To już trzeci tekst poświęcony postaci Maryi. Dotychczas ukazały się dwie części: Niepokalana https://www.klubtygodnika.pl/niepokalana/, oraz Boża Rodzicielka https://www.klubtygodnika.pl/matka-boza-rodzicielka/. Wraz z poniższym tekstem poświęconym Maryi Dziewicy tworzą Tryptyk Maryjny. Dlaczego tyle o Maryi? Na to pytanie odpowiadają słowa papieża Pawła VI, który powiedział, że „poznanie prawdziwej nauki katolickiej o Błogosławionej Maryi dziewicy będzie zawsze kluczem do należytego zrozumienia tajemnicy Chrystusa i Kościoła” (Przemówienie z 21 listopada 1964).
Dogmaty maryjne, należą do kategorii tzw. prawd typologicznych bądź paradygmatycznych. Dogmat Niepokalanego Poczęcia tak zresztą jak Wniebowzięcia NMP są dogmatami eklezjologicznymi. Ukazują one Maryję jako typ Kościoła. Natomiast dogmat Bożego Macierzyństwa oraz Dziewictwa Maryi są w gruncie rzeczy dogmatami chrystologicznymi. Właściwe odczytanie tych prawd wiary nie tylko usunie wiele trudności z jakimi się borykamy w ich percepcji, ale również pozwoli zobaczyć ich teologiczne znaczenie.
Zawsze Dziewica
W odróżnieniu od tytułu „Theotokos” przyjętym na Soborze Efeskim (431 r.), prawda wiary w dziewicze poczęcie i narodzenie Jezusa przez Maryję nigdy nie została formalnie, jako dogmat ogłoszona, co jednak nie umniejsza jej znaczenia. Kościół od samego początku wiernie trwa przy tej prawdzie, choć nie zawsze był w stanie przekazać całe jej bogactwo.
Nie zrozumiemy Maryi jako Dziewicy, bez przyjęcia wiary w Jej Boże Macierzyństwo i na odwrót. W swojej istocie dziewictwo Maryi jest innym sposobem mówienia i kolejną odsłoną prawdy chrystologicznej.
Maryja Dziewica w przekazach ewangelicznych
Już w Ewangelii Dzieciństwa znajdziemy wystarczająco dużo treści mówiących o dziewiczym poczęciu i narodzeniu Jezusa. U Łukasza rodowód Jezusa zaczyna się od Józefa, jednakże z zastrzeżeniem, że Jezus był „jak mniemano, synem Józefa” (Łk 3,23b). Sformułowanie to ma potwierdzić dziewictwo Maryi, o którym mówi ewangelista już we wprowadzeniu do sceny zwiastowania: „posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef” (Łk 1, 26-27). Również odpowiedź Anioła na zastrzeżenie, jakie czyni Maryja, mówiąc, że „nie zna męża” („nie znać” jest semityzmem i oznacza brak pożycia małżeńskiego), ma potwierdzić dziewicze poczęcie Syna Bożego: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,35b).
U Mateusza pierwszoplanową postacią jest Józef zdezorientowany faktem, że jego małżonka „wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną” (por. Mt 1,18). Otrzymuje jednak wyjaśnienie, że stoi wobec spełnienia się proroctwa mówiącego, że: „Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel” (Mt 1, 23). Proroctwo pochodzi z księgi Izajasza, w którym jest mowa o młodej żonie (hbr. alma) króla Achaza. W greckim tłumaczeniu Biblii (Septuagincie LXX), cytowanym na kartach Nowego Testamentu, „alma” zostało przetłumaczone przez „parthenos”, które oznacza pannę (= dziewicę). Ewangeliści mieli zatem przygotowane narzędzie w postaci pojęcia, które w sposób adekwatny mogło wyrazić rolę Maryi w tajemnicy Wcielenia.
W piśmiennictwie chrześcijańskim Maryja od samego początku jest opisywana jako Dziewica, a narodzenie Jezusa, Syna Bożego jako dziewicze. Po ewangeliach, na początku II w. św. Ignacy Antiocheński († 107), w swoich listach w drodze do Rzymu (List do Kościoła w Smyrnie I.1) wyznaje wiarę, że „Syn Boży (…) urodził się z Dziewicy”. Od IV w. tytuł Maryi „Zawsze Dziewicy” był już w powszechnym użyciu.
