Rozumienie wiary jako refleksji teologicznej, jaką proponował Benedykt XVI, było punktem wyjścia do rozmowy, którą rozpoczął Sebastian Duda (Wieź) na spotkaniu w Klubie warszawskim. Jak stwierdził, jest to dramatyczne rozumienie wiary.
Ratzinger to teolog odbierający ją jako głębinowe doświadczenie egzystencjalne. W swoich najważniejszych dokumentach teologicznych podkreśla związek między wiarą a nadzieją. Rozumiana jako ufność ma w sobie pewność przewyższającą możliwości intelektu, który jest w jakiś sposób ograniczony. Nie jest oddzielna od rozumu, ale nadaje moc temu, co jest ograniczone w naszej refleksji intelektualnej, rodzi pewność sensu.
Sens ten, pojawiający się przez wiarę w relacji z drugim człowiekiem, może być jednak narażony na próbę i wątpliwości. Tak o teologicznej postawie Ratzingera mówił nasz gość. Chciałbym spojrzeć na Benedykta XVI jako na człowieka, który przez swoje życie ośmiu pontyfikatów, łącznie z własnym, zmieniał się i czuł potrzebę zmiany Kościoła, czego dał wyraz w swoim aktywnym zaangażowaniu w idee Soboru Watykańskiego, mówił red. Edward Augustyn (TP). Nie wierzył jednak w soborowego ducha, wierzył w dokument, jaki sobór stworzył.
Skromny akademik, intelektualista
I z żadnymi odejściami (w Jego rozumieniu) od dokumentów Soborowych się nie godził. Był typowym akademikiem, intelektualistą, skromnym, uważnym rozmówcą, potrafił dyskutować z ludźmi inaczej myślącymi, ale po wydarzeniach 68 roku uznał, że musi na nowo przemyśleć, w jaki sposób teologia może i powinna komunikować się ze światem.
Był też twardy i odważny w swoich poglądach, otwarty na świat człowieka rozumu, a jednocześnie zawzięty doktrynalnie jako Prefekt Kongregacji Wiary. Jego surowość doktrynalna z tamtego czasu zniknęła wraz z pontyfikatem, gdy otworzył się na różne zmiany zachodzące w świecie, co nie przeszkadzało mu prowokować swoimi niektórymi wypowiedziami, sposobem bycia i powrotem do wielu tradycji.
Dawał wyraz potrzebie obrony tożsamości chrześcijańskiej, którą uważał za niezbywalną, powiedział Sebastian Duda. Stał się strażnikiem tożsamości katolickie, będącej refleksją nad Kościołem, rozumieniem sensu sakramentów i wartości kapłaństwa urzędowego oraz skupieniem się na chrystologii. Jego abdykacja jest trochę porażką takiego widzenia. Nie zmienia to faktu, że wiele osób odwołuje się do myśli teologicznej Ratzingera, kontynuował redaktor „Tygodnika Powszechnego”, mimo że chrześcijaństwo, do którego on był przywiązany, przegrywa z nową religią, religią relatywizmu świata zachodniego.
Desakralizacja papiestwa urzędowego
Zmienił nasze myślenie o papiestwie, zrobił rewolucję nie tylko abdykując, ale pokazując, że papież nie jest najważniejszy, usuwając się z pierwszego planu, inaczej niż robi to papież Franciszek. Był przekonany o istnieniu alternatywnej, nieliberalnej nowoczesności w duchu konserwatywnym, dającej chrześcijanom poczucie tożsamości.
Trochę kosztem dialogu międzyreligijnego – dodał redaktor “Więzi” – nie mogąc się zgodzić na wizję pluralizmu religijnego w teologii. Benedykt XVI nie unikał żadnych tematów, nawet trudnych, ale zawsze były to wypowiedzi przemyślane, nie błyskotliwe, które pytający chcieliby usłyszeć, ani tak emocjonalne i
spontaniczne jak niektóre wypowiedzi Franciszka. Umiał też weryfikować swoje poglądy. Jak zostanie zapamiętany? Co po nim zostanie? Red. Edward Augustyn stwierdził, że rozumienie Kościoła, w którym w całej swojej doktrynalnej sztywności okazał się elastyczny. Jak sam mówił, tyle jest dróg do Boga, ile ludzi. Zaś Sebastian Duda uznał, że przede wszystkim egzystencjalne rozumienie wiary, a przez abdykację – desakralizacja papiestwa urzędowego.
Nagranie:
https://www.youtube.com/watch?v=NftVGhM8ghU