Omówienie i refleksje dotyczące rozdziału z książki Piotra Sikory DROGI JEDNEGO. Chrześcijaństwo otwarte-Dialog po krańce ziemi

Starcie pomiędzy „katolicyzmem misji” a „katolicyzmem dialogu” (terminy pochodzą od Terlikowskiego), Zbigniew Nosowski, omawiając różne oblicza polskiego katolicyzmu, uznał za najpoważniejszy z toczących się sporów. (było to co prawda ponad 10 lat temu).

Cały rozdział jest w gruncie rzeczy polemiką Sikory z tezą, że Dialog i misja są we wzajemnej opozycji

Sikora stawia pytanie: Czyż nie jest raczej tak, że misją Kościoła jest dialog?

Nakaz misyjny

Dla wielu odpowiedź na takie pytanie jest oczywista i – negatywna.

Misja Kościoła polega na głoszeniu Jezusa jako Chrystusa, Syna Bożego, powszechnego Zbawiciela ludzkości.

„Fronda” czy „Christianitas” (m.in. znana nam p. Justyna Melonowska) uważają, że nacisk na dialog świadczy o słabości wiary i błędnym odczytaniu II Soboru Watykańskiego – jako Soboru „zerwania”, „radykalnego przełomu” w pojmowaniu relacji Kościoła do świata poza jego (widzialnymi) granicami.

Wprawdzie nie zaprzeczają, że dialog z wyznawcami innych religii oraz z ludźmi niewierzącymi ma wartość, ale to działalność poboczna, konieczna do osiągnięcia pewnych, wprawdzie dobrych i ważnych celów, lecz z punktu widzenia zbawienia wiecznego drugorzędnych, np. polepszenia warunków życia najuboższych, zażegnania konfliktów zbrojnych itp.

Czyż nie zobowiązuje nas „nakaz misyjny”: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19) lub równie kluczowe słowa „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21)?

Czy Kościół katolicki wyraził się jasno, że „jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (Lumen gentium 1)?

Wspólnota w logosie

Trzeba zacząć od zastanowienia się, Co to dialog? To nie jest jakiekolwiek niewrogie spotkanie międzyludzkie.

W samej etymologii słowa dialog jest zawarte odniesienie do logosu – rozumu, sensu, słowa.

Dialog zakłada relację z drugim. Ale nie dwa monologi. To nie dwa słowa, wtedy byłoby  dio logia. Dia logos – jedno słowo, ale jednak podwójne, czyli wspólnota. Nie spotkanie dwóch osób, z których każda mówi swoje, może i kulturalnie, ale nie powstaje z tego żadna głębsza wspólnota. „wspólnota w logosie”.

Sikora nie zgadza się z Nosowskim, że dialog pozostawia uczestników umocnionych w wyjściowych tożsamościach (i nic więcej)[1]. Skoro dialog zakłada porozumienie, to zakłada zrozumienie drugiego – co nie jest możliwe, jeśli nie popatrzy się na świat jego oczami, z jego perspektywy, bez odrzucania owej tożsamości z góry jako fałszywej czy niepełnej. Raimon Panikkar, zmarły kilka lat temu pionier dialogu międzyreligijnego, twierdził, że nie można zrozumieć drugiego adekwatnie, tj. tak jak on sam siebie rozumie, jeśli nie uzna się jego rozumienia za prawdziwe[2]. Jeśli się bowiem tego nie zrobi, „dodaje” się do aktu rozumienia obcy element krytycznego dystansu, którego brak w wizji będącej przedmiotem interpretacji.

Mówiłem przy innej okazji, że słuchając drugiego trzeba zapomnieć na jakiś czas o swoich własnych poglądach, przekonaniach.

A zatem celem dialogu jest dążenie do wzajemnego zrozumienia, które jest jednocześnie wspólnym poszukiwaniem prawdy.

Sikora stwierdza, że bez tak rozumianego dialogu nie jest możliwa żadna wspólnota międzyosobowa. Człowiek bowiem jest bytem rozumnym. Wspólnota międzyludzka nie polega w pierwszym rzędzie na bliskości fizycznej (trudno powiedzieć, by pasażerowie autobusu w godzinach szczytu tworzyli wspólnotę przez sam fakt, iż przez pewien czas stłoczeni są ciasno w zamkniętej przestrzeni). Wspólnota międzyludzka jest przede wszystkim wspólnotą „duchową”, tj. wspólnotą w logosie. Nawet jeśli obejmuje wspólne działania, dążenia, emocje oraz fizyczną bliskość to wszystkie te elementy są ważne, gdyż posiadają pewne znaczenie, sens, logos istotny dla tożsamości partnerów.

