Co myślimy o Warszawie, pytała Monika Ochędowska na pierwszym spotkaniu Letniego Klubu Czytelniczego na Jazdowie, rozpoczynając rozmowę o książce Doroty Masłowskiej „Mam tak samo jak ty”.
Myślimy różne, w zależności od tego, gdzie mieszkamy, jak po Warszawie podróżujemy i jakie mamy z tym miastem relacje lub historię. Architektura i przyroda była główną perspektywą naszych wypowiedzi.
Życie w małych pomieszczeniach zagęszczonej, odległej od życia miasta zabudowy, urbanistyczny nieład powiązany z tragiczną historią miasta, w tym brak bliskości ludzi, zagubionych i wyizolowanych w wielkiej pulsującej i wiecznie zmieniającej się aglomeracji, ze skrawkami ziemi wyrwanym miastu na zieleń i oddech. Ale są też piękne, stare i nowe parki, spinające miasto północ- południe Las Kabacki i Kampinos, jest Wisła ze swoim prawym nieregulowanym brzegiem. Jest metro, które przybliżyło nas do centrum warszawskiego życia, a Warszawa tętni życiem i nudzić się tu nie można.
To miasto budzi wiele emocji, i o tym pisze autorka książki obserwując uważnie jego życie i przeobrażenia z okien autobusu, na bazarowych wyprawach, zaglądając w znikające zakątki, kiedyś kultowe knajpki i bary, robiąc zakupy czy przemierzając ulice. Patrzy na to wszystko wyostrzonym pandemią widzeniem.
Zastanawialiśmy się, jak powinno się opisywać rzeczywistość miasta i jego mieszkańców, kontrasty, niesprawiedliwości, dramaty? Jaka jest rola felietonistki, czemu służy opisywanie świata i czy emocje spełniają role w prawdziwości tego opisu? Uciekliśmy też w bardziej ogólne rozważania: o odpowiedzialności piszącego za obraz, który kreuje, o jego wiarygodności, uczciwości, sensie opisywania.
Tak jak każdy z nas ma swoje widzenie Warszawy, tak i autorka konsekwentnie przedstawia swoje. Czy jest to zdystansowane widzenie przez szybę, czy wyostrzone i szczególne, właśnie dzięki możliwościom jakie ta szyba daje?
Czy chodzi o pokazanie, czy zrozumienie: kobiety w Rossmanie, bazarowej desperacji, barowej nędzy samotności w tłumie, nieprzystosowania? Miasta, które rozbiegło się na swoich dłuższych czy krótszych dystansach, dla jednych będących maratonami sukcesu, dla innych uciążliwą przeprawą przez życie.
Jedno jest pewne, okazałe i liczne szklane wieżowce miasta, nie są szklanymi domami Żeromskiego.