Polska nie tylko dla Polaków – refleksje po spotkaniu “Granica hańby”

Po spotkaniu „Granica hańby” , które odbyło się 8 maja w Oliwskim Ratuszu Kultury, jeden z naszych gości, Maciej Diduszko, napisał do nas list.  Zamieszczamy go poniżej. Publikujemy również nagranie ze spotkania.

Nagranie ze spotkania „Granice hańby”: https://www.youtube.com/watch?v=GHKEGDWcUAc

Miałem zaszczyt brać udział w debacie „Granica hańby” zorganizowanej przez Trójmiejski Klub „Tygodnika Powszechnego” i Fundację Samorządność im. Lecha Bądkowskiego. Dyskusja z panią dr Machińską, Katarzyną Poskrobko, Karolem Wilczyńskim i Joanną Stawiarską, była bardzo ożywcza. Jak zauważyła Kasia, to niezwykła ulga móc mówić o tej sytuacji otwarcie.

Spojrzenie niepoprawnego optymisty

Zostałem po tej debacie z paroma refleksjami, które chciałbym rozwinąć w tym liście. Jestem niepoprawnym optymistą, więc patrzę na świat, próbując dostrzegać też jego dobre strony. To niepopularna cecha, zwłaszcza w środowisku, które styka się na co dzień z bestialskim zachowaniem służb Państwa Polskiego. W tym koszmarze pozostaje mi mieć nadzieję, że są możliwe jakieś pozytywne rozwiązania.

W trakcie dyskusji poruszaliśmy temat polityki migracyjnej, której, jak wszyscy zgodziliśmy się, w Polsce w praktyce nie ma. Niesamowite dla mnie jest to, że rząd może chwalić się wybudowaniem nieskutecznego muru za kilka miliardów złotych i właściwie nikogo to nie oburza. Horror, jaki wywołali politycy na polsko-białoruskiej granicy,, jest nieobecny w debacie publicznej. Poziom świadomości na temat migracji jest w naszym społeczeństwie alarmujący. Pani dr Machińska powoływała się na swoje doświadczenia ze spotkania z uczniami liceów w jednym z dużych miast, w którym osoby przejęte kwestiami klimatycznymi, niemal jednogłośnie poparły obecną, zbrodniczą, politykę.

Ja jednak głęboko nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że migracja jest kryzysem. Chciałbym, żebyśmy tu w Polsce zauważyli, jaka szansa się przed nami otworzyła. Spróbujmy zmienić swoją optykę na to zjawisko, wyrywając się z obecnego, postkolonialnego dyskursu politycznego. Postarajmy się odczarować ten temat. Skuteczna polityka migracyjna powinna opierać się na zasadzie gościnności, a nie przemocy.

Tradycja współistnienia z Innymi

Migracja była, jest i będzie. To całkiem naturalne zjawisko, tak jak np. cykl monsunowy w przyrodzie. Wiele gatunków, włączając w to ludzi, posiada naturalną potrzebę migracji. Obecnie, m.in w wyniku zmian klimatycznych, migracje nasiliły się, ale to nie znaczy, że jest to dla nas w regionie zagrożenie. Historycznie Polska była krajem, który cierpiał z powodu niedostatecznej liczby ludności. Z takiej perspektywy przyjmowanie ludzi jest dla nas szansą, nie problemem. Obecnie region wchodzi w fazę modernizacji, która jest dla nas niewątpliwie historyczną szansą. Tak jak Polacy wyjeżdżający na Bliski Wschód w latach 40-80 XX w, w czasach boomu ekonomicznego, żeby pomagać budować tamtejszą infrastrukturę, uczyć i leczyć, tak my teraz potrzebujemy osób z innych krajów, żeby pomóc nam rozwinąć ten region.

Polska położona jest w stosunkowo bezpiecznym klimatycznie rejonie planety. To może być oczywisty wybór dla wielu zdolnych ludzi z innych kultur. Mamy wielowiekową tradycję współistnienia z innymi narodami. Polska, do czasów II wojny, była jednym z najbardziej wielokulturowych krajów na kontynencie. Polacy nauczyli się, jak współżyć z innymi po sąsiedzku. Przez wojny, a potem w ramach stalinowskich akcji wysiedleniowych, ten dar straciliśmy. Wierzę, wbrew temu, co głoszą wierni spadkobiercy myśli radzieckiej, że Polska nie jest tylko dla Polaków. Wielowiekowa tradycja współistnienia z innymi jest dla nas naturalna, a monokultura ,w której się znaleźliśmy teraz, jest dla nas zgubna.

Nie poprzestać na wstydzie

Historia jest od tego, żeby uczyć się na błędach, swoich i cudzych. Jedno dla mnie z polskiej historii wynika jasno:- nie umiemy sobą rządzić. Są kultury, które myśl polityczną mają bardziej rozwiniętą. Uważam, że na dobre by nam wyszło, gdybyśmy się bardziej otworzyli na przykład na osoby z Ukrainy albo działaczki afrykańskie, zapraszając ich do udziału w polskim życiu publicznym. Ich perspektywa, włączając w to dramatyczne doświadczenia, jest niezwykle cenna przy budowaniu sprawiedliwej polityki krajowej. Marzy mi się, żeby kiedyś z dumą powiedzieć, że Polska jest pierwszym krajem w Europie, który ma czarnoskórą prezydentkę.