Misja zlecona uczniom przez Chrystusa ma na celu utworzenie wspólnoty: „aby byli jedno, jak My jesteśmy, Ty, Ojcze, we Mnie a Ja w Tobie” (J 17, 21). Zauważmy też, że – jak głosi jednoznacznie Pierwszy List Jana – nie można kochać Boga, trwać w Nim, jeśli się nie kocha, nie tworzy się wspólnoty z ludźmi, których się widzi (por. 1 J 4, 7-21). Misją Kościoła jest więc tworzenie wspólnoty międzyludzkiej, a zatem wspólnoty w logosie – tj. właśnie dialog.

Wybaczcie mi, że w tym miejscu pozwolę sobie na pewne własne dygresje.

1. Trzeba mówić językiem zrozumiałym. Niestety, w historii Kościoła nieraz stawiano fałszywe pytania, na które padały bezsensowne odpowiedzi, z dzisiejszego punktu widzenia.
Dla niektórych mogą brzmieć, jak wiersz trurlowego elektrybałta z Cyberiady Lema:

Apentuła niewdziosek, te będy gruwaśne
W koć turmiela weprząchnie, kostrą bajtę spoczy,
Oproszędły znimęci, wyświrle uwzroczy,
A korśliwe porsacze dogremnie wyczkaśnie!

Wygłosiłem swoje i teraz was pytam, czy wierzycie, że Apentuła weprząchnie turmiela w koć?
Jeśli nie, to czeka was zguba, a jeśli tak, macie szansę na ocalenie.

 
2. To pierwszy problem. Drugim jest wykształcenia się terminologii fachowej, która także tworzy język niezrozumiały dla ogółu. Przytoczę anegdotkę:
Jezus w okolicach Cezarei Filipowej, zapytał uczniów: –  A wy za kogo mnie uważacie?

Wyobraźmy sobie, że Szymon Piotr by odpowiedział:

– Tyś jest teofanią eschatologiczną, która ontologicznie karmi intencjonalność naszych relacji podświadomych i interpersonalnych.

 
3. Ale jest jeszcze gorsza sytuacja, gdy się nam zdaje, że coś rozumiemy. Kościół w modlitwach i terminologii utrwalił archaiczne znaczenia wyrazów, które dziś co innego znaczą i z czym innym się kojarzą. Weźmy Psalmy w przekładzie Kochanowskiego.

Psalm 91 Kochanowski kończy tym, że Bóg tego, kto Go miłuje nie zapamięta a owszem wspomoże. Bóg nie zapamięta pobożnego? Jak to?

Ano, zapamiętać znaczyło dawniej zapomnieć.

Trzecia osoba Trójcy Świętej. Duch Św. powinien dziś nazywać się Dmuch Święty.  Bo Duch to dziś upiór, zjawa, mający konotację negatywną, zombie. Kiedyś duch znaczyło tyle, co dech. Duch wiąże się z dzisiejszym– zaduch. Ale niech ktoś spróbuje zmienić Ducha Św. na Św. Dmucha!

Koniec dygresji.

Co jednak począć z tym, że dialog jest poszukiwaniem prawdy, a przecież Kościół Prawdę otrzymał? Czy szukamy okularów, które mamy na nosie?

Czy zaangażowanie w dialog nie grozi relatywizmem i zwątpieniem w Objawienie się Boga człowiekowi w Jezusie? Czy właśnie ten fakt nie stanowi podstawy misji rozumianej jako głoszenie Jezusa jako Chrystusa? Czyż dialog nie zakłada przemiany własnej tożsamości? Czy nie wiąże się więc z niebezpieczeństwem utraty Prawdy, utraty tożsamości ucznia Chrystusa? I wreszcie, czyż Jezus sam nie powiedział: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”, a nie: „Idźcie i prowadźcie ze wszystkimi dialog”? Zacznijmy od tego ostatniego punktu.

Ufne otwarcie

Otóż dosłowny przekład tzw. nakazu misyjnego z Ewangelii brzmi: „idąc, czyńcie uczniów ze wszystkich narodów” [zanurzając ich w imię Ojca i Syna i DŚ]. Nie chodzi w nim o nauczanie, lecz o czynienie uczniów. Czyimi uczniami mają się stać ci, do których jesteśmy posłani?
Jezus mówi: nie nazywajcie się mistrzami, jednego macie Mistrza. On sam jest jedynym Mistrzem i Nauczycielem. Mamy więc czynić ich uczniami Chrystusa. Nie zmieniają tego wcale następne słowa Jezusa o zanurzaniu w imię Ojca, Syna i Ducha i uczeniu zachowywania tego, co przykazał Jezus.

