Od wielu lat Klub „Tygodnika Powszechnego” w Warszawie, opiekuje się Schroniskiem dla Chorych Bezdomnych, powstałym przy pierwszym prywatnym warszawskim hospicjum domowym (Mokotowskim Hospicjum Św. Krzyża) założonym przez panią Magdalenę Hozer, która zmarła pięć lat temu. Mam w swoim archiwum nagrania rozmowy, jaką z Nią przeprowadziłam na początku naszej znajomości i byłam świadkinią ogromu pracy, jaką wykonywała na ulicy Magazynowej w Warszawie, gdzie również wydawany był codzienny poranny posiłek dla wszystkich bezdomnych z miasta.
Na miejscu została otwarta poradnia lekarska zasilana wolontariuszami, studentami z ostatnich lat Akademii Medycznej i młodymi lekarzami, więc podopieczni Schroniska mieli zapewniony nie tylko dach nad głową i wyżywienie, ale też opiekę lekarską. W razie konieczności zapewniano również szpital i rehabilitację, pomoc prawną i psychologiczną.
Od lat śledzę losy tych, którzy przewinęli się przez Schronisko. Była śmierć dobrze mi znanej osoby, jak i poprawa losu podopiecznych, którzy z pomocą pracowników socjalnych i prawników, otrzymywali renty, miejsca w DPS, ale też samodzielne mieszkania. Pamiętam organizowaną przez nas zbiórkę pościeli, wiatraków w upalne lata, kompletowanie biblioteki i inne odpowiadające na potrzeby pojedynczych osób, działania. W świąteczny czas organizowaliśmy dostawę domowych specjałów oraz prezentów bożonarodzeniowych.Zbieraliśmy też środki na akumulator do wózka dla pana Jerzego, dobrego ducha Schroniska i samozwańczego magazyniera, któremu ufają wszyscy i mogłabym o Nim napisać oddzielną opowieść.
Po kilku latach Schronisko zostało przeniesione na ul. Dojazdową we Włochach. Trochę utrudniło to dostęp dla niezmotoryzowanych, ale naszej działalności nie wstrzymało.
Obecnie nie jest tak dobrze zarządzane jak za życia pani Magdaleny, dla której nie było zamkniętych drzwi i niemożliwych spraw do załatwienia , a która dawała sobie radę z każdym niemal problemem. Przeniesione na nowe miejsce i po nowym zarządem przeżyło już kilka kryzysów i ma różne potrzeby, z którymi czasem zwraca się również do naszego Klubu. Nie tak dawno temu sponsorowaliśmy podwójne opryskiwania, by pokonać plagę pluskiew, w takim miejscu, gdzie przyjmowani są ludzie wprost „z ulicy”, plagę nienależącą do rzadkości i bardzo uciążliwą dla pensjonariuszy.
Ostatnio przyszła prośba o pomoc w zdobyciu węgla na grzanie wody do mycia. Upały, upałami, ale trudno żyć bez ciepłej wody, a chwilowe problemy finansowe ośrodka do tego doprowadziły.
I znów dzięki szybkiej reakcji warszawskich Klubowiczów dostarczyliśmy 750 kg węgla, co pozwoli przeczekać trudny okres w oczekiwaniu na dalsze dofinansowanie. Szczególne podziękowania należą się jednej z Klubowiczek, która w ciągu kilku dni ogarnęła niełatwą logistykę zakupu i przekazania zakupionych worków.
Dlatego cieszy, że w nowy statut Stowarzyszenia im. Jerzego Turowicza wpisujemy oficjalnie pomoc charytatywną, jako część naszej działalności, co uczyni taką pomoc łatwiejszą i sprawniejszą.
Kilka tygodni temu z inicjatywy i przy wsparciu naszej Klubowiczki dostarczyłyśmy do Schroniska sadzonki kwiatów, z przerażeniem patrząc, czy coś wzrośnie na gliniastej glebie – wyrosło.
Mamy nadzieję, że każda inicjatywa w tym miejscu zaowocuje tak, jak kwietnik i ogródek, który tam powstał.