Dziewica – „nie matka”
Z naszego ludzkiego doświadczenia wynika, że to rodzice dają początek i są źródłem zaistnienia nowego życia, kobieta zaś, starając się o dziecko, w wyniku współżycia traci dziewictwo. Paradoksalnie z teologicznego punktu widzenia to Boże Macierzyństwo uczyniło Maryję Dziewicą. Czy zatem teologia przeczy naszemu ludzkiemu doświadczeniu?
Stajemy wobec fundamentalnego pytania: Czy Maryja może być dawcą istnienia, a więc początkiem i w tym sensie Matką Syna Bożego, drugiej osobie Trójcy Świętej? Inaczej mówiąc, czy człowiek, sam z siebie, w oparciu o swoje ludzkie możliwości, może dać światu Boga?
W sporze wokół Theotokos, który poprzedzał Sobór Efeski (431 r.) Nestoriusz, patriarcha Konstantynopola († 451) obawiał się nazywać Maryję tym tytułem, ponieważ to nie ona dała początek Synowi Bożemu w odwiecznym istnieniu „Boga z Boga” (Credo). Uważał, że to, co stworzone i skończone, nie może zrodzić Tego, kto jest odwieczny. To bowiem sugerowałoby, że Maryja zrodziła bóstwo, a to w świecie pogańskim byłoby równoznaczne z uznaniem Maryi na boginię. Faktycznie Maryja nie daje Logosowi – odwiecznemu Słowu Boga istnienia. „Wszystko przez Nie się stało” (J 1,3), również Maryja jest Jego stworzeniem. Bardziej niż Matką jest raczej Córką Słowa Bożego.
Syn Boży jest odwiecznym Słowem Ojca, zrodzonym „z istoty Ojca”, jest to „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego” (Credo), tak więc w sensie pochodzenia Maryja nigdy nie może być uznana za Matkę drugiej osoby Trójcy Świętej. Orygenes († 254), komentując narodziny Jezusa, stwierdza, że „pochodzenie w przypadku Chrystusa nie jest procesem przechodzenia od nieistnienia do bytu. Jest to raczej przejście od istnienia w postaci Bożej do przyjęcia postaci sługi. Stąd Jego narodzenie było podwójne. Jedno podobne do naszego i drugie, które je przewyższa” (Do Ewangelii Mateusza II). Maryja zatem zrodziła Chrystusa w ciele, a nie w bóstwie. Właśnie dlatego w wierze Kościoła Maryja jest nazwana „zawsze Dziewicą” (nie-matką) lub „Dziewiczą Matką”.
Tomasz z Akwinu († 1274) ujmuje tę kwestę następująco: „człowiek nie potrafi wydać z siebie Słowa w pełni ukształtowanego. Skoro więc Słowo Boże przybrało sobie ciało w taki sposób, iż stało się ono Jego ciałem, to poczęcie tego ciała musiało się dokonać bez naruszenia matki” (Suma teologiczna 3 q. 28 a.1). Tę prawdę w Ewangeliach wyraża sformułowanie mówiące, że Maryja „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18).
Istotą przesłania o roli Ducha Świętego jest to, że Maryja, tak zresztą jak nikt z ludzi, nie dysponowała macierzyńską mocą, żeby sama z siebie, ze swojego człowieczeństwa dać światu Boga – ani sama, nawet jeśli była wolna od grzechu pierworodnego, ani wraz ze swoim małżonkiem Józefem. Narodzenie Syna Bożego nie jest i nie może być dziełem ludzkim. W tym właśnie sensie było to poczęcie i narodzenie dziewicze. Był to czysty akt łaski, a nie wynik ludzkich starań. Człowiek nie może dać światu Boga. Słusznie zatem wyznajemy jako prawdę wiary, a nie jako fakt biologiczny, że Maryja jest zawsze Dziewicą, a jej mąż dziewiczym oblubieńcem (zob. Litania do św. Józefa).
Doskonale rozumiał tę prawdę Tertulian († 240), gdy pisał: „Jeżeli [Syn Boży] pochodzi od Boga Ojca to oczywiście człowiek nie jest jego ojcem. (…) Jeżeli Jego Matka była człowiekiem, to jasne, że była Dziewicą” (Przeciw Marcjonowi IV, 10). Stąd jej dziewictwo stało się wręcz gwarantem i znakiem Bożego Ojcostwa Syna Bożego.
