Od dwóch lat to moje najważniejsze adwentowe czuwanie. W czasie warszawskiego wydarzenia, w którym brałam udział, ks. Halina Radacz z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego cytowała w swoim wystąpieniu Jana Chrzciciela. Mówiła o nim, że jego słowa były twarde i chociaż skierowane do ludzi jego czasów, to jednak są one też do nas: ,,Nie oszukujcie się, powtarzając: «Jesteśmy potomkami samego Abrahama». Zapewniam was, że Bóg może stworzyć potomków Abrahama nawet z tych kamieni!” (Mt 3,9-10)
Tak łatwo popaść w samozadowolenie i odhaczyć swoją duchowość przynależnością do Kościoła. Tymczasem jak napisali organizatorzy wydarzenia na Facebooku: „Nasza wiara przynagla nas do upominania się o los bliźnich, którym dzieje się krzywda. Modlitwą otaczamy migrantów i uchodźców – ofiary kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, wojny w Ukrainie oraz wszystkich innych, którzy szukają schronienia w naszym kraju”.
Czuwanie adwentowe odbyło się po raz drugi w kilku miastach. Przeważnie było na zewnątrz, przed kościołami. W ten sposób każdy mógł dołączyć. Jak mówiła też Natalia Świderska (jest ona inicjatorką akcji Modlitwa bez Granic) w czasie Forum Obecni w Kościele w październiku 2022,: ,,Nie ma co ukrywać, że w czasie modlitwy na zewnątrz jest zimno. Ale my możemy wrócić potem do ciepłego domu, ogrzać się. Takiej możliwości nie mają uchodźcy na granicy polsko-białoruskiej. Jeżeli oni mogą wytrzymać parę miesięcy w lesie, to ja mogę wystać na chwilę na dworze i się pomodlić”.
Modlitwom towarzyszyło zielone światło lampionów i światełek, na znak łączności z aktywistami z Podlasia, którzy zielonym światłem sygnalizują, że ich domy są otwarte dla błąkających się przybyszów. W zeszłym roku podczas czuwania myślałam przede wszystkim o uchodźcach i aktywistach na granicy polsko-białoruskiej. Ale w tym roku moje modlitwy i myśli zataczały szersze kręgi.
Były z nami osoby, które przeżyły dramat uchodźctwa i które doświadczyły wojny: mamy z dworca Brześć, które znają wojnę w Czeczenii ze wspierającą je Mariną Hulią oraz młodzi Ukraińcy i Ukrainki, którzy studiują w Polsce.
Przyjaciel, który stał obok mnie, stwierdził ze smutkiem, że jest nas tylko garstka. To prawda, ilościowo nie było nas dużo. Przypomniały mi się jednak słowa Jezusa: „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Aby coś robić, nie trzeba wielu osób, inicjatywa nie musi wychodzić od biskupów i nie ma co na nich czekać. Można zacząć. Na spotkaniu po czuwaniu Natalia Świderska stwierdziła, że inicjatywa zaczęła się od jej niezgody na to, że w Kościele tak mało się mówi o dramacie na granicy. Dodatkowym impulsem do działania było dla niej to, że sama była mamą, nie jest w stanie bezczynnie patrzeć na cierpienie cudzych dzieci.
Świadomie używam słowa „działanie”. Modlitwa jest dla mnie działaniem. W jedności z pomaganiem, jedno karmi drugie. Prof. Fryderyk Zoll z Kongresu Katoliczek i Katolików napisał „Modlitwa bez granic to modlitwa za świat, który jest wspólnotą wszystkich ludzi i w którym o człowieczeństwie nie decyduje to, gdzie kto się urodził”. To dla mnie modlitwa za urzeczywistnienie Królestwa Bożego na ziemi.
Byli wśród nas luteranie, katolicy, prawosławni, muzułmanie. Zabrzmiał polski, arabski, ukraiński. Być może były nawet i osoby niewierzące. Łączy nas jednak wspólnota człowieczeństwa i takiej szukam. Dlatego przyszłam.
Magdalena Macińska
https://www.facebook.com/modlitwa.bez.granic