Co więcej, nauczanie takie wcale nie stoi w sprzeczności z istotą dialogu. Jeśli jest on bowiem wymianą logosu, polega nie tylko na słuchaniu, co mają do powiedzenia inni, na próbie ich zrozumienia i uczeniu się od nich, ale także dzielenie się własną poznaną prawdą, osiągniętym zrozumieniem. Chrześcijanie mają coś do powiedzenia, gdyż wiele usłyszeli od Mistrza.

W tym sensie ma rację Paul Knitter, jeden z czołowych amerykańskich teologów zajmujących się relacją chrześcijaństwa i innych religii, gdy mówi, że to nie dialog jest częścią misji (rozumianej jako głoszenie), lecz tak rozumiana misja (głoszenie) jest częścią dialogu.

Może paść sprzeciw: głoszenie i nauczanie, niszczy dialog.  Dialog zakłada równość partnerów A nauczanie nierówność, w której jedna strona jest w posiadaniu Prawdy, czyli „lepsza” od drugiej. Co więcej, głoszenie zakłada pragnienie „nawrócenia” drugiego, przeciągnięcia go na swoją stronę, a zatem nie szanuje jego integralności i tożsamości.

Tu nasuwa się parę uwag od W.Hryniewicza OMI (z książki Kościół jest jeden, ZNAK 2004; nie są to cytaty dosłowne!).

Deklaracja Dominus Iesus (nr 6) niesłusznie stwierdza, iż „Duch Święty, będący Duchem Chrystusa, nauczy apostołów «całej prawdy» (J 16, 13), a przez nich Kościół wszystkich czasów”. Większość najlepszych greckich kodeksów podaje tekst, który mówi coś innego: „Duch Prawdy poprowadzi was w całej [we wszelkiej] prawdzie” , όδηγήσει ὑμ͡ας ἐν τ͡η ἀληθεία πἀση.  Inna grupa kodeksów mówi, iż On „prowadzić będzie ku wszelkiej prawdzie”, εις την αλήθειαν πασαν.  Ta druga wersja uważana jest za najbardziej godną zaufania.

Nie ma w obydwu wersjach mowy o nauczeniu całej prawdy.

Św. Paweł w Hymnie o miłości mówi: „Po części bowiem poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, bezużyteczne stanie się to, co cząstkowe. (…) Teraz bowiem widzimy jakby w zwierciadle, niejasno…” (1 Kor 9. 10. 12). Tę ogólną prawdę wypowiada Apostoł raz jeszcze, tym razem w imieniu własnym: „Teraz poznaję po części…” (w. 12).

Nie ma tu mowy, że już znamy doskonale wszystko.

I jeszcze jedno stwierdzenie Hryniewicza: Nie ma w Biblii wezwania do obrony prawdy. Mamy żyć w prawdzie, postępować w prawdzie, szukać prawdy dążyć do prawdy, głosić prawdę, ale nigdzie nie pisze, że mamy bronić prawdy. Prawda powinna sama się bronić własną siłą prawdy.

Prawda, której bronimy, zwłaszcza uciekając się do przemocy, to już nie prawda.

Wracając do Sikory:

Owszem, chrześcijanie otrzymali pełnię Prawdy lub lepiej: pełną Prawdę. Ale chodzi tu o Prawdę, którą jest Chrystus Zmartwychwstały. Nie jest On zaś ideą ani doktryną. Chrześcijanie otrzymali pełną Prawdę w tym sensie, że Rzeczywistość Absolutna, Ostateczna, jest dla nich w osobie Chrystusa w pełni dostępna. Nie znaczy to jednak, że w pełni rozumieją tę Rzeczywistość, której są uczestnikami, że nie mają się czego uczyć. Jak czytamy w Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym II Soboru Watykańskiego: „Wzrasta bowiem zrozumienie tak rzeczy, jak słów przekazywanych (…). Albowiem Kościół z biegiem wieków dąży stale do pełni prawdy Bożej, aż wypełnią się w nim słowa Boże” (Dei verbum 8).

Poza tym fakt, że Prawda daje się w pełni, cała chrześcijanom, nie oznacza, że nie może się dawać w równej pełni także niechrześcijanom. Co więcej, gdy weźmiemy pod uwagę naturę tej Prawdy, na ile ją chrześcijanie rozumieją -czyli że jest ona Absolutną Miłością – rozsądne wydaje się uznanie, że daje się Ona w pełni, cała, wszystkim.