Język religijny
Stajemy wobec tajemnicy wiary, której nie sposób wyrazić językiem dyskursywnym. Język, jaki stosujemy na co dzień, nie jest dostosowany do orzekania o rzeczywistości poza empirycznej. Tajemnica Wcielenia Syna Bożego właśnie do takich należy. Chcąc ją wyrazić, musimy używać słów mających odniesienie do naszego codziennego doświadczenia, nadając im całkiem inne lub analogiczne znaczenie. Tylko wówczas stanie się dla nas jakoś dostępne to, co jest przedmiotem wiary i jako takie nie jest zmysłowo uchwytne.
W języku codziennym wiemy, jaką treść znaczeniową niesie pojęcie „dziewica” (to bardzo określona rzeczywistość, sięgająca również sfery somatycznej). W teologii pojęcie to ma za zadanie wyrazić działanie Boga w naszym życiu. Syn Boży jest zrodzony „w łonie Ojca” (J 1,18), w sensie Jego pochodzenia Maryja nie jest Jego Matką, a jako Matka pozostaje zawsze Dziewicą (nie-matką).
Gdy o Maryi orzekamy jako o Bożej Rodzicielce, zawsze Dziewicy, na poziomie języka mamy do czynienia ze zbieżnością przeciwieństw (coincidentia oppositorum). W języku świeckim dziewictwo wyklucza macierzyństwo i vice versa. Zastosowanie zbieżności przeciwieństw jest jednym ze sposobów, które oferuje nam język religijny dla wyrażania rzeczywistości nadprzyrodzonej. W ten sposób prawda wiary staje się dla nas niejako uchwytna, a zarazem pozostaje tajemnicą całkowicie transcendentną i niedostępną.
Synowi Bożemu nie może dać istnienia żaden człowiek. Każdy wobec Niego jest dziewiczy, ponieważ nikt nie może dać światu Boga. Tym samym ta, która nie przestaje być dziewicą (gdyż, nie dała mu istnienia), staje się matką.
Dziewictwo Maryi jest zatem prawdą wiary, którą odczytujemy w analogii do dziewictwa somatycznego. Hans Küng, w swoim „Credo” celnie zauważa, że „narodziny z dziewicy to nie relacja faktu biologicznego, lecz interpretowanie historii za pomocą prasymbolu”. Objawienie Wcielenia jako prawdy wiary wymaga języka religijnego, gdyż tylko w ten sposób jesteśmy w stanie ją wypowiedzieć, zachowując wymiar tajemnicy.
Trudności z dziewictwem Maryi
Pierwsi chrześcijanie stawali wobec zarzutów, że choć przeciwstawiają się mitologii, sami w nią popadli, nauczając o dziewiczym poczęciu Syna Bożego. Dopatrując się podobieństwa do opowieści o dziewiczych narodzinach różnych postaci mitycznych, np. mit o dziewicy Danae, która urodziła Zeusowi Peryseusza, poganie szydzili sobie z wiary w dziewictwo Maryi (zob. Przeciw Celsusowi I, 28, 32, 38, 39).
W odpowiedzi na ten zarzut chrześcijanie zwracali uwagę na radykalne niepodobieństwo pogańskich mitów o dziewiczych narodzinach w stosunku do prawdy ewangelicznej o przyjściu na ten świat naszego Zbawiciela. W przekazie ewangelicznym nie ma nawet sugestii o seksualnym złączeniu. Orygenes na zarzuty tego rodzaju odpowiadał, że „Chrystus przyszedł na świat inaczej niż pozostali ludzie, którzy rodzą się (…) jako owoc związku kobiety z mężczyzną” (Przeciw Celsusowi I, 37), a wystarczającym argumentem była dla niego wiara w moc Boga.
Również w ramach chrześcijaństwa uznanie Maryi jako zawsze Dziewicy nie od samego początku dla wszystkich było oczywiste. Choć zdawano sobie sprawę, że chodzi o coś więcej niż dziewictwo fizyczne, to jednak w interpretacji tej prawdy zbyt dowolnie przechodzono od teologicznego znaczenia dziewictwa do metafory lub dziewictwa rozumianego fizjologicznie.
Przykładem może być opis narodzenia zawarty w Protoewangelii Jakuba. Czytamy w niej, jak akuszerka dzieli się ze swoją znajomą Salome, że Maryja, której asystowała przy porodzie pozostała dziewicą, ta podejmuje się namacalnie sprawdzić, czy jest to prawdą (ProEwJk, 20,1). Ten apokryficzny nurt będzie towarzyszył Kościołowi jeszcze przez wieki, nie ułatwiając dotarcia do właściwego znaczenia dziewictwa Maryi. Orygenes, czy później Ambroży biskup Mediolanu († 397), a za nimi wielu innych, rozumieli dziewicze poczęcie i narodzenie Jezusa jako fakt wychodzący poza warunki naturalne, w dosłownym tego słowa znaczeniu, to znaczy dokonało się bez udziału mężczyzny i nie naruszyło ciała Maryi. Za sprawą Zenona z Werony († 375), do mariologii weszło na stałe rozróżnienie pomiędzy dziewictwem Maryi przed narodzeniem Jezusa (virginitas ante partum), w narodzeniu (in partu) i po narodzeniu Jezusa (post partum).
