Jego imię wypisane jest na wielu żydowskich amuletach chroniących dzieci i położnice. Dzieci z radością biegły uchylić drzwi prorokowi, który miał nawiedzać wszystkie żydowskie domy podczas sederowej uczty w noc Paschy. Czekał na niego zresztą osobny kielich wina, by strudzony wędrowiec odetchnął zanim przyprowadzi na dobre Mesjasza syna Dawida.
Ale biblijny Eliasz to nie dobrotliwy staruszek, a raczej mężczyzna krewki, bałwochwalstwa zdzierżyć nie mógł i wyciął w pień kapłanów Baala – krwawa to była łaźnia. Pierwsza Księga Królewska oszczędza nam szczegółów, ale malarstwo (również późne ikonowe, o dziwo, stroniące zazwyczaj od silnych emocji) rozkoszowało się tymi poczynaniami Eliasza ponad dobry smak i zdrowy rozsądek. Osobiście jestem pokojowo nastawiony i w opowieści o zabójstwie kapłanów obcego kultu widzę raczej wyraz biblijnej zazdrości Boga o swój Lud, który nie chciał, by obcych bogów Jego Umiłowana nazywała imieniem “Baal” czyli “Pan” lub “Oblubieniec”.
Żydowska tradycja zawstydzona tą masakrą będzie upatrywała w Eliaszu rzecznika pokoju, zwiastuna dobrych wieści, czułego opiekuna ubogich, którego skuteczność działania po wniebowzięciu tylko się wzmogła. Żydowski folklor pełen jest opowiadań o ratunku przychodzącym przez Eliasza w ostatnim momencie. I tak zrozpaczony uczeń jesziwy zwiedziony przez putanę planuje się powiesić i już rzuca się, by zawisnąć, gdy nieoczekiwanie pojawia się Elijahu i chwyta za nogi ratując przed samobójczą śmiercią. Gdy brakuje jednego Żyda do modlitewnego kworum zwanego minjanem z pomocą przychodzi Eliasz. Gdy umiera Żyd wraz z Aniołem Śmierci pojawia się prorok i przynosi dobrą wiadomość o terminie zmartwychwstania (rozumiecie już teraz dlaczego niektórzy ze stojących wokół krzyża Jezusa mówią, że wzywa Eliasza). Zdaje się nawet, że Eliasz jako Anioł Przymierza ma moc nad Aniołem Śmierci i potrafi się zdrowo targować o czyjeś życie, a że prorok z niego wielki w mowie i czynie ustępuje mu nawet Bóg.
Zresztą ten sam Pan, niech będzie błogosławiony na wieki, po wniebowzięciu Eliasza zdrowo go zrugał za przekroczenie kompetencji – czyżby szło o tę nieszczęsną jatkę przy potoku Kiszon? Talmud zagadkowo milczy. Niech milczy! My wiemy, że kiedy przyjdzie prorok Eliasz to wyjaśni wszystkie nierozstrzygnięte talmudyczne spory i zagadnienia, udzieli nam odpowiedzi na wszystkie pytania, a kiedy przyjdzie się zbierać w ostatnią drogę dobry Elijahu poprowadzi nas przed Tron Boga Miłosiernego. Poprowadzi nas pewnie, tego męża bożego ogień się bowiem nie ima. Midrasze mówią, że ciało jego utworzono z Drzewa Życia i dlatego swobodnie mógł podróżować ognistym rydwanem, na którym być może przybędzie, by głosem szofaru ogłosić Dzień Sądu. Ale nie tylko przystoi mu jeremiada, bowiem synagogalna modlitwa po czytaniu Tory w Szabat i święta głosi: “Uraduj nas, Haszem, nasz Boże, przez proroka Elijahu, Twojego sługę”, a po posiłku błogosławi się słowami: “Miłosierny – oby zesłał nam proroka Eliasza (niech będzie pamiętany dla dobra), by ogłosił nam wieści dobre, zbawienne i pocieszające”.
Tych dobrych wieści trzeba nam w tym czasie, jak wiosennego deszczu ziemi, która w folklorze Słowian woła o niego do proroka Elijahu. Zatem – “daj, daj, daj Eliaszu proroku, jeszcze w tym roku!”.
fot. Prorok Eliasz, ukraińska ikona na szkle autorstwa Ostapa Łozińskiego, Lwów, 2019 r., ze zbiorów Łukasza Ciemińskiego