bardzo duże parametry, jeśli chodzi o przewodnictwo i pH – mówi Rosadziński. Twierdzi, że katastrofa będzie mieć wpływ na świat botaniczny i roślinność charakterystyczną dla wielkiej rzeki.

Mam nadzieję, że zaczniemy patrzeć nie tylko na rzekę jako wodę, ale na całe jej rozlewisko. Bo rzeka to nie tylko samo koryto, woda i to, co w niej żyje, ale wszystko, co jest od niej zależne, np. użytki zielone, łąki. Coraz częściej zanikają siedliska Natury 2000, a wiąże się to ze spadkiem wód. Jest to związane nie tylko z suszą, ale także intensyfikacją prac na rzece, mam na myśli renowację ostróg, pogłębianie koryta, co ma miejsce także w chronionych obszarach – mówił Rosadziński. Sam liczy, że zostaną przedstawione konkretne wyniki badań, które pozwolą wskazać, co było bezpośrednią przyczyną katastrofy. – By uchronić się przed kolejnymi – mówi.

Niepamiętna katastrofa

Prof. Grzegorz Gabryś, biolog Uniwersytetu Zielonogórskiego, ocenia, że katastrofa na Odrze, co podkreślało wielu ekspertów, jest o takiej skali, że nie pamiętają podobnych najstarsi biolodzy.

To jest moment, w którym powinniśmy się wszyscy zastanowić, czy my jesteśmy w naszym kraju chronieni przed totalną degradacją środowiska naturalnego. Katastrofa pokazała nam, że wszelkie służby, które są odpowiedzialne za tego typu zdarzenia, okazały się absolutnie bezradne. Pokazały też, że to, o co walczymy my biolodzy od 70 lat, wymaga wysłuchania przez rząd. Wysłuchajcie nas biologów, geografów, którzy mają pewne pojęcie o ochronie środowiska naturalnego. Bo my nie mamy tego zadęcia, jak ekonomiści, przedsiębiorcy, którzy uważają, że ten świat jest bez dna, że można go nieustająco eksploatować. Tak nie jest – komentował prof. Gabryś. Sam bada przyrodę i zjawisko ekspansji człowieka. Uważa, że katastrofa na Odrze jest doskonałym momentem, by odwołać się do ekspertów i zrozumieć, co będzie dziać się w przyrodzie w najbliższym czasie, jeśli nie zmienimy podejścia i priorytetów. A rząd PiS nie jest rządem proekologicznym.

Od 2015 r. wiele instytucji, które zajmowały się ochroną przyrody i skupiały wiele autorytetów, zostało rozwiązanych. Państwowa Rada Ochrony Przyrody została rozbita całkowicie – mówił prof. Gabryś i sytuację na Odrze przyrównał do złego zarządzania stadniną koni w Janowie Podlaskim.

W powojennej Polsce ani razu ministrem środowiska nie był zawodowy biolog ani ekolog. Byli to leśnicy, lekarze czy historyk. Jedyną dobrą rzeczą jest to, że do tej pory jako społeczeństwo ignorowaliśmy zdanie biologów, ekologów, dziś już wiemy, że musimy zmienić priorytety. Naszym priorytetem jest przyroda.

Nikt do więzienia nie pójdzie

Ewa Drewniak, koordynatorka w Partii Zieloni, działa także w Koalicji Ratujmy Rzeki. – Spędziłam wiele dni wśród martwych ryb, smrodu. Czy poznamy tego przyczyny? Znamy je. To nie jest tak, że ktoś wpuścił do rzeki syf, jesteśmy w stanie go odszukać i ukarać. Tych przyczyn jest wiele, jesteśmy nimi my – ludzie. Zmieniamy, niszczymy Odrę cały czas, a to, co się pojawiło na samym końcu, czyli glony, to wisienka na torcie – mówi i przyznaje, że gdyby nie pojawił się glon, dalej żylibyśmy w nieświadomości. – Odra jest mocno przekształcona. Wlewa do niej nieczystości wiele zakładów, gmin, ta woda jest jednym wielkim ściekiem. Do tego połowa zrzutów odbywa się nielegalnie. Legalnie od lat niszczą Odrę zakłady państwowe i nikt się temu nie sprzeciwia – mówiła Ewa Drewniak i ostrzegała, że Odra nie jest rzeką zasobną w wodę, dlatego nigdy nie powinniśmy myśleć o niej w kategorii korytarza transportowego. Spadek poziomu wody może od razu wywołać katastrofę.

By dobrze zrozumieć przyczynę katastrofy, musimy patrzeć na całą zlewnię rzeki, na jej dopływy, rozlewiska. Do rzeki trafia to, co wylewamy do zlewu, ale też opryski drzew, które robią Lasy Państwowe, nawozy, których używają rolnicy. Rzeka staje się coraz słabsza. Dlatego nie będzie jednego winnego, którego zamkniemy w więzieniu – mówi.

Prof. Gabryś uściśla, by błędnie nie zakładać, że zatrucie Odry jest procesem naturalnym. – Trzeba bardzo uważać na to określenie, które często pojawia się w mediach publicznych, że katastrofa miała przyczyny naturalne. Nie miała. To jest bardzo niebezpieczne sformułowanie, nie tylko z uwagi na biologię, ale także ze względu na ekonomię i gospodarkę. Dla wielu przedsiębiorców przekaz jest jasny – jeśli to są przyczyny naturalne, to znaczy, że nic się nie stało. Można rzekę dalej zanieczyszczać. Prostuję. To nie były przyczyny naturalne. Alg nie powinno tam być, nie powinny kwitnąć – mówił. I wskazywał, że wraz z katastrofą zginęły nie tylko ryby, ale także skorupiaki, bezkręgowce, które miały zdolności filtrowania wody. Bez nich rzeka nie będzie się sama oczyszczać, a to będzie potęgowało zjawisko umierania Odry.

Odra i żeglowność. To niewykonalne

Stanglewicz dopytywał o regulację Odry i jej wpływ na katastrofę. Powołał się na reportaż Filipa Springera, w którym autor opisał, jak przez 200 lat rzeka została wielokrotnie przekształcana. – Skrócono jej bieg o ponad 200 km, przesunięto na wschód, osuszono setki tysięcy hektarów, zamieniając je w pola i pastwiska – wyliczał Stanglewicz. Naukowcy przyznali, że powinniśmy porzucić marzenia o Odrze jako środku transportu. Nie zmieni tego żadna regulacja. Odra przez zmiany klimatu jest zbyt mało zasobną rzeką, by to uczynić. Nonsensem jest także budowanie wałów.

Gdybyśmy nie zabierali rzece polderów, nie budowali na nich osiedli, nie odczulibyśmy skutków powodzi w 1997 r. Ratowano osiedle Kozanów, wybudowane na rozlewisku rzeki, dlatego rzeka, która nie miała szansy się rozlać, wdarła się do Wrocławia. Teraz pod płaszczem walki z powodzią demoluje się całkowicie rzekę – mówi prof. Gabryś. I przyznaje, że miliardy, które Polska dostała ze Światowego Banku Gospodarczego, można było wykorzystać w renaturalizację rzeki, zadbać o ekosystem. – Przyniosłoby to dużo więcej korzyści i zmniejszyło zagrożenie powodziowe – mówi.

Stężenie azotu i fosforu

Prof. Gąbka przyznał, że już rok temu podczas badań starorzeczy przewodnictwo elektrolitów wzrosło dwukrotnie, naukowcy zanotowali bardzo duże ilości azotu i fosforu.

Przy rzece czuć było zapach fekaliów. Szczęśliwie Odra przez ostatnie lata miała wysokie poziomy wody, nie było też wysokich temperatur, to wstrzymywało wybuch katastrofy. Zgłaszaliśmy nasze obserwacje inspektorom ochrony środowiska, ale za każdym razem okazywało się, że parametry wody są w normie – mówił prof. Gąbka.

Nie jest tajemnicą, że normy są wyśrubowane, by zrzuty mógł robić rządowy KGHM. Każda rzeka ma kilka funkcji użytkowych, np. turystyczną, rybacką, rolniczą czy gospodarczą. Ważne, by nie dopuścić, by jedna z nich przeważyła, bo to także finalnie doprowadzi do katastrofy.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że lokowanie kasy w inwestycje na rzece jest odczuwalne nie w tym dokładnie miejscu, ale kilkanaście kilometrów dalej. Czas na odbudowanie rzeki to minimalnie 15 lat – wyliczał prof. Gąbka.

Specjaliści apelowali o wprowadzenie na całym odcinku Odry fachowego, całościowego monitoringu wody i ekosystemu. – Dziś jest poszatkowany na różne zlewnie Wód Polskich, brakuje tam przepływu informacji, szybkiego reagowania na całej długości rzeki. Dziś mamy gigantyczny chaos na rzece – tłumaczyli naukowcy.”

Maja Sałwacka

Gazeta Wyborcza/Zielona Góra, piątek, 9 września 2022

 

Foto; Maciek Gniazdowski, Andrzej Ostrowski

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!