W Poznaniu jesteśmy już po klubowej wymianie myśli i dyskusji na fragmentem książki „Tischner czyta katechizm”. Nie będzie to usystematyzowany wykład, ale podzielę się kilkoma myślami.
Moje myśli krążyły w czasie tego spotkania wokół pytania: po co tak zwanemu „lewakowi” Kościół? Po co Kościół komuś kto, chce decydować, zastanawiać się, pytać, wybierać, kto chce mieć osobistą relację z Bogiem? Wielu uważa, że zadawanie pytań jest bardzo niebezpieczne, bo można zbłądzić, bo można uznać coś innego za bardziej lub równie atrakcyjnego. Jest to oczywiście część prawdy. Ale tylko część.