Media ten temat poruszają „od wielkiego dzwonu”, często dopiero wtedy, gdy zdarza się tragedia, mówił Przemysła Wilczyński, dziennikarz, redaktor Tygodnika Powszechnego, na spotkaniu o pieczy zastępczej w warszawskim Klubie „TP”. Spotkanie zainspirowane było dwoma Jego wywiadami dla pisma: „Dom zły” i „Dziwne, że się dziwicie”
To są fantastyczne rozmówczynie i piękne historie, przedstawił gościnie naszego spotkania.
A były nimi;
Anna Krawczak, matka czwórki dzieci, w tym dwojga adoptowanych, związana ze Stowarzyszeniem na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian” oraz Koalicją na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Członkini Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem Uniwersytetu Warszawskiego.
Beata Potocka, matka sześciu córek adoptowanych i w pieczy zastępczej, przewodnicząca zarządu Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Autorka wydanej w 2020 roku książki „Ratujmy Świat”.
Piecza zastępcza jest sprawą wszystkich, mówiły nasze gościnie, jest ważnym elementem w wychowywaniu społeczeństwa. Co się musi zadziać, by zaprosić do swojego życia dziecko, porzucone lub odebrane rodzicom, którzy je krzywdzili, czy dziecko niepełnosprawne?
A dlaczego nie? mówiła Pani Beata, skoro w moim domu jest miejsce dla potrzebującego dziecka. Bo przy moim stole było takie miejsce i gotowa byłam się nim podzielić, nie tylko ze „zbłąkanym wędrowcem” w noc wigilijną, powiedział pani Anna.
I taka była atmosfera tego spotkani, choć nie wolna od dzielenia się tym, co bolesne i trudne.
Dzieci przychodzą do pieczy zastępczej z różnych miejsc swojego życia i stawiają różne wyzwania, ale bycie rodzicem zastępczym wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i nie może być tylko przystankiem w życiu dziecka, mówiły obie panie. Dlatego poświęciliśmy czas na to, by porozmawiać o tym, czym jest piecza zastępcza i jaki ma związek z gotowością do adopcji, o tym, jak ten system należy usprawnić, by nie generował nowej krzywdy. Ważny jest czas, w jakim dziecko jest przysposabiane do adopcji, jak i refleksja nad tym, jak państwo je opuszcza w chwili, gdy zostaje adoptowane. A przecież często są to dzieci wymagające specjalnej opieki, troski, pomocy, psychologicznej czy terapeutycznej.
Dziecko powinno być chciane, powinno być stawiane w centrum, a tymczasem obecny system i nasze myślenie skupia się na rodzinie, na reintegracji, która zbyt często się nie udaje. Ma to dramatyczny wpływ na psychikę podopiecznego, który przenoszony między domem a pieczą zastępcą, czuje się zdradzany, jest narażany na zawiedzione nadzieje i ma poczucie braku bezpieczeństwa, mówiła pani Anna
To, że budowanie więzi z dzieckiem jest najważniejsze, nie spotyka się z powszechnym rozumieniem – dodał pani Beata. Nawet adopcja, gdy następuje dopiero po latach, może burzyć wcześniejsze więzi zbudowany w rodzinie zastępczej.
Najważniejsze jest podążanie za potrzebami dziecka. Trzeba być wrażliwym i uważnym na jego potrzeby i emocje, często wymagające czegoś innego niż przewiduje system.
Dlatego obie Panie uważają, że to właśnie dziecko powinno mieć wybór, jak się będzie do rodziców zastępczych zwracać i czy chce mieć kontakt z rodzicami biologicznymi.
Musimy zmienić nasze społeczne i systemowe myślenie o dziecku. Zamienić funkcjonujące pojęcie władzy rodzicielskiej na opiekę rodzicielską i reagować wszędzie tam, gdzie zagrożone jest zdrowie i życie dziecka.
Na podstawie informacji z wcześniejszego tematu, poruszanego w „TP” przez Przemysława Wilczyńskiego, o śmierci 10- miesięcznej Blanki spowodowanej też nieudolnością systemu i bezradnością działań rodziny, rozmawialiśmy szerzej o odpowiedzialności za los dzieci z dysfunkcyjnych rodzin oraz ich szansie na szybką adopcję, która w takich sytuacjach jest najlepszym rozwiązanie.
Pierwszym wyborem będzie zawsze dalsza rodzina, ale jej sytuacja może być różna i skomplikowana, a przecież najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa i przyszłości dziecku.
Pani Anna mówiła o tym, że warunkiem uzdrowienia z traumy przemocy i doznanej krzywdy nie zawsze jest pojednanie i wybaczenia, ale zawsze trzeba wsłuchać się w głos dziecka. Ma ono prawo do dostępu do swojej historii, ale i prawo do poczucia bezpieczeństwa i trwałości swojej sytuacji.
Pani Beata, mająca w opiece trzy dziewczynek z niepełnosprawnościami, mówił o tym, że nie trzeba być wyjątkową osobą, by przyjąć dziecko z niepełnosprawnością. Dzięki relacji z takim dzieckiem stajemy się dla niego kimś niezwykle ważnym i to niesie radość i daje świadomość, że nie zostanie ono pozostawione samemu sobie w domu pomocy społecznej, gdzie trafiłoby po 12. roku życia(!). Jej córka obchodzić będzie właśnie 11. urodziny i te obchodzone za rok, i każde kolejne też będą świętem radosnym.
Obie Panie są jednak wyjątkowymi osobami, nie tylko dzięki swojemu podejściu do macierzyństwa, którego się podjęły, ale i ze względu na fakt, że angażują się w działania na rzecz poprawy warunków pieczy zastępczej i usprawnienia sytemu, który musi zapewniać dzieciom obciążonym traumą i bolesną historią, niepełnosprawnym dorastanie w stabilnym, pewnym i kochającym otoczeniu.
„W życiu naszych dzieci zawsze był jakiś początek” mówiła pani Anna i to trudny początek, ale to, co im możemy zapewnić, to nowe życie i szczęśliwe dzieciństwo.
Dlatego ważne jest uwrażliwianie społeczeństwa na obecność rodzin zastępczych i pokazywanie, jak wielką i wspólną mają wartość i znaczenie, oraz włączanie ich potrzeb w nurt życia społecznego. „Bo nie da się udawać bycia rodziną”. Wartą nią po prostu być.