Prawda dla wszystkich


Chrześcijańskie głoszenie powinno bowiem zawierać i tę „nowinę”, iż absolutna Prawda dostępna jest wszystkim ludziom, a zatem nie zakładać żadnej apriorycznej wyższości chrześcijan nad niechrześcijanami.

Ale i niechrześcijanie, by wejść w dialog, muszą być otwarci i gotowi zaryzykować własną tożsamość w drodze do głębszego zrozumienia Prawdy, której są uczestnikami.

Kto nie ma takiej gotowości, niech nie przystępuje do dialogu, jeśli zakłada z góry, że umocni się tylko w swojej wyjściowej tożsamości.

Chrześcijanie, wchodząc w dialog powinni być otwarci na prawdę rozpoznaną przez partnerów dialogu. Ale nie łamią zasad dialogu, gdy się dzielą tym, co sami rozpoznają jako prawdę o sobie, o innych, o świecie.

Oczywiście, nikt nie może zostać zmuszony do podjęcia dialogu. Można jednak do niego zapraszać, choć jest niebezpieczny dla wszystkich stron. Jak życie.

Kolejne moje dygresje:

O słabości naszej wiary świadczy strach, że w dialogu utracimy coś z naszej prawdy. Jeśli wierzymy, że prawda jest przy nas, to we wspólnym dążeniu do prawdy nie utracimy nic istotnego. Wspólne dążenie do prawdy nie może prowadzić do fałszu, do nieprawdy. Jeśli w dialogu utraciliśmy coś z naszej tożsamości, to widać to, co utraciliśmy, nie należało do prawdy.

Jeśli boimy się, że napływ imigrantów do Polski obróci nas w kraj islamski, to widać nasza wiara jest jedynie tradycją kulturalną. Gdybyśmy naprawdę wierzyli, to powinniśmy też wierzyć, że to muzułmanie pod naszym wpływem przyjmą chrzest.

Dialog to tworzenie wspólnoty w logosie. Ale głosić trzeba nie słowami, a przede wszystkim tym, kim się jest, kim jesteśmy, naszym życiem, naszym czynem. Naszą milością.

Duch Św. ma przez nas mówić, nie my od siebie. Strach przed otwarciem się na innych, to niewiara w moc Ducha Św.

Boimy się islamu? Ale to nasze niezgody między wyznaniami chrześcijańskimi jsą przyczyną tryumfu islamu. Kiedyś nestorianie i monofizyci woleli, by rządzili nimi muzułmanie, niż władza ortodoksyjnego Bizancjum.

Koran zarzuca chrześcijanom, że część rady objawionej im ukryli, zapomnieli, lub wręcz świadomie odrzucili. I mówi, że za karę Bóg wśród chrześcijan wzbudził niezgodę i zemstę, które nie wygasną aż w dzień zmartwychwstania (na to też zwraca uwagę Hryniewicz).

Fragment Sury V  Koranu (Stół zastawiony)  mówi:

Za to, że oni naruszyli swoje przymierze,
My ich przeklęliśmy i uczyniliśmy ich serca zatwardziałymi.
Oni wypaczają sens słów
i zapominają część tego,
co im zostało przypomniane.
Ty nieustannie odkrywać będziesz
zdradę z ich strony,
z wyjątkiem nielicznych spośród nich.
Lecz odpuść im i przebacz!
Zaprawdę, Bóg kocha dobrze czyniących!
Od tych, którzy mówią:
„Jesteśmy chrześcijanami!”,
wzięliśmy przymierze.
Lecz oni zapomnieli część tego, co im zostało przypomniane;
My wznieciliśmy wrogość i nienawiść
wśród nich aż do Dnia Zmartwychwstania.
I niebawem obwieści im Bóg
to, co oni czynili.

(przekład J. Bielawski, Warszawa 1986, s.129)

Waśnie wśród chrześcijan, problemy z dialogiem ekumenicznym to dla muzułmanów świadectwo, że Koran mówi prawdę. My sami je im dajemy!!!

Podsumowanie końcowe:

Sikora polemizuje z następującymi stwierdzeniami:

Przeciwstwia im takie stwierdzenia:

[1] Z. Nosowski, Polskie katolicyzmy, tamże, s. 16.

[1] R. Panikkar, Religie świata w dialogu, tłum. J. Marzęcki, Warszawa 1986, s. 45 i n.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

     

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

             

               

               

              Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas:

              Facebook
              Twitter
              LinkedIn
              Pinterest

              Działamy dzięki Tobie! Wesprzyj nas!