Nie można zapominać o tragicznej historii pogromów, które niosła ze sobą nasza wielokulturowość. Właśnie schemat pogromowy powielają moim zdaniem obecne służby, które z rosnącą agresją traktują przybyłych do nas ludzi na granicy polsko – białoruskiej. Kiedy prowadzę rozmowy z ocalonymi, którzy znaleźli się w na tyle bezpiecznych warunkach, że zgodzili się opowiedzieć nam o okropieństwach, które przeżyli, przypominają mi się relacje świadków z ludobójstw na Bałkanach. Poziom bezmyślnej przemocy i zdegenerowanie służb jest przerażający.

To wszystko dzieje się za przyzwoleniem większości Sejmu, który przegłosowuje kolejne ustawy zatwierdzające takie działanie. Pogromy jednak najczęściej były inspirowane przez krótkowzrocznych władców w ramach strategii dziel i rządź. Wierzę, być może naiwnie, że nie są w naturze Polek i Polaków. Widzimy to po zaangażowaniu mieszkanek i mieszkańców Podlasia w sieci pomocowe, które od prawie dwóch lat pomagają w ukryciu, dbają o ludzką godność. Docierają do nas świadectwa o wielu zwykłych mieszkańcach, którzy nie denuncjowali spotkanych przybyłych. Wielu ludzi, wbrew natarczywej propagandzie rządu, zrozumiało, że służbom nie należy ufać. Chciałbym, żebyśmy nie poprzestali na wstydzie, ale przyjrzeli się temu, co się tam dzieje uważnie, skończyli z tym jak najszybciej, rozliczyli odpowiedzialnych i wyciągnęli wnioski na przyszłość.

Nie byliśmy kolonizatorami

Mamy jeszcze jedną historyczną przewagę nad większością Europy: nie byliśmy kolonizatorami. Nie wolno zapominać o tragicznym położeniu większości Polaków, których wspomniana wcześniej władza uciskała do granic wytrzymałości. Jednak ludzie w Polsce, do niedawna, nie czerpali bezpośrednio korzyści z bezmyślnego drenowania reszty planety. Dla mnie jednymi z największych bohaterów w polskiej historii są żołnierze oddziałów Napoleona, którzy wsparli wygraną rewolucję Haitańczyków. Stanęli po stronie niewolników i godności człowieka przeciw opresji kolonizatorów z Francji.

Obecnie znaleźliśmy się w kręgu beneficjentów kolonializmu. Ekonomia Unii Europejskiej wciąż opiera się w dużym stopniu na systemie opresji i wyzysku w krajach poza jej granicami. Polityka na naszym kontynencie jest zacofana, utkwiła w XIX-wiecznej doktrynie narodowej. Świat zmienił się od czasu, kiedy panowie w Berlinie rozrysowywali od linijki
bezsensowne granice na kontynencie afrykańskim. Powielamy jako kontynent błędy polityki imperialnej, która w obecnym świecie jest nieskuteczna.

Jako beneficjenci będziemy bronić wciąż trwającego systemu opresji, jednak warto zrozumieć, że on już przestaje działać. Widać to po masowych ruchach sprzeciwiających się władzom, które na całym świecie umożliwił powszechny dostęp do internetu. Pamiętajmy, że to nie Polska budowała system oparty na wyzysku reszty świata. Daje nam to obecnie wygodną pozycję do krytyki tego, aby negocjować warunki realnej dekolonizacji, czyli wycofania wrogich interesów i armii europejskich z innych kontynentów. To powinny być celem polskiej dyplomacji w nadchodzącej przyszłości. Jako region peryferyjny doskonale rozumiemy zagrożenia płynące z imperializmu.

Nie powielajmy błędów

Podczas gdańskiej dyskusji często porównywaliśmy brak polskiej polityki migracyjnej do systemu niemieckiego. Nie mogę się jednak zgodzić z dość powszechną opinią, że ten system jest dobry. Ociężała w wyniku długotrwałego biurokratycznego procesu weryfikacja nowoprzybyłych sprawia, że wiele z osób nie ma tam pracy albo marnuje się, wykonując pracę dużo poniżej swoich kwalifikacji. Mityczne „niemieckie zasiłki” w praktyce są głodowymi stawkami, które dostają na czas osiedlenia w wielkich ośrodkach umieszczonych poza miastami. Każdej nocy mogą doświadczyć nalotu policji. Trwają w takim stanie przez wiele miesięcy, a czasem i lat, czekając na pozwolenie na prace, które tamtejsza biurokracja musi wyprodukować.

W naszym nieistniejącym jeszcze systemie nie powinniśmy powielać tych błędów. To, czego uczymy się podczas pracy z ludźmi na granicach, to skuteczność, jaką daje indywidualne podejście do każdego z osobna. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy w wyniku tułaczki stracili prawie wszystko, w tym swoje dokumenty. Dlaczego musimy wystawiać ich na koszmar biurokracji, skoro są inne, skuteczniejsze, sposoby na wprowadzenie ich na rynek pracy?

Polska czeka na pracowników. Im szybciej wprowadzimy politykę która będzie dla nich przyjazna, tym więcej w szerszej perspektywie na tym zyskamy. Poza tym będziemy mieć więcej mądrych ludzi, pysznego jedzenia i lepszej muzyki.

Maciej Diduszko – od września 2021 zaangażowany w działania wokół kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko –  białoruskim. Brał udział w akcjach ratunkowych głównie na terenach Puszczy Białowieskiej i Augustowskiej. Zaangażowany także w rzecznictwo dotyczące osób przebywających w Obozach Detencyjnych.

 

Śródtytuły od redakcji

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!