Ten kierunek refleksji mariologicznej stał się zarzewiem wielu trudności, pytań i domysłów: np.: dlaczego w tekstach Nowego Testamentu z taką swobodą mówi się o Józefie jako ojcu Jezusa (Łk 2,48; Mt 13,55; J 6,42)? Jak wyjaśnić pochodzenie Jezusa z rodu Dawida? Czy w przypadku Jezusa mamy do czynienia z adopcją prawną? Kim tak naprawdę byli bracia Jezusa (Mk 3,31; 6,3; Mt 13,55-56; J 2,12; 7,3-5)? Czy byli to kuzyni, czy dzieci z pierwszego małżeństwa Józefa? Czy małżeństwo Józefa i Maryi było ważne, skoro nie zostało skonsumowane? Czy rzeczywiście Maryja jako mała dziewczynka została oddana na służbę świątynną i złożyła ślub dziewictwa? Jak wyjaśnić wstrzemięźliwość Józefa? Dlaczego przyjęło się nazywać Józefa raczej opiekunem, a nie ojcem Jezusa? Czy Maryja złożyła ślub czystości?
Odpowiedzi na tego rodzaju pytania udzielała literatura apokryficzna. Tak właśnie wyłonił się między innymi obraz starego Józefa. W ikonografii chrześcijańskiej św. Józef (zwłaszcza w scenach Bożego Narodzenia) często był przedstawiany jako postać trzecioplanowa, czasami nieobecna, lub starzec. Ale czy rzeczywiście trzeba robić z niego impotenta albo człowieka „wolnego od namiętności” (zob. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię św. Mateusza, IV, 4), aby bronić dziewictwa jego małżonki?
Wszystkie tego rodzaju dywagacje nie dotykają istoty przesłania i nie wykraczają poza opisywaną metaforę. W efekcie mamy do czynienia nie z wyjaśnieniem dogmatu, ale z niekończącym się rozbudowaniem metafory.
Dziewictwo jako znak Bożego Synostwa
W dyskusjach teologicznych od pierwszych wieków dziewictwo Maryi stanowiło ważny element chrystologii. J-P Torrell OP, autor monografii poświęconej Dziewicy Maryi, celnie zauważa, że „dziewicze poczęcie nie jest przede wszystkim atrybutem Maryi”. W pierwszym rzędzie jest pewną formą wyrazu dogmatu chrystologicznego widzianego niejako poprzez postać Maryi.
Troską pisarzy chrześcijańskich było zabezpieczenie wiary w Synostwo Boże Jezusa. Jak twierdzi, znawca tematu ks. Marek Starowieyski, dla pierwszych apologetów obrona dziewictwa Maryi była jednym z elementów obrony boskości Jezusa Chrystusa.
Tomasz z Akwinu zauważa, że „Chrystus Pan chciał w taki sposób się narodzić, aby „ujawnić zarówno prawdę swego ciała, jak swoją boskość. ”By dowieść realności swego ciała, narodził się z niewiasty, lecz by dowieść swego Bóstwa, narodził się z Dziewicy” (Sth, 3 q. 28 a. 2). Tym samym dziewicze narodzenie Jezusa jest wyrazem wiary w Synostwo Boże.
Ludzkie poczęcie Jezusa
Nie mamy żadnych obaw, aby stwierdzić, że natura ludzka Syna Bożego pochodzi z Maryi. Udział ludzki we Wcieleniu jest zatem oczywisty. Rodzi się jednak pytanie o jego zakres. W historii teologii nie brakowało głosów, że ludzka natura Jezusa domaga się naturalnego poczęcia z ludzkich rodziców. Na przykład Paul Tillich, znany protestancki teolog, twierdzi, że „z teologicznego punktu widzenia [symbol dziewiczego poczęcia] stoi na pograniczu herezji. Jest on bowiem nie do pogodzenia z jedną z podstawowych nauk Soboru Chalcedońskiego, a mianowicie, że Jezus jest w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem” (Teologia systematyczna). Prawdziwe człowieczeństwo domaga się według Tillicha prawdziwego ojcostwa. Należy jednak zwrócić uwagę, że symbol dziewictwa ma swój określony cel i zadanie – wskazać na Boże Synostwo – i jako taki nic nie mówi o ludzkiej naturze Jezusa Chrystusa.
Prawdopodobnie św. Tomasz jako pierwszy z wielkich autorytetów myśli chrześcijańskiej nie wykluczał, że poczęcie Jezusa Chrystusa dokonało się z ludzkiej miłości mężczyzny i kobiety, a więc Józefa i Maryi (zob. Sth 3 q. 28 a.1). Choć sam nie wyznawał takiego poglądu, to jednak w ramach różnych hipotez, które poddawał ocenie w swojej Summie teologicznej, nie odrzucał jej jako sprzecznej z tajemnicą Wcielenia.
W czasach nam współczesnych nawiązał do niej Joseph Ratzinger w swoim głośnym dziele „Wprowadzenie do chrześcijaństwa”. Pisał w nim: „Synostwo Boże Jezusa nie polega, według wiary Kościoła, na tym, że Jezus nie miał człowieka za ojca. Nauka o bóstwie Jezusa pozostałaby nienaruszona, choćby pochodził On z normalnego ludzkiego małżeństwa. Synostwo Boże, o którym mówi wiara, nie jest bowiem faktem biologicznym, tylko ontologicznym, nie jest zdarzeniem w czasie, tylko w wieczności Boga (…) Poczęcie Jezusa nie znaczy, że powstaje nowy Bóg-Syn, tylko że Bóg jako Syn w człowieku Jezusie przybiera sobie człowieczeństwo, tak iż sam jest człowiekiem”.
Hipoteza o naturalnym ojcostwie nie jest obecna w nauczaniu powszechnym Kościoła na równi z tradycyjnym nauczaniem o dziewictwie Maryi. Jednakże występuje w teologii, przynajmniej jako hipoteza robocza i nigdy nie została potępiona lub odrzucona przez Magisterium Kościoła. Co nie oznacza, że nie nastręcza pewnych trudnosci.
Jeżeli bowiem wyjaśnienie Wcielenia miałoby się dokonać poprzez „przyjęcie człowieka” (assumptus homo) przez osobę Syna Bożego, to tego rodzaju rozwiązanie może faktycznie być podstawą herezji adopcjanizmu (Bóg adoptował człowieka i uczynił go swoim Synem) lub nestorianizmu (w skrajnej postaci prowadzi do stwierdzenia, że w Chrystusie są obecne dwie osoby boska i ludzka). Aby uniknąć tego rodzaju niebezpieczeństwa, należy podkreślić nierozdzielność poczęcia i Wcielenia oraz tożsamość Jezusa z Logosem. Tego rodzaju niebezpieczeństwo w Credo zostaje zażegnane poprzez formułę: „przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.
Jak twierdzi J-P. Torrell, Maryja nie byłaby w mniejszym stopniu dziewicą, gdyby poczęła i porodziła dziecko i na jej ciele pozostałby ślad po porodzie. Żadna matka na tym świecie nie jest godna mniej szacunku z tego powodu, że wydała na świat jedno lub wiele dzieci, skutkiem czego jej dziewictwo zostało naruszone. Aby „sądzić, że tu leży istota dziewictwa Maryi – dodaje Torrell – trzeba być dotkniętym neurotyczną obsesją na tle kobiecej seksualności.
W nauczaniu chrześcijańskim dziewictwo nie jest sprawą, przede wszystkim cielesną, ale duchową. Prawda wiary o Maryi Zawsze Dziewicy wyraża, że Jezus Chrystus jest Jednorodzonym Synem Bożym, a obecność Boga w historii jest czystym darem łaski.
W Maryi rozpoznajemy dwie postawy: bierną i wyczekującą symbolizowaną przez dziewictwo oraz czynne współdziałanie z Bogiem poprzez jej „fiat” wyrażające się w macierzyństwie. Są to postawy kluczowe na naszej drodze wiary. Dlatego Maryja jest wciąż doskonałym wzorem życia chrześcijańskiego i figurą Kościoła.
Korzystałem z: J-P. Torrell, Dziewica Maryja w wierze katolickiej, tłum. M. Szewc-Osiecka, Poznań, 2013.
fot. Dariusz Kubuj. Adoracja dzieciątka. Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie