„Ukraino, jaka jesteś? Ukraińcy, jacy jesteście?” – tak brzmiał temat ostatniego spotkania w zielonogórskim Klubie „Tygodnika Powszechnego”. Pretekstem do rozmowy był niedawny przegląd współczesnego kina ukraińskiego. Obejrzeliśmy sześć filmów: Donbas, reż. Siergiej Łoznica, Klondike, reż. Maryna Er Gorbach, Do Domu, reż. Nariman Alijew, Atlantyda, reż. Walentyn Wasjanowicz, Jestem Femen, reż. Alain Margot, Gniazdo Turkawki, reż. Taras Tkaczenko, Moja Babcia Fani Kapłan, reż. Olena Diemjanienko.
To niewielka, ale dość reprezentatywna próbka tego, co oferuje ambitna ukraińska kinematografia, doceniana zresztą w świecie licznymi wyróżnieniami na prestiżowych festiwalach.
Okazuje się, że ukraiński mecenas (tamtejsze ministerstwo kultury) wspiera także nielukrowaną, albo nie tylko tę lukrowaną, bogoojczyźnianą, „ku pokrzepieniu serc” produkcję.
Filmowi twórcy w Ukrainie mają swobodę w poruszaniu najbardziej nawet dramatycznych problemów trapiących społeczeństwo: splątana historia przenikająca współczesność, wojna traumatycznie dewastująca psychikę ludzi i przyrodę, solidarność obok nienawistnych społecznych podziałów, złe konsekwencje fundamentalistycznego przywiązania do tradycji, bolesne skutki emigracji i trudne z niej powroty… Wymieniać można by długo, a wszystko ujęte w artystyczną formę najwyższej próby.
Gorzki to paradoks, ale to dopiero zbrojna i bestialska napaść Rosji na Ukrainę sprawiła, że zaczęliśmy w Polsce bliżej poznawać współczesną kulturę naszego najbliższego sąsiada, zwłaszcza literaturę i film. I otwieramy oczy ze zdumieniem, podziwem i nutą zazdrości: jakie tu bogactwo!
Przegląd kina ukraińskiego zawdzięczamy staraniom Jerzego Nowaka (Piekarnia Cichej Kobiety) przy współpracy Piotra Kotowskiego (filmoznawcy z Lublina) w gościnnych progach Muzeum Ziemi Lubuskiej. Wielkie